meaculpa meaculpa
1379
BLOG

Napiszę krótko: trzeba stąd spie...ać!

meaculpa meaculpa Gospodarka Obserwuj notkę 13

 

Jestem świadomym i jawnym przeciwnikiem „teorii globalnego ocieplenia” spowodowanego działaniem człowieka.

Przypomnę tylko podstawowe fakty;

  1. człowiek wytwarza 3-4% CO2

  2. CO2jest gazem niezbędnym do tzw. Wegetacji roślin

  3. z ekonomicznego punktu widzenia „globalne ocieplenie” jest ZJAWISKIEM KORZYSTNYM

  4. Największymi emitentami CO2są Chiny, Indie i USA

  5. Polska ograniczyła emisję gazów i pyłów o 40% w stosunku do poziomu z 1989

  6. Polska ma jedne z największych w Europie złóż węgla kamiennego i brunatnego

 

Kiedy zatem czytam takie informacje:

 

Zła wiadomość dla polskiego przemysłu - unijny Komitet Rady UE ds. środowiska zdecydował, że tzw. paliwem referencyjnym określającym ilość uprawnień do emisji CO2 dla firm będzie gaz.

Środowe obrady Komitetu były burzliwe i skończyły się wieczorem. Polska nie zdołała zebrać mniejszości blokującej, choć przez chwilę wydawało się, że to się uda. Nie poparła nas jednak większość pozostałych krajów z Europy Środkowej.

Zgodnie z europejskim systemem handlu emisjami gazów cieplarnianych w okresie 2013-20 (EU ETS III) przemysł i ciepłownictwo będą miały prawodo pewnej liczby bezpłatnych uprawnień do emisji CO2.

Komisja Europejska proponowała, aby wskaźnikiem była emisja CO2 przy wykorzystaniu gazu. Polska proponowała, by wskaźniki opracowywać odrębnie dla każdego paliwa. Chodziło o to, by węgiel, który przy spalaniu emituje aż dwa razy więcej CO2 niż gaz, nie był z góry skazany na porażkę. Ale Komitet nie zgodził się na tę propozycję.

Bardzo aktywnie walczył przeciw gazowemu wskaźnikowi amerykański koncern International Paper, który ma wielką fabrykę w Kwidzynie. Ale nie poparła go ani europejska organizacja przemysły papierniczego CEPI, ani największa organizacja firm w UE - Business Europe. - Firma zostanie ukarana ogromnymi obciążeniami tylko dlatego, że zainwestowała 800 mln dol. w Polsce, w której dominującym paliwem jest węgiel kamienny - od 2013 r. Przy emisji na poziomie 677 tys. ton dwutlenku węgla rocznie. Licząc po 30 euro, wychodzi ponad 20 mln euro rocznie. Zaś przejście na gaz wymaga inwestycji rzędu 170 mln zł. - Uważamy, że to swoisty podatek od tego, że zdecydowaliśmy się prowadzić działalność w Polsce - żali się Krzykowski prezes IP.

Polska czeka także na wytyczne w sprawie zasad przydziału CO2 dla elektrowni. Dopóki nie zostaną wydane, raczej nie ruszy budowa nowych siłowni, bez których za kilka lat będziemy mieli deficyt prądu.

Miałem nadzieję, że po klapie szczytu w Kopenhadze i ujawnieniem manipulacji danymi odnośnie poziomu CO2 ekofaszyści odpuszczą...

A tu proszę nie chcą, ale muszą obronić świat przed szkodliwą działalnością człowieka!

Szacowany wzrost ceny np. energii elektrycznej 22-300% - jak wiemy za wzrostem cen energii idzie zawsze – czasami nawet lekko wyprzedzając – wzrost wszystkich innych cen.

Tu opinia eksperta:

http://www.energsys.com.pl/files/pliki/O_prognozach_ETS.pdf

http://chemia.wnp.pl/polska-chemie-czeka-zaglada,128023_1_0_0.html


Straszne pieniądze” zostaną wyciągnięte z naszych kieszeni! Dla naszego dobra oczywiście!

Celem jest zdobycie władzy, a nie troska o klimat”
Siłą napędową konferencji w Kopenhadze nie jest troska o klimat, z którym nic złego się nie dzieje, a który od lat dziesięciu zaczął się ochładzać. Jest nią perspektywa zdobycia władzy nad światem oraz trylionowych zysków z handlu niczym, niczym bowiem są zezwolenia i limity ze sprzedaży limitów CO2 – pisze specjalista ds. klimatu profesor Zbigniew Jaworowski.

W Kopenhadze mają być podjęte decyzje w sprawie przedłużenia i znacznie zwiększonego ograniczenia emisji CO2 ustalonych w Protokóle z Kioto, do których wypełniania do r. 2012 zobowiązało się 187 państw. Zobowiązań nie spełniono. Zamiast wyznaczonej w Kioto redukcji emisji gazów cieplarnianych o 5,2 proc. w porównaniu z r. 1990, ich emisja do roku 2004 wzrosła w skali świata o 38 proc., w Japonii o 11 proc., w USA o 20 proc., w Hiszpanii o 50 proc., w Indiach o 103 proc., w Chinach o 150 proc., a samej „starej” Unii Europejskiej (15 krajów) o około 7 proc. Natomiast Polska w tym czasie obniżyła swoją emisję CO2 o 18 proc. od 1990 r. i 32 proc. od 1988 r.

Mniej o 503 mld zł

Jednak Bruksela zmusza nas do dalszej redukcji obecnej emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku. Gdybyśmy spełnili ten wymóg i pozostałe żądania (czyli 20 proc. wzrostu wkładu energii odnawialnej, 20 proc. wzrostu wydajności energetycznej i 10 proc. tu zużycia biopaliw), to wedle ekspertyzy zleconej przez polski rząd znanej firmie konsultingowej Ernst & Young w 2030 roku polski produkt krajowy brutto byłby mniejszy o 503 miliardy złotych, czyli sięgnąłby około 50 proc. PKB z 2007 roku. To dramatycznie obniżyłoby poziom życia Polaków.

Ale w Kopenhadze zastawia się na nas znacznie groźniejsze pułapki. W opublikowanym przez ONZ projekcie Protokołu z Kopenhagi, który miałby na następne dziesiątki lat zastąpić „Kioto”, przedstawiono kilka wersji ograniczeń emisji CO2 do roku 2050, sięgających od 50 do 95 proc. emisji z 1990 roku. Przez kilka następnych lat emisja miałaby zmniejszać się po 5 proc. rocznie. Byłaby to największa rewolucja w historii, która dramatycznie odbiłaby się na dobrobycie całego świata.

Koszt dla rodziny: 1 tys. zł mniej

Gdyby przyjęto do roku 2020 nawet tylko ograniczenie 40 proc., to wg oceny Sztokholmskiego Instytutu Środowiska (SEI) wprowadzenie tego scenariusza kosztowałoby każdą 4-osobową rodzinę około 1 tys. zł miesięcznie przez następne dziesięć lat. Za dziesięć lat, po roku 2020, koszt ten dla przeciętnej rodziny wzrósłby ponad dwukrotnie, czyli powyżej 24 tys. zł rocznie. W Polsce, gdzie około 95 proc. całej energii produkowane jest z paliw kopalnych, byłby on wyższy niż obliczony przez SEI. Mam wrażenie, że nasz rząd zdaje sobie z tego sprawę, natomiast większość społeczeństwa nie. Jego opinia została uformowana przez zmasowaną kłamliwą propagandę „ekologiczną”, przedstawiającą naturalne błogosławione Ocieplenie Współczesne jako zawinioną przez człowieka katastrofę klimatu.

Czyhające zagrożenia

Jednak zagrożeniem czekającym nas w Kopenhadze, znacznie większym niż ograniczenia emisji CO2 i wynikający z nich kolosalny wzrost podatków, katastrofalny wzrost cen energii i wszystkich zależnych od niej dóbr i usług, są inne zapisy liczącego 181 stron projektu Protokółu z Kopenhagi. Z paragrafu 36 i 38 projektu wynika, że Protokół ma spełnić cztery cele: (1) utworzyć niewybieralny rząd światowy; (2) przekazać dorobek i bogactwa krajów uprzemysłowionych do krajów Trzeciego Świata; (3) stworzyć mechanizmy siłowej egzekucji postanowień traktatu w sprawie ograniczeń emisji gazów cieplarnianych i (4) doprowadzić do utraty suwerenności Polski i wszystkich państw-stron Protokółu. W projekcie Protokółu są również zapisy blokujące możliwość przyszłego wycofania się z dokumentu i kurateli rządu światowego bez zgody wszystkich pozostałych państw-stron. Jest to próba zniewolenia pod pretekstem walki z rzekomym ocieplaniem klimatu przez człowieka.

Co z tym ogrzewaniem klimatu?

Fundamentem Protokółów z Kioto i Kopenhagi jest hipoteza ogrzewania klimatu przez człowieka, nigdy nie udowodniona. Jest ona produktem modeli komputerowych, które nie są w stanie odtwarzać ani obecnego, ani dawnego klimatu. Protokóły podpierają się jedynym, monopolistycznym źródłem informacji klimatycznej: raportami Międzyrządowego Zespołu do Zmian Klimatu (IPCC), organizacji stworzonej przez ONZ i spełniającej wiernie jej polityczne zamówienie, czyli obwinianie człowieka za katastrofalne ogrzewanie klimatu. Od pierwszego raportu IPCC z r. 1990 metody i rzetelność ocen naukowych tego ciała była ostro krytykowana, m.in. w artykułach redakcyjnych czasopisma „Nature” w latach 1991 i 1994. Wielokrotnie proponowano uzdrawianie IPCC, co wobec upolitycznienia tej instytucji oczywiście nie mogło się udać. Jak napisałem w r. 2004 w oświadczeniu dla Komisji ds. Handlu, Nauki i Transportu amerykańskiego senatu, „choroba IPCC jest nieuleczalna”. Obecnie po wybuchu afery „Klimatgate” pojawiają się głosy nawołujące do zlikwidowania tej instytucji.

Wybuchowa korespondencja

„Klimategate” wybuchła, gdy ujawniono korespondencję naukowców z najważniejszych na świecie ośrodków zbierających dane klimatyczne: w Wielkiej Brytanii Climate Research Unit – CRU należący do Uniwersytetu Wschodniej Anglii, a w Stanach Zjednoczonych Goddard Institute for Space Studies – GISS oraz National Climatic Data Center – NCDC. Czołowi pracownicy tych instytucji są wiodącymi współpracownikami IPCC. Jak się okazuje, ujawnienie nastąpiło nie w wyniku akcji zewnętrznych hakerów (porównywano ich w blogach do polskich pogromców Enigmy), lecz prościej, bezpośrednio przez pracowników CRU poruszonych wyjątkową skalą oszustw i niegodziwości, zagrażających całemu światu. Autentyczność korespondencji potwierdził szef CRU profesor Phil Jones. Uniwersytet Wschodniej Anglii rozpoczął śledztwo w jego sprawie, a Jones 1 grudnia złożył swoją dymisję. Jak wynika z ujawnionej korespondencji, naukowcy fałszowali dane pomiarowe, usuwali te, które im nie pasowały, inne ukrywali, korumpowali recenzowanie prac naukowych, odmawiali ujawniania danych pomiarowych, blokowali publikowanie prac niezgodnych z ich pracami, powodowali dymisje redaktorów czasopism naukowych, którzy ośmielili się opublikować krytykujące ich prace, a nawet wyrażali radość z powodu śmierci jednego z nich. Najgorsze być może jest to, że w ośrodku CRU doprowadzili do kompletnego chaosu w największej bazie danych temperaturowych z całego świata, w której część wyników znikała, a inne były błędne. Program komputerowy CRU zawierał błędne kody i był sztucznie naciągany, tak by ukryć Ocieplenie Średniowieczne. Na miejsce brakujących danych „syntetyzowano” nowe, a zafałszowane oceny trendów temperatury przesyłano do IPCC. Na takim materiale i na pracy takich osób oparte są modele i prognozy IPCC oraz decyzje polityczne Unii Europejskiej i całego świata.

Badania odrzucone

Podobnie postępował IPCC, ignorując niewygodne dane i ukrywając w swoich ostatnich raportach silne Ocieplenie Średniowieczne (około roku 1000), oraz Ocieplenie Holoceńskie (około 6000 – 7000 lat temu), w którym temperatura była o 7oC wyższa niż teraz, a zielona Sahara, z rzekami, jeziorami i bagnami, dawała życie stadom zwierzyny i ludzkim plemionom, które pozostawiły po sobie skalne malowidła. Pilnie ignorowano też publikacje wskazujące, że poziom CO2 w atmosferze przedprzemysłowej był podobny, a nawet wyższy niż obecnie. Od początku XIX wieku do lat 1960-tych wykonano ponad 9 tys. pomiarów CO2 bezpośrednio w atmosferze trzech kontynentów Europy, Ameryki Płn. i Azji. Te rzetelne i czułe pomiary wykonane m.in. przez laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie chemii zostały przez klimatologów całkowicie odrzucone, ponieważ wskazywały one, że średni poziom CO2 w epoce przedprzemysłowej wahał się, sięgając kilkakrotnie znacznie powyżej współczesnego. W dawnych epokach, na przykład 545 milionów lat temu, poziom CO2 w atmosferze był 23 razy wyższy niż obecnie, ale temperatura była niska, a lądy pokryte wielkimi lodowcami.

Bo teza się nie zgadzała

To wszystko nie zgadzało się z lansowanymi przez IPCC „hokejowymi” krzywymi temperatury i stężeń CO2, mającymi przekonać publiczność i polityków, że dawniej przez wieki i setki tysięcy lat nic się praktycznie nie zmieniało i dopiero w XX wieku człowiek zaczął wprowadzać CO2 do atmosfery, „niszczyć” klimat i biosferę. Dowodem na rzekomo decydujący wpływ człowieka na klimat ma być „niespotykana szybkość” Współczesnego Ocieplenia. Przyjrzyjmy się tej szybkości. Przez ostatnie 100 lat temperatura wzrosła o około 0.7oC. Ale w ciągu ubiegłych 100 000 lat temperatura globu około 25 razy podwyższała się niemal błyskawicznie o 5oC do 100C w ciągu zaledwie 30 do 40 lat, a więc kilkadziesiąt razy szybciej niż obecnie. Te dawne okresy ciepła były zawsze korzystne dla biosfery. Jak stwierdza raport Nierządowego Międzynarodowego Zespołu do Zmiany Klimatu (NIPCC) z roku 2008, w rzeczywistości nie ma żadnego dowodu na hipotezę twierdzącą, że to człowiek ogrzewa klimat.

Bo liczą się pieniądze, a nie klimat

„Klimatgate” krąży po świecie, w Google ukazało się już ponad 21 milionów razy. Dotarło do Australii, która jako jedna z pierwszych miała wprowadzić lukratywny dla biurokracji i banków, a zabójczy dla kraju, system dławienia emisji CO2, cut-and-trade (ogranicz-i-sprzedaj), na wzór średniowiecznego handlu odpustami. To „Klimatgate” wpłynął na parlament Australii, który 2 grudnia odrzucił proponowaną przez rząd ustawę nakazującą ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Może wpłynie też na otrzeźwienie innych krajów.

Siłą napędową konwentyklu w Kopenhadze nie jest troska o klimat, z którym nic złego się nie dzieje, a który od lat dziesięciu zaczął się ochładzać. Jest nią perspektywa zdobycia władzy nad światem oraz trylionowych zysków z handlu niczym, niczym bowiem są zezwolenia i limity.

Prof. Zbigniew Jaworowski”


Napiszę krótko: trzeba stąd spierdalać!

meaculpa
O mnie meaculpa

Konserwatywno liberalny: „Nie zgadzam się z tym, co mówisz – ale życie oddam za to, byś mógł mówić to, co mówisz”

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Gospodarka