Ten sam adwokat (Nowaczyk), który bezskutecznie reprezentował spadkobierców dawnego właściciela działki Chmielna 70 przez 5 długich lat, był w stanie załatwić przejęcie nieruchomości o wartości 160 milionów po zaledwie 11 dniach po tym gdy roszczenie zostało przepisane na jego siostrę i dwóch kolegów. Jednym z kolegów okazał się dziekan stołecznej Okręgowej Rady Adwokackiej mec. Grzegorz Majewski, którego żona przez kilka lat pracowała w Biurze Gospodarki Nieruchomościami, tym samym, które wydało decyzję o przekazaniu nieruchomości. Decyzję podpisał urzędnik BGN (Rudnicki), który wspólnie z mec. Nowaczykiem dzielił własność zabytkowego pensjonatu w Zakopanem. Krótko mówiąc, żadnych skomplikowanych łańcuchów firm z rajów podatkowych, ludzi słupów itd., aby ukryć machloje, lecz prosta "chamówa": na siostrę, od urzędnika-wspólnika, żona z potencjalnym dostępem do dokumentów BGN. Kluczowe wydarzenia działy się w 2012 roku, to było apogeum rządów PO, wówczas wydawało się, że partia rządząca nie ma z kim przegrać i ma w kieszeni trzecią kadencję. Tym samym stabilność w stołecznym ratuszu i kontynuacja galopującej niekompetencji i korupcji. O tym jaka była owa proporcja niekompetencji do świadomego działania na szkodę Warszawy to pytanie na które musi odpowiedzieć prokuratura z pomocą CBA, a może też ABW. Dziś niezły "pasztet" ma samorząd adwokacki: Okręgowa oraz Krajowa Rada Adwokacka. Mają dwa modele oceny działalności kolegów adwokatów uwikłanych w ten szwindel. Albo model romantycznego-patriotyczny, albo cyniczno-pragmatyczny. Ten pierwszy to uznanie, że koledzy adwokaci w sposób rażący złamali etykę zawodową, a jak wiadomo adwokat to zawód zaufania publicznego. Problem w tym, że każdy samorząd zawodowy, zarówno prawników, sędziów, lekarzy i innych, ma swoim statucie zapisy o etyce zawodowej, ale w praktyce są to przepisy martwe. Samorządy zawodowe znacznie bardziej zainteresowane są dbaniem o swoje interesy niż o relacje wobec obowiązków dla świata zewnetrznego. Priorytet tego co można od świata zewnętrznego zabrać ponad tym co należy mu dać. Model cyniczno-pragmatyczny to spostrzeżenie, że zachowanie kolegów adwokatów uderza w interesy tysięcy innych prawników. Klienci planujący zwrócenie się o dobrze opłacaną usługę do kancelarii prawnej w sprawach spadkowych, roszczeń dot. nieruchomości itd. mogą z tego zrezygnować, bowiem historia z Warszawy sugeruje, że adwokat może zamiast pomóc, sam skorzystać z nadarzającej się okazji, na szkodę swojego klienta. Samorządy adwokackie mogą naturalnie schować głowę w piasek, uważając, że jakoś to będzie. Jeśli jednak naprawdę dbają o swoją grupę zawodową, powinny rozważyć wniosek o pozbawienie swoim warszawskim kolegom uprawnień do wykonywania zawodu adwokata. Reszta: wątki wyłudzenia i korupcji to już sprawa prokuratury i CBA. Na dziś mamy wielką i spektakularną kompromitację warszawskiej adwokatury. Tym większą, gdy jednym z uwikłanych w tą aferę jest sam dziekan stołecznej Okręgowej Rady Adwokackiej. Jeśli samorząd adwokacki stwierdzi, że nic się nie stało, jego szeregowi członkowie powinni zastanowić się po co on w ogóle istnieje. Na dziś wiemy o kompromitacji stołecznego Ratusza pod 10 letnimi rządami HGW oraz warszawskiej palestry, biorących zarówno bierny jak i czynny udział w rozkradaniu majątku miasta. Jak dotąd to obraz działania administracji państwowej oraz adwokatów w stylu jakieś republiki bananowej z trzeciego świata. Zobaczymy czego dowiemy się w przyszłości, wygląda na to, że to nie koniec ujawniania tego świata absurdu.
Inne tematy w dziale Polityka