Miłosz Matiaszuk Miłosz Matiaszuk
210
BLOG

O Mundialu - za pięć dwunasta

Miłosz Matiaszuk Miłosz Matiaszuk Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Jutro kick-off najważniejszej imprezy piłkarskiej świata. Kick-off wielkiego święta dla kibiców na całym świecie. Z jednej strony wielka szkoda, że odbędzie się bez naszych, biało-czerwonych reprezentantów, ale z drugiej, może to i dobrze - będziemy mogli w pełni cieszyć się tą imprezą. Będziemy mogli oglądać wszystkie mecze bez zbędnych kalkulacji i codziennie,w równym stopniu, chłonąć atmosferę tego turnieju.

Na poprzednich mistrzostwach każdy dzień-po meczu naszych orłów był dość ciężki - okraszony przygnębieniem, zażenowaniem, zgorzknieniem - a do tego cholernie wkurzającymi nadziejami-wbrew-nadziejom. Teraz jesteśmy wolni. Możemy kibicować Anglii, Hiszpanii, Holandii- co komu bliższe z czasów dzieciństwa, kiedy mundiale odbywały się regularnie bez Polski - ba! Można nawet kibicować Brazylii, czy Argentynie, a co za tym idzie, mieć spore szanse na szał radości, gdy "jego ekipa" wygra cały turniej.

Dziś jest zatem ostatni moment na ogólne przemyślenia co do tego jaki to może być turniej, a także na ostatnie określanie się - bo przecież nie wypada się określać w trakcie trwania samego święta:) Ja samookreślania się nigdy nie bałem - jest ono wręcz moim znakiem rozpoznawczym. Zatem do dzieła. Na początek preferencje.

 

Najbardziej kibicować będę Serbom. Ale kibicować będę im tak jak Polsce - wierzyć w ich dobry wynik tak klasycznie po chrześcijańsku - bo to niedorzeczność. Ich sytuacja mocno przypomina tę polską - fatalne występy na turnieju mimo świetnych eliminacji poprzednimi razami - pozornie może to być argumentem ZA - wszak są już mądrzejsi o doświadczenia.

Ale jako, że są to Słowianie pełną gębą, to nawet fakt, że talentem dorównują choćby Anglikom, niewiele pomaga. Nie musi pomagać też to, że ich kapitan podniósł w tym roku wszystkie trofea klubowe o które walczył, że ich trzon obrony to jeden z najlepszych stoperów świata, boczny to target transferowy dla największych europejskich potęg, a poza nimi mają i świetnych techników, i twardych zabijaków, i młodych ambitnych, i doświadczonych w sile wieku. To wszystko może być na nic, bo Serbowie mogą albo przegrać wszystko z kretesem, albo zagrać fenomenalnie w grupie (np. historycznie pokonując Niemcy - w co ja wierzę - dlatego wierzę, że to absurdalne - znów) i odpaść z kretesem w następnej rundzie. Ale cóż - kibicować im będę głośno i zaciekle:)

 

Z tak zwanych "potęg", tradycyjnie (od 1990r.) kibicować będę Angolom. Nic na to nie poradzę, że jako dzieciak pokochałem Gary Linekera. Nic na to nie poradzę, że Paul Gascoigne i Teddy Sheringham to moim zdaniem najlepsi piłkarze jakich wydał świat. Tak mam, i tego nie zmienię. Ale niestety, z każdą kolejną imprezą trzymanie kciuków za Lwami, przychodzi mi z coraz większym niesmakiem. Wkurzają mnie po prostu, coraz bardziej. Ale choć wkurzają mnie przed mistrzostwami i pewnie w trakcie turnieju też będą, to tylko między meczami. Jak będą już na boisku, i jak ich pijani kibole będą śpiewać Send her victorious, Happy and glorious  to wszelkie moje dąsy ustaną i będę się wkurzał na każdą decyzję sędziego nie po ich myśli i wstawał z hukiem na każdą groźną akcję Rooneya i spółki. 

Ale czy oni mają jakieś szanse? Ano mają. Mają dlatego, że talentu im nie brakuje, a po raz pierwszy od Euro96 mają też dobrego trenera. I Fabio Capello jest ich największym dobrem. Mają oczywiście tradycyjnie coraz mniej szczęścia - dziennikarze załamują ręce nad kontuzją "Poor" Rio Ferdinanda. Ja akurat nad tym rąk nie załamuję. Moim zdaniem opaska dana Rio to był największy błąd Capello, i dobrze się stało, że podrywać do walki będzie ich Stevie G., szkoda, że opaskę Rio zabrała akurat kontuzja, ale cóż... W obronie dadzą radę, a funkcja kapitana pełniona przez charyzmatycznego pomocnika, a nie przez obrońcę - debila, to wartość nie do przecenienia.

Co do wartości nie do przecenienia to jest nią oczywiście też Wayne Rooney. Jeśli ten koniu nie złapie w pierwszym meczu kontuzji, to będzie dla Anglii skarbem. Ma za sobą cudowny sezon, gdzie swoją grę wzniósł na poziom nawet dla jego najwierniejszych fanów nieprzewidywalny. Robi na boisku wszystko, a do tego strzela bramki. Oprócz poziomu piłkarskiego, chyba można też powiedzieć, że ten chłopak dojrzał jako człowiek i przez to jest tak naprawdę podwójnie groźny.

Słabość Angoli to przede wszystkim relacje wewnątrz drużyny. Na nie wpływ mają rzeczy, o których zwykle dowiadujemy się po jakimś czasie. Mundial '98 to Glenn Hoddle, któremu przy decyzjach personalnych pomagały jakieś czarownice i szamani, Euro 2000 to słynne gry w karty, które były dla trzonu ekipy ważniejsze niż mecze, a ci którzy w wista nie grywali, byli outsiderami. Mundial azjatycki okazał się świetnym sprawdzianem Svena Gorana Erikssona - drużynę miał, ale uznał, że na Brazylię nie trzeba żadnego specjalnego pomysłu - a jak twierdzą niektórzy, Szwed o wiele lepiej znał się na urodzie dziewczyn na stadionie, niż na samym futbolu - co owocowało tym, że rozwiązania taktyczne zawodnicy ustalali sami w kilkuosobowych grupkach.

Ostatnio okazało się, że John Terry - do niedawna "wzór piłkarza i kapitana" - ma bardzo specyficzną etykę zawodową i jest po prostu zwykłym cwaniakiem, który ma w dupie kumpli i drużynę, a liczy się dla niego kasa i dupy. Jak jest w tej ekipie - nie wiemy, ale dobrze ze sobą grającego Lamparda i Gerrarda jeszcze oglądać nam nie było dane - coś może być na rzeczy, że chłopaki za sobą nie przepadają, a to może mieć spore znaczenie. Jeśli Capello udało się zapanować nad szatnią, i jeśli udało mu się wmówić im, że wygrać mogą tylko, jeśli poskromią to wszystko, co od zwycięstw na boisku ich oddala, a nie przybliża, to zajdą daleko, i będą groźni. Chyba, że,nieważne na jakim etapie drabinki, odpadną po karnych.

 

Wygra ten mundial Argentyna. Wygra ten mundial, bo ma najlepszych piłkarzy, bo mistrzostwa są poza Europą, a Brazylia jest najsłabsza od wielu, wielu, wielu lat. Argentyna zdobędzie Mistrzostwo Świata, bo ich trenerem jest Diego Maradona - bóg futbolu.

Diego Maradona jest wartością Argentyny największą. Nie da się porównywać piłkarzy sprzed lat z obecnymi - gdyby postawić naprzeciw siebie identyczne ekipy, tylko w jednej byłby Messi, a w drugiej Diego sprzed lat, to sądzę, że Messi byłby po meczu smutny. Ale mimo tego Maradona, facet, który sam siebie za boga futbolu uważa, gość, którego zdaniem Pele to był po prostu farciarz, a nie żaden talent, ten sam Diego Maradona jako trener kadry mówi o Leo Messim, że ten jest lepszy niż on był w 1986.

I to jest właśnie ta siła. Każdy z tych piłkarzy, którzy pojechali do Afryki, wyrósł na kulcie Maradony. Każdy z nich uczył się grać będąc przekonanym, że Diego Maradona, to dwa najważniejsze słowa na świecie. Każdy z nich był w niego wpatrzony - każdy miał go za boga. I teraz te chłopaki są z nim na co dzień - są z nim na turnieju, o którym wiedzą, że mogą go wygrać. I ten boski Maradona, przedmiot ich faktycznego kultu, pochyla się nad nimi i mówi co jest ich siłą i wartością. Ten Wielki i Cudowny Diego mówi każdemu z nich przed meczem "Jesteś najlepszy!".

Maradona nie musi mieć pojęcia o taktyce (z pewnością ma jakiegoś dobrego asystenta) - to przeciwnicy Argentyny muszą się martwić jak się przygotować na konfrontację z Albicelestes. Argentyńczycy muszą jedynie być przekonani, że mogą wygrać z każdym - brak tego przekonania sprawiał, że nie odnosili sukcesów w ostatnich latach. Diego Maradona im to zapewnia.

Mam też lekkie przeczucie, że ich czołowym strzelcem będzie Sergio Aguero, a nie Messi. No chyba, że w pierwszym składzie będzie grał Diego Milito -wtedy bez wątpienia będzie królem strzelców całych mistrzostw:)

 

Czarnym Koniem będzie moim zdaniem Meksyk - mają szansę zajść bardzo daleko, i myślę, że zajdą. Może nawet do półfinału.

Zawiedzie Francja, zawiodą gospodarze, nie da rady Holandia - po pięknej grze w grupie - odpadnie szybko i "nieszczęśliwie" - po karnych, albo skrzywdzona przez Howarda Webba.

Największa niewiadoma to Włosi i Hiszpanie. Nie wiem co o nich sądzić. Obrońcy trofeum mają chyba najsłabszą teoretycznie kadrę od wielu turniejów - ale z kolei mają Marcello Lippiego. A Hiszpanie przełamali fatum wygrywając Mistrzostwa Europy, więc teoretycznie mogą spokojnie wygrać i Mistrzostwa Świata. Trzeba uczciwie przyznać, że w pełni na to zasłużyli, bo ekipę mają świetną, grali przez ostatni okres i skutecznie i pięknie, i tak pewnie będzie długo na tych mistrzostwach, ale skończyć się może np. porażką 0:1 z Włochami w ćwierćfinale.

 

Jakie to będą mistrzostwa? Pewnie czai się jakieś dziadostwo - mundial azjatycki zawiódł na całej linii, mundial afrykański jest podobnym ryzykiem. Ale cóż, nie siejmy defetyzmu - To jest największe święto piłki nożnej - każdy maniak nie może opanować podniecenia w taki dzień jak dzisiaj. Jutro nasza ekscytacja będzie już skutkować brakami koncentracji w pracy i dziwnym mrowieniem pod czaszką. Mam jedynie nadzieję, że tym wspomnianym czającym się dziadostwem nie będzie końcowy sukces reprezentacji Niemiec, i z tą nadzieją Was zostawiam do jutra. Od jutra bowiem zaczynamy relacje pomeczowe :)

Zapraszam.

--------

Bezpośrednio po losowaniu grup napisałem analizę - w wielu kwestiach podtrzymuję moje ówczesne odważne oceny :)

Fan Tottenhamu Hotspur, LA Lakers i starych Mercedesów od ponad trzydziestu lat. Kontrabasista folkowy i hiphopowy. Teolog. Uwielbiam Zmartwychwstałego Chrystusa. Kocham żonę i dzieci. Bardzo lubię dobrą muzykę, koszykówkę, mądre książki i efema. Nie chcę dyskutować o moich opiniach. To, co chciałem napisać, to napisałem. Kasuję komentarze trolli. Tutaj ja decyduję kto jest trollem. Pracowałem jako moderator forum ogólnopolskiego bardzo poczytnego serwisu, więc mam ciężką rękę - jeśli Ci się to nie podoba, to jest to zapewne strasznie smutne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości