Przeciwko Romanowi Giertychowi trwa postępowanie dyscyplinarne za to, że podawał się za mecenasa Aleksandry Krchy, ps. "Grażynka" - partnerki Kamila "Buddy” Labuddy – jednego z najpopularniejszych polskich youtuberów, oskarżonego o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i oszustwa podatkowe na kwotę ponad 120 mln zł. Giertych powoływał się na wpływy w prokuraturze i groził innym adwokatom, żądając dostępu do sprawy - twierdzi Wirtualna Polska.
Giertych i ogromna kasa
Jak wynika z dokumentów, do których dotarła Wirtualna Polska, Giertych już kilka dni po głośnym zatrzymaniu youtubera "Buddy" i jego partnerki w październiku ub. roku miał żądać od innych obrońców przekazania mu dokumentów. Według relacji prawników groził im i informował media, że reprezentuje Aleksandrę Krchę, mimo że – jak twierdzą – nie miała ona zamiaru korzystać z jego usług.
Skargę w tej sprawie złożyli adwokaci ze Szczecina, którzy formalnie reprezentowali parę w trakcie zatrzymań i postępowania aresztowego. Obecnie dokumenty analizuje rzecznik dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie.
Kulisy głośnej sprawy "Buddy"
Kamil Labudda, znany w sieci jako "Budda”, został zatrzymany w październiku 2024 roku wraz z partnerką i współpracownikami. Prokuratura zarzuciła im, że przez sprzedaż e-booków połączoną z losowaniami unikali płacenia 23 proc. VAT-u, odprowadzając zaledwie 5 proc. Podstawą zarzutów było także podejrzenie kierowania grupą przestępczą oraz prania brudnych pieniędzy – w sumie chodzi o obrót na poziomie 126 mln zł.
Choć para pochodzi z Krakowa, sprawę prowadzi szczeciński oddział Prokuratury Krajowej. To tam zatrudniono głównych obrońców – Mateusza Mickiewicza, Krzysztofa Tumielewicza i Kacpra Stukana. Jak podaje WP, adwokaci ci byli zaskoczeni, gdy Roman Giertych zaczął się przedstawiać jako pełnomocnik Krchy i publicznie komentować sprawę. Według relacji Stukana, Giertych miał mówić wprost: "Będziesz skończony, jeśli nie odpuścisz". Oprócz gróźb, z kancelarii Giertycha do wspomnianego mecenasa trafił mail od matki "Grażynki", w którym wypowiedziała pełnomocnictwo. Kilka minut później poseł KO wysłał do Stukana wiadomość, że dowiedział się o całej sytuacji i zażądał dostępu do wszelkich dokumentów na temat sprawy youtuberki. Krcha w areszcie zaprzeczyła w rozmowie ze Stukanem, by podjęła decyzję o rozwiązaniu współpracy z adwokatem, by zamiast niego korzystać z usług Giertycha.
Oświadczenie Giertycha nic nie wnosi
W przesłanym do redakcji Wirtualnej Polski oświadczeniu Giertych nie odpowiedział na pytania dotyczące jego zachowania wobec innych adwokatów. Stwierdził jedynie, że posiadał pełnomocnictwo. Nie wyjaśnił jednak, ile i za co przyjął wynagrodzenie, a zamiast merytorycznej odpowiedzi, jak pisze WP, skupił się na ataku na redakcję - przypominając fikcyjnego redaktora "Suwarta", który miał pisać teksty korzystne dla Patrycji Koteckiej, żony ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Według portalu trwa także spór o pieniądze, które Giertych miał otrzymać za rzekomą reprezentację - aż 150 tys. złotych, podobnie jak mecenas Jacek Dubois - mimo że jego udział w sprawie nie został formalnie potwierdzony przez klientów. Krytycy Giertycha wskazują, że mecenas pojawia się zawsze tam, gdzie jest możliwość zarobienia ogromnych pieniędzy.
Fot. Roman Giertych/PAP
Red.
Inne tematy w dziale Polityka