Potargany Sad. Epizod XIV. Smak zwycięstwa.
Czołg z załogą na pagórkach. W dole, w oddali miasto.
Napis: Wzgórza Seelow
KOSMA
Berlin – miasto kanclerzy. Chciałbym je ujrzeć o szczęśliwszej godzinie. Ale już niedługo faszystowski gad będzie kąsał. Mam nadzieję, że zdążyliśmy w porę by wesprzeć naszych. Do ataku!!!
Słychać gromkie:Uraaa!!! z tysięcy gardeł Czołg rusza z impetem w dół wzgórza.
Cięcie. Widać dym i płomienie. Słychać wrzaski i wybuchy.
Cięcie. Gruzy Berlina.
SZYMUŚ WINIAK płacząc z dziurawą harmonią na kolanach
Faszyści zastrzelili moją harmonię obywatelu pułkowniku. Co ona im zawiniła?
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Faszyści uwielbiają do bólu porządek, towarzyszu szeregowy. I są w tym bardzo, ale to bardzo zawistni. Jak u kogoś innego zobaczą harmonię, wyzwala to w nich nienawiść. Cóż, wasza harmonia miała pewien wpływ na ogólne morale. Nie wiem czy do końca dobry, ale pozwalała wygonić ludzi do ataku.
Cięcie. Tajna Kancelaria Rzeszy.
SZALONY ADOLF
No, to Hebel dzwonimy. Uwielbiam te dowcipy telefoniczne. Zwłaszcza, że pozostała łączność padła.
JOACHIM HEBEL do słuchawki
Przepraszam, czy są u Pana bolszewicy?
KARLIK z drugiej strony linii
Nie. To ja jestem krwiożerczym bolszewikiem, który przybywa pożreć Pana dzieci!
Hebel, odkłada słuchawkę zmieszany
SZALONY ADOLF
I co?
HEBEL
Pomyłka!
Cięcie. Zrujnowany dom w jednej z dzielnic Berlina. Załoga siedzi przy stole. W kącie przestraszona rodzina niemiecka.
KOSMA
Kto to?
KARLIK odkładając słuchawkę
Pewnie jakiś akwizytor. Z drugiej strony kto chciałby sprzedawać cokolwiek bolszewikom?
KOSMA
Zwłaszcza, że Amerykanie im dają za darmo. Mam już dość burgerów i frytek. No i ładować do konserw majonez. Zzrzygać się można.
KARLIK
Słuchajcie, miałem doręczyć paczkę na tę Wilhelmstrasse. Obiecałem przecież tej babinie. Pozwiedzay przy okazji trochę miasto, bo moim zdaniem zbyt się zasiedzieliśmy w tej dziurze.
Wychodzą. Na pokój, w którym siedzieli spada pocisk artyleryjski i rozrywa go w gruzy.
Cięcie. Tajna Kancelaria Rzeszy.
SZALONY ADOLF
Otaczają mnie zdrajcy i nieudacznicy! Ten sekciarski mikrus Stauffenberg, przez którego mam nerwowy tik w prawym oku, ten kretyn Paulus, który nie potrafił zająć jakiegoś sowieckiego miasteczka na zadupiu. Sam przecież nie wygram z komuną!
HEBEL
Mein Fuehrer. Dostałem potwierdzenie rezerwacji dla Pana na lot z Madrytu do Buenos Aires za 5 dni.
SZALONY ADOLF kiwając głową
Dobrze. Zatem to koniec. Po mnie już tylko potop. Wpuścić wody Szprewy do tuneli! Blondie, idziemy!
Zrzuca uniform wojskowy, pod spodem ma kwiecistą koszulę i tzw. bermudy, ubiera na głowę kapelusz w typie teksańskim. Słychać szczeknięcie z dołu poza kadrem i widać koniuszek ogona. Szalony Adolf wychodzi do swojego pokoju, zatrzaskując drzwi.
Przez otwory wentylacyjne w bunkrze wdziera się fala i zalewa Szalonego Adolfa.
Cięcie. Przedsionek Kancelarii Rzeszy. Dżugaszwili i Karlik schodzą do bunkra.
KARLIK z zawiniątkiem pod pachą
Wilhelmstrasse 77 oficyna to tu? Paczka dla pana Martina Bormanna!
FELDEBEL
Zaraz sprawdzę czy mogę panu pokwitować.
Idzie do głębi bunkra, zostawiając ich samych.
Cięcie. W głębi tego samego bunkra.
JOACHIM HEBEL cały przemoczony
Fuehrer nie żyje! Niech żyje fuehrer!! Czyli ja!!!
BLOND-TELEFONISTKA
Przepraszam, ale dzwoni właśnie fuehrer!
JOACHIM HEBEL
Fuehrer nie żyje!
FELDEBEL przysłuchując się
Ten baran Stauffenberg też tak myślał.
JOACHIM HEBEL
Milczeć! Spytajcie jaki fuehrer?
BLOND-TELEFONISTKA po chwili
Mówi że fuehrer Herman.
JOACHIM HEBEL
Koszerny zdrajca! Przekażcie mu, że jak go dorwę, zrobię mu z tyłka pierścień Nibelungów!
Cięcie. Hebel wchodzi do odrębnego pomieszczenia bunkra, gdzie Hebelowa rozmawia z Karlikiem i Dżugaszwilim. Karlik uderza rytmicznie o stół niewielkim zawiniątkiem.
HEBELOWA
Tłumaczyłam właśnie panom, że aktualny adres Martina Bormanna to Avenida 9 Julio 9, Bella Vista, Corrientes, Argentina. A teraz, Chaim, tfu, Joachim, wybacz, bo muszę zająć się dziećmi.
opuszcza pokój
DŻUGASZWILI zmieszany, łamanym niemieckim
Przepraszam, gdzie tu jest toaleta?
Hebel wzrusza ramionami i wychodzi
KARLIK
Niemiecka uprzejmość.
Bierze pakunek ze skarpetkami, odwracają się i wychodzą z Dżugaszwilim po schodach z bunkra.
Cięcie. Gruzy Berlina.
KOSMA
Dostaliśmy rozkaz żeby zdobyć Kancelarię Rzeszy.
KARLIK
A gdzie to jest? Już wiem, mogę zapytać tego znajomego Szkopa z bunkra!
Prowadzi Kosmę do bunkra na zapleczu Kancelarii Rzeszy.
KARLIK
Przepraszam, chcielibyśmy rozmawiać z panem Chaimem. To znaczy Joachimem.
FELDEBEL
Nie żyje. Panowie z rodziny?
KARLIK
Nie, ale proszę przekazać mu nasze kondolencje.
PRZYPADKOWY ŻOŁNIERZ wbiegając
Kapitulation! Kapitulation! strzela sobie w głowę
FELDEBEL wyciąga spod stołu walizkę, zdejmuje mundur i przebiera się w strój kominiarza
Panowie, wojna się skończyła.
do bunkra wpadają żołnierze radzieccy
FELDEBEL
Przepraszam, inne kominy w mieście czekają.
Odsuwa żołnierzy i spokojnie wychodzi z bunkra na ulicę.
KARLIK zagubiony
Ale jak to? Skończyła się i już?
Cięcie. Załoga przejeżdża czołgiem pod Bramą Brandenburską.
SZYMUŚ WINIAK
Jak się cieszę, że opuścimy biedne poletka na bagnach Prypeci i przeniesiemy się na żyzne Ziemie Odzyskane.
KOSMA
Przecież ty pochodzisz spod Torunia!
SZYMUŚ WINIAK
Ale moja druga babcia mieszkała na Białorusi. Pawlaczka primo verobyła.
KARLIK
Primo veto się mówi, baranie!
KOSMA
A ja się cieszę na samą myśl o Trasie Łazienkowskiej w naszej zrujnowanej stolicy! Właśnie, właśnie. Ktoś z nas musi pojechać do Warszawy i donieść o zwycięstwie. I to będziesz ty Szymuś!
Napuszona, lecz radosna muzyka. Cięcie.
Napis: w tym samym czasie, w ruinach Reichstagu.
ROKOSZOWSKI – starszy mocno mężczyzna w mundurze marszałka o dobrotliwym uśmiechu, budząc się z drzemki
Który to dziś mamy?
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Ós… milknie kopnięty pod stołem przez BIEŁORUCZKĘ w mundurze podpułkownika obwieszonym medalami Bohatera ZSRS
BIEŁORUCZKA
Już dziewiąty, towarzyszu marszałku! Zwycięstwa to dzień!
ROKOSZOWSKI
Aaa… kto jest na musie?
BIEŁORUCZKA
Ja, towarzyszu marszałku.
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Musi to na Rusi, panie marszałku, a w Polsce…
BIEŁORUCZKA
Nie przeginajcie, Kwiatkowski! Do rzeczy!
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Sto dziesięć, obywatelu marszałku!
ROKOSZOWSKI
To ja dam… sto dwadzieścia!
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Sto trzydzieści, oby…! milknie, kopnięty ponownie przez BIEŁORUCZKĘ
BIEŁORUCZKA konfrontacyjnie
Pan marszałek daje sto dwadzieścia!
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI z rezygnacją
Pas, towarzyszu marszałku!
Grają chwilę i kończą partię
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
A obywatelowi marszałkowi to zabrakło do tych stu dwudziestu…
BIEŁORUCZKA
Jak zabrakło? Jak zabrakło? Towarzysz marszałek wziął przecież trzy dziewiątki, razem 27 i proszę, ma jeszcze naddatek!
PUŁKOWNIK KWIATKOWSKI
Myślałem, że dziewiątki są po zero…
BIEŁORUCZKA
Sami jesteście zero… Niepewny element. Ojciec robotnik z 30-letnim stażem pracy, urodzony na obszarze Związku Radzieckiego, ale matka – stajenna z panami się gziła i zarazą bogoojczyźnianą przesiąkła! Powiedzcie no szczerze, czy wy w ogóle jesteście za zniesieniem senatu? Pewnie w skrytości ducha tęsknicie do Andersa i Maczka, ot co! A to już otarcie się o zdradę!! Towarzysz marszałek zaraz was zdegraduje!!!
ROKOSZOWSKI przysypia, chrapiąc
BIEŁORUCZKA zrywa Pułkownikowi Kwiatkowskiemu pagony i każe żołnierzom go wyprowadzić.Cięcie.
Napis: Gdzieś na Ziemiach Zachodnich.
Pole. W jego głębi czołg T-34 z zaprzężoną z tytułu żniwiarką. Nostalgiczna muzyka ludowa. Z wieżyczki wychyla się uśmiechnięty Szymuś Winiak i patrzy w przestrzeń przed nim. Z nieba spływa biały orzeł i siada na ziemi kilkanaście metrów od Szymusia. Orzeł zaplątuje się w leżącą na ziemi siatkę, która nieco dalej przechodzi w stojące ogrodzenie. W tyle na murze budynku gospodarczego widać na czerwonym transparencie białymi literami pisane hasło: „Od socjalistycznej odnowy nie ma odwrotu!” Choć nie widać już orła, słychać jego szamotanie się w potrzasku. Odjazd kamery. Cięcie.
Napis: Poczdam, lato 1945 roku.
STALIN
Pan prezydent raczy przełożyć?
TRUMAN
Jasne.
STALIN i radziecka część sali śmieją się.
Zechce pan rozdać.
TRUMAN
Pewnie.
STALIN i radziecka część sali śmieją się ponownie.
TRUMAN
Z czego się pan śmieje? Że jesteśmy nowi w tym gronie?
STALIN
Nie, nie, nie rozumie pan - słowiański humor sytuacyjny.
Gra w karty toczy się.
ATLEE
Chciałbym powiedzieć, to znaczy wydaje mi się, że w brydża gra się 52 kartami.
TRUMAN
A to nie gramy w pokera, bo akurat ful mi wpadł - asy na króle?
ATLEE
Byłby pan łaskaw powiedzieć w co gramy, marszałku Stalin?
STALIN
W najpopularniejszą u nas grę - durnia. Przegraliście panowie. Europę po Łabę biorę ja.
N.T.B.C.
Inne tematy w dziale Rozmaitości