Jan Herman Jan Herman
79
BLOG

Szyfrant Stefan Zielonka

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 2

Raz na jakiś czas – mam wrażenie, że w chwilach dziennikarsko „ogórkowych” – media znęcają się nad moją cierpliwością i prezentują opowieści o polskim Chuck-u Norrisie, czyli Stefanie Zielonce szyfrancie chorążym.

Dzielny ten człowiek trzymał na swoich barkach odpowiedzialność za różne tajemnice, a trzymał je w taki oto sposób, że jego „rodzeni” przełożeni nie wiedzieli o czym mowa, zanim ów Zielonka im tego na karteczce nie podał.

Zjawisko polegające na tym, że szef nic nie rozumie, zanim mu asystent nie podpowie, jest w polskiej kulturze aż nadto dobrze znane. W biznesie, a katedrach naukowych, w administracji, nawet w polityce. Tylko w mediach szefowie starają się wiedzieć więcej „o polityce”, aby ich podwładni nie palnęli jakiegoś głupstwa, bo wtedy szefowie tracą pracę wraz z wyrywnym bałwanem.

Ja się zatem nie dziwię, że niejaki Zielonka Stefan, człowiek po jednej z kilkunastu polskich chorążówek, człowiek niewątpliwie z maturą i uzdolnieniami stenograficznymi, dłubał pilnie swoje szyfry, stając się węzłem przepływowym dla informacji, uważanych z jakichś powodów za tak ważne, że trzeba je opatrywać stemplem poufności i tajemniczości nawet.

Za to dziwię się bardzo, że na Zielonkę chorążego szyfranta Stefana nie mieli przełożeni właściwego bata: przecież w biznesie, katedrach naukowych, w administracji i w polityce krnąbrni albo niewdzięczni asystenci są trzymani w ryzach na wszelkie możliwe sposoby, choć przecież znają o swoich szefach więcej sekretów, niż Zielonka Stefan o całej armii czy jeszcze jakoś tak. A tutaj nagle Zielonka Stefan nie pojawia się w robocie, nawet nie bierze urlopu na żądanie, tylko przestaje się odzywać.

Albo się ulotnił z własnej woli, albo z woli niezbyt własnej. Jeśli z własnej woli – to miał jakiś konkretny powód. Wkurzył go szef albo robota, a może skusiły go jakieś waluty niewymienialne (bo tam, gdzie dają waluty wymienialne, już dawno wszystko o nas wiedzą bez Stefana). Jeśli inspiracja do zniknięcia Zielonki Stefana wyszła nie z jego chorążej głowy szyfranckiej, tylko z innej głowy – zaczynają się pytania.

Może on dał się podejść jakiemuś wywiadowi, może gangowi, może miał romans z żoną szefa, może nie po ich myśli skomentował jakiś uczynek przełożonych, może się łajdaczył i zobaczył fotki siebie samego w pozach nie nadających się do publikacji? Może był od czegoś uzależniony?

W zasadzie w żadnym zakładzie pracy ani w żadnym towarzystwie nikt nie znika z dnia na dzień. Proces znikania jest poprzedzony niezliczonymi drobnymi sygnałami: ktoś narzeka, ktoś się obawia, ktoś prosi o pomoc, ktoś się w oczach zmienia, ktoś zaczyna być nadaktywny w Internecie albo w sieci telefonicznej, ktoś robi „porządki” w szafce i w swoim życiu”, ktoś coś tam…

Mamy w Polsce kontrwywiad czy nie mamy? Pracował Zielonka Stefan sam jak palec czy miał jakiś służbowy i towarzyski „przydział”? Ważny był dla swoich przełożonych i dla kraju, czy tylko dłubał w papierach? Nic z tego nie mamy w mediach, poza jednym wielkim pytaniem: co w tym wszystkim robią media (tylko nie mówcie, że w moim imieniu drążą rzecz w poszukiwaniu prawdy)?

Wiem, że jestem niedelikatny. Szyfrant chorąży Zielonka Stefan może jest już nieboszczykiem, a może na zgubę Polski konwersuje z oficerami obcych służb. A całkiem możliwe, że sobie ułożył życie po nowemu. Dlatego też nie udziela wywiadów (tfu, tfu, wywiadów!), choć – lekko licząc – dziś za swoje wynurzenia spokojnie zgarnąłby okrągłą sumkę. Nawet od brukowców drukujących śmieszne komiksy.

Kiedy słyszę „informacje z poważnych źródeł”, że on, szyfrant chorąży, jest z rodziną w okolicach Szanghaju, to od razu wszystkie żarty o Chuck-u Norrisie stają mi przed oczami. Bo oto okazuje się, że nasze dzielne inwigilatory, które nie rozpoznały w Zielonce Stefanie podstępnego zdrajcy, nagle wynalazły go w Kitaju, gdzie on, równie swobodnie jak wcześniej po naszym pięknym kraju, hasa sobie po obczyźnie, wystawiając się na paparazzich.

Ktoś mnie ma za kretyna?!?

No, chyba że nie rozumiem jednego: Polska jest takim krajem, dla którego nie trzeba szykować się do wielkiej wojny, wystarczy posłać po szyfranta Zielonkę Stefana. Umyślnym powinien być koniecznie Chińczyk przebrany za ruskiego dywersanta, a i tak wyglądający na buddyjskiego guru, w asyście kameruńskiego pogromcy „mzimu” (coś jak dżin), w lewej ręce trzymający bilet na samolot rejsowy do Honolulu (dla zmyłki), w drugiej walizkę z łapówką dla samego Stefana albo dla kogoś, kto nie zauważy, że Zielonka chorąży jest nieobecny, nie wziąwszy urlopu na żądanie.

Kiedy prześledzić historię polskich służb ostatniego 20-lecia – to by się akurat zgadzało.

Ciekawe, czy wakat po Zielonce Stefanie jeszcze jest. Ja też umiem słupki szyfrować. Z sudoku jestem biegły, a mój epizod w artylerii polegał na rachmistrzowaniu (nie powiem co to znaczy w szczegółach, bo to tajemnica).

Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka