Michał Tyrpa Michał Tyrpa
178
BLOG

Operation Walküre

Michał Tyrpa Michał Tyrpa Polityka Obserwuj notkę 21

63 lata temu - 20 lipca, wschodniopruskie lasy tak jak dziś nie dawały schronienia przed lejącym się z nieba żarem. Naradę sztabowców zgromadzonych w Wilczym Szańcu z nieklimatyzowanego bunkra trzeba było przenieść do drewnianego baraku. Realizując kluczowy etap Operacji Walkiria, pokiereszowany bohater kampanii afrykańskiej płk Claus Schenk Graf von Stauffenberg zamiast dwóch ładunków wybuchowych, zdołał uzbroić tylko jeden. W efekcie Wódz zamiast zginąć, wściekł się. A herosa stracono. Wraz z nim szeregi armii oczyszczono ze zdrajców. W Berlinie na powrót zapanował porządek.

Tymczasem dziś - jakkolwiek jest to zasmucające - okazuje się, że również naszych zachodnich sąsiadów dotknęła choroba niszczenia Autorytetów za pośrednictwem brudnej gry teczkowej. Obok głośnego przypadku Guentera Grassa, chwyt poniżej pasa zastosowano wobec takich luminarzy i sumień narodu, jak Martin Walser, Siegfried Lenz, Niklas Luhmann, Hermann Lübbe, Erhard Eppler, Peter Bönisch, Dieter Hildebrandt. Wymienionym osobistościom przypisano, ni mniej, ni więcej, a przynależność do Partii Marsjan… (sic!)

Łatwo się domyślić, że ta nieodpowiedzialna akcja może doprowadzić do naprawdę fatalnych skutków. Niebawem może się bowiem okazać, że wbrew oczywistości wyartykułowanej w 1985 r. przez Richarda von Weizsäckera, w 1945 r. Niemcy nie tyle zostały wyzwolone z marsjańskiej niewoli, co raczej poniosły klęskę… Naturalnie dziś podobna opinia wydaje się czystym nonsensem. Każdy kulturalny Europejczyk pamięta przecież, że po II wojnie światowej Niemcy należały do obozu zwycięzców. Po wyzwoleniu z marsjańskiej opresji otrzymali Niemcy od anglosaskich imperialistów Zachodu, potężne kredyty na odbudowę i rozruch. Zaś więzy przyjaźni zadzierzgnięte w Vichy, pozwoliły im błyskawicznie (a przy tym w sposób dla innych wzorcowy) przeprowadzić pojednanie ze słodką Francją. Niestety znaczna część prastarych germańskich terytoriów na wschodzie przeszła pod czasową administrację tych, których pułkownik von Stauffenberg już we wrześniu 1939 r. rozpoznał jako podludzi.

Z uwagi na to ostatnie trudno się przecież dziwić, że już w początkach 1945 r., gdy Fortuna definitywnie odwróciła się od rasy panów, zaczęło dochodzić do coraz liczniejszych przypadków łamania praw człowieka. Bogu ducha winnych nadludzi na masową skalę zaczęto wyzuwać z prawa do małej ojczyzny. Sprawcami byli Polacy – ci sami, którzy dotychczas tak gorliwie współpracowali z Marsjanami w zbrodniach Holocaustu…

***

Zostawmy jednak na boku zarysowaną wyżej „europejską” perspektywę. Zastanówmy się, jaki dziś może płynąć morał z tak odległych wydarzeń. Żyjemy przecież w czasach, gdy na wojskowych paradach zwycięstwa na Placu Czerwonym pamięć „niemieckich i włoskich antyfaszystów” w naszym imieniu czczą Wojciech Jaruzelski i Aleksander Kwaśniewski – godni strażnicy honoru wolnej Polski. Żyjemy w czasach, w których to nie rotmistrz Witold Pilecki, tylko właśnie pułkownik Claus von Stauffenberg lansowany jest na bohatera, który w trudnym momencie ocalił twarz Europy. Żyjemy w czasach, kiedy głową państwa niemieckiego jest „wypędzony” z Zamojszczyzny.

Ale może autorytet zamachowcy z Wilczego Szańca jednak dałoby się ocalić? I nie koniecznie poprzez wyrazy gromkiego oburzenia wobec planów zawodowych Toma Cruise’a.

Być może przypadająca dziś rocznica stanowi dobry przyczynek do tego, żeby spróbować nadać nową jakość stosunkom polsko-niemieckim? Być może Horst Köhler mógłby przyjechać do Skierbieszowa i wygłosić odpowiednie – przełomowe - przemówienie? Być może celem pokonania złej przeszłości Berthold Schenk Graf von Stauffenberg zechciałby przeprosić Polaków za to, co na ich temat głosił jego zamordowany przez hitlerowców ojciec?

Być może także nadszedł czas, aby konsekwentną od czasów „żelaznego kanclerza” politykę kolejnych pokoleń niemieckich patriotów przestać nazywać pracą na rzecz Europy, a zacząć mówić otwarcie o niemieckiej racji stanu?

Czy rzeczywiście krótka i selektywna pamięć, hipokryzja oraz buta opłacają się bardziej?

Przypomnijmy o Rotmistrzu / Let's Reminisce About Witold Pilecki on Facebook. Doświadczając kolejnych erupcji Inferno Polonico, przed oczami duszy widzę Witolda Pileckiego, który do nas, wolontariuszy akcji społecznej "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki mówi"), mówi:"Z powodu mojego imienia będą was nienawidzić" (Mt 24,9)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka