master cv master cv
72
BLOG

Opowieść elekcyjna

master cv master cv Rozmaitości Obserwuj notkę 0

W pewien ciepły czerwcowy dzionek rycerz Bronko z Obornik, herbu Największa Laska, wracał sobie do swego letniego zamku na pograniczu litewskim, gdzie czekała na na niego w wysokiej wieży wierna małżonka. Okoliczności przyrody były przednie i nastrajały rycerza niezwykle pozytywnie. Woda, stojąca gdzieniegdzie w rozległych sadzawkach po wiosennych ulewach, spływała spokojnie w jedyną słuszną stronę, na sejmiku powiatowym Bronko rządził i dzielił, występując raz jako jego przewodniczący, raz jako przedstawiciel króla. Tę ostatnią funkcję Bronko uzyskał dość fortunnym zrządzeniem losu po pamiętnych wydarzeniach w ziemi smoleńskiej.

Bronko tuptał zatem do rodowej siedziby tak wzniosły i rozanielony, że najpierw koń jego potknął się o żabę, a potem Bronko wywinął takiego hołubca na spotkanie z gościńcem, że prawie ją potknął. Wstał jednak i godnie sie otrzepał z kurzu.
- Pięćdziesiąt jeden - powiedziała żaba.
- Pięćdziesiąt jeden! - ucieszył się Bronko. - A inni wiedzą?
- Rozgłosiłam jak należy.
- Wspaniale! - rozradowany Bronko podniósł i pocałował żabę, która zmieniła się w nadredaktora uniwersytetu magii werbalnej - czarnoksiężnika Adama Nipulatora i odleciała na skrzydłach wszechwiedzy oraz wyższości moralnej za horyzont.
- Pięćdziesiąt jeden - powtórzył Bronko i kopnął z uciechy przydrożną moherową wierzbę, która zaskoczona zapomniała zapłakać.

- Wygrałem! - oznajmił Bronko po przybyciu do rodzinnego zamczyska.
Wypuścił właśnie z loszku głodowego w wieży swoją lubą i oglądał ją na wszystkie strony. Na szczęście coraz mniej przypominała lewiatana i niedługo można będzie spokojnie pokazać ją na dworze.
- Z kim wygrałeś? - spytała z drżeniem warg jego niewiasta.
- Ze Sławojarem Krępym, herbu Kaczka Złota, ma się rozumieć.
- Jak to wygrałeś? - zdumiał się rycerz Franciszek, Który Nie Używał Pierwszego Imienia, a który często przebywał w warowni, wspierając Bronka na duchu.
- Przecież elekcja jeszcze nie zakończona?
- Tak, ale poleciłem przygotować kwestionarium responsoryjne, którego wyniki miażdżą Sławojara, wieszcząc moją wielką wiktorię. O właśnie przybywają gońce z potwierdzeniem. Bo jestem lepszy, wyższy i mam pięknego wąsa.
Skinął na pole, gdzie na potężnych rumakach pojawili się dwaj posłańcy, przybliżając się nieubłaganym tętentem. Rycerz Franciszek, Który Nie Używał Pierwszego Imienia rozpoznał w jednym z nich starego sługę rodziny Michała, herbu Tewu, w drugim zaś młodego i żwawego Sławoja, który, choć z plebsu pochodził swój spryt i rozum miał, przez co na różne posyłki był używany.
- Zwycięstwo? - zapytał Bronko.
- Zwycięstwo! - zapewnił go ochoczo Sławoj.
- A gdzie biskup z koroną?
- No cóż, ceremonię na razie odłożyć musimy. Do drugiej tury elekcji.
- Do drugiej tury elekcji? - ryknął z wściekłością Bronek. - Przecież ja już wygrałem.
- No moralnie tak. I wizerunkowo. Zmiażdzyłeś Sławojara. - przytaknął sławoj. - Do trybunału go zawlokłeś. Pozostaje jeszcze formalność...
- Jaka formalność? Przecież robiliście kwestionarium i wszystko miało....
- A jak robiliście to kwestionarium? - wtrącił rycerz Franciszek, Który Nie Używał Pierwszego Imienia, odbierając z dłoni Sławoja opatrzony pieczęcią pergamin.
- Janko z Grzegorzem na echo, a my z Michałem na tę, no... kukułkę. - wyjaśnił Sławoj.
- Na echo i na kukułkę?
- Na echo to się idzie w dogodne miejsce, wykrzykuje imię danego kandydata i czeka ile razy padnie odpowiedź. Na Bronka padło pięciokroć, na Sławojara jeno trzy razy. A na kukułkę to idzie się do lasu i pyta: "zazulu, niebożę ile na Bronka głosów paść może". Potem pyta się o Sławojara i inkszych konkurentów. A zazula odpowiada.
- I jak wypadło?
- Na Sławojara trzy dziesiątki, na Bronka dwie dziesiątki więcej.
- Tak dużo?
- Zazula jest bardziej reprezentatywna.
- Ale powiedzcie szczerze - spytał rycerz Franciszek, Który Nie Używał Pierwszego Imienia machając pergaminem z wynikami elekcji - nie rasowaliście zazuli?
- No trochę, prawdę rzekłszy, rasowalim - przyznał Sławoj. - Kazałem Michałowi za dąb wleźć i nieco pokukać, coby próba i rzetelność większe były. Nie było nakazu, żeby nie rasować.
- A nie można było zapytać tych co szli do elekcji?
- Gdzie tam - skrzywił się Sławoj. - Stać kołkiem dzień cały i mizdzrzyć się do tych warchołów? Nie po to uczone sposoby mamy, byśmy czas na stare, zamierzchłe metody tracili. A o drugą turę się nie trapcie. Przeciągniem na swoją stronę Grzegorza, herbu Czerwień Oswojona, ale tak szczwanie i po cichu. Wyślem heroldów co Sławojarem gmin będą straszyć. A w przeddzień elekcji zorganizujem wielką ucztę u tego no, Wierzynka i ty Bronko będziesz gości podejmował.
- Naprawdę mogę? - ożywił się Bronko i podkręcił wąsa. - W Krakowie już raz mnie prawie wygwizdali.
- Teraz ja cię wesprę, kumotrze - oświadczył rycerz Franciszek, Który Nie Używał Pierwszego Imienia. - Bo choć nikczemni łgarze gadają, że ta szrama na mym obliczu w bójce na tarnobrzeskich wałach poczyniona, to ja w tym kraju rękojmię zgody daję. I kto mi rękawicę rzuca, ten mieczem chce wojować ,wojnę wywołać. Zaś ja  mu odpowiadam, że zbierze to co posiał.
Tu pogroził pięścią niewidocznemu Sławojarowi, który, jak w głębi serc wszyscy się obawiali, mógł lada chwila nadciągnąć od wschodu.

master cv
O mnie master cv

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości