Były minister Radosław Sikorski dał dziś obszerny wywiad do Gazety Wyborczej. Poza rytualnym pastwieniem się nad Antonim Macierewiczem, wiele z zawartych z nim tez robi wrażenie rozsądnych. Min. interesujące wytłumaczenie niechęci Niemiec do zwiększenia obecności NATO w Polsce tym, że my (również sam Sikorski) porównujemy dzisiejszą sytuację do tej z lat 30-stych XX wieku, a Berlin do 1914 roku. W tym pierwszym wariancie twarde przeciwstawianie się agresywnemu dyktatorowi i zbrojenia mają sens, w tym drugim należy zachować spokój, aby nie doprowadzić do sytuacji bez wyjścia i tragicznych konsekwencji. Pierwszy scenariusz popierany przez Sikorskiego oznacza konieczność umiejscowienia wojsk NATO w Polsce, drugi wręcz przeciwnie.
Niemcy są dziś głównym adwokatem Rosji, nie dlatego, że istnieje jakiś mistyczny i historyczny związek między tymi krajami. O czymś takim napisano niejedną książkę, lecz w rzeczywistości ten opis sytuacji to jedynie narracja na potrzeby publiki, podczas gdy prawdziwe powody są inne. Rosja to dla Niemiec potężne ekonomiczne pastwisko, gdy zarabia ona na eksporcie surowców, góra pieniędzy wraca z powrotem na zachód wraz z importem niemieckich towarów. Niemcy silnie ekonomicznie uzależniły Rosję od siebie, a to poza korzyściami dla swojej gospodarki oznacza także możliwość wywierania wpływu na niektóre geopolityczne strategie rodziące się w głowach dworu cara, kimkolwiek on jest. Dziś rząd niemiecki wspiera sankcje nałożone na Rosję, nie dlatego, że odwraca się od swojego słabszego partnera, lecz po to aby doprowadzić albo do obalenia, albo przynajmniej do osłabienia reżimu Putina. Berlin chciałby na rosyjskim tronie widzieć kogoś mniej awanturniczego i bardziej przewidywalnego. Dziś Putin po prostu psuje interesy.
Kilka lat temu Sikorski w głośnym przemówieniu nazwanym potem hołdem berlińskim nawoływał Niemcy do silniejszego przewództwa w Europie, twierdząc, że bardziej obawia się niemieckiej bezczynności niż siły. Równolegle Sikorski jakoby naciskał kraje NATO, a szczególnie USA na ustanowienie stałej obecności w Polsce, w obronie przed groźbą agresji ze wschodu, uznając podobieństwa dzisiejszych czasów i zagrożeń do tych z lat 30-tych. Wobec strategicznej współpracy Niemiec i Rosji są to cele sprzeczne. Albo silne niemieckie przywództwo w Europie i brak wojsk NATO w Polsce, albo słabsze przywódzwo Niemiec w Europie i wojska NATO w Polsce.
Podobnie może okazać się ze współpracą z Chinami polegającej na ustanowieniu Polski jako swoistej bramy do Europy dla nowego Jedwabnego Szlaku. Niemcy i Chiny to potężni eksporterzy, dziś działają na innych poziomach: ci pierwsi skupiają się na wyrobach wysokiej techniki, ci drudzy w wiekszym stopniu to odtwórcy. Ten podział na różne półki wyrobów eksportowych może za kilkanaście lat zaniknąć, Chińczycy szybko się uczą. Wówczas konkurencja eksporterów może okazać się faktem. Silna pozycja Niemiec w Europie i mniej bezpieczna militarnie Polska to możliwość utrudnienia eksportowej ekspansji Chin w Europie. Mniej dominująca pozycja Niemiec w Europie i wojska NATO w Polsce gwarantujące bezpieczne granice, a to mniej przeszkód w budowie owego Jedwabnego Szlaku i korzyści ekonomiczne dla nas.
USA ma swoje interesy oparte na większym otwarciu i dostępnie do największego rynku na świecie jakim są kraje UE. Aby to osiągnąć Amerykanie muszą pokonać dwie przeszkody: niechęć do TTIP (lub czegoś innego idącego w tym kierunku) Niemiec, wspieranych przez Francję i kilka mniejszych krajów oraz ryzyko konflktów zbrojnych nie tylko na terenie UE, lecz także na jej obrzeżach. Stąd w ich interesie leży zwiększenie obecności zbrojnej w Europie Środkowej i wspieranie Ukrainy jako naturalnego bufora przed szaleństwem ze wschodu. Rosnąca rola Chin bez wątpienia nie budzi ich zachwytu, ale wojna w Europie to znacznie gorszy scenariusz. Brexit, jeśli stanie się faktem i główny adwokat USA znajdzie się poza UE, może jedynie zwiekszyć rolę Polski w tym europejskim zamieszaniu.
Polska znalazła się w centrum tych różnych i często sprzecznych interesów geopolitycznych. Jesteśmy na linii Niemcy - Rosja, na trasie Chiny - Europa oraz w położeniu geograficznym kluczowym dla bezpieczeństwa kontynentu. To wszystko dzieje się tu i teraz, jak rzadko kiedy możemy inteligentnie rozgrywać wielkich tego świata. Naturalnie w niewielkim stopniu, ale jednak. Podczas Kongresu Wiedeńskiego w 1814 roku głównym rozgrywającym był jeden z największych politycznych geniuszy wszystkich czasów: kanclerz Metternich, który reprezentując najsłabsze państwo w nim uczestniczące jakim była Austria wywalczył najwięcej, bo potrafił powiązać ze sobą różne interesy. My w Polsce XXI wieku nie mamy nikogo klasy Metternicha, stąd nie będziemy architektem nowego geopolitycznego rozdania, ale racjonalnie działając wiele możemy zyskać. Dziś w 2016 roku Polska znalazła się w centrum wydarzeń.
Inne tematy w dziale Polityka