Michał Tyrpa Michał Tyrpa
80
BLOG

Krasnodębski, czyli kiedy dorośniemy do dialogu

Michał Tyrpa Michał Tyrpa Polityka Obserwuj notkę 16

Co prawda już dawno Krzysztof Kozłowski orzekł, że „Krasnodębskiego się nie czyta”, ale my, ludzie prości, potrzebujemy dziesiątków lat, żeby zrozumieć najoczywistsze nawet prawdy głoszone przez redaktorów najelitarniejszego z tygodników. Korzystając tedy z komfortu niedorastania do poziomu Wiślnej, sięgnąłem po dzisiejszy Plus-Minus. Natrafiwszy na artykuł będący rozszerzoną wersją wystąpienia na konferencji „Prawda, pamięć, odpowiedzialność. Powstanie Warszawskie w kontekście powojennych stosunków polsko-niemieckich”, którą na przełomie marca i kwietnia zorganizowało Muzeum Powstania Warszawskiego, jąłem nurzać się w „miazmatach” autora, którego na – excusez le mot – salonach, „się nie czyta”.

Żem zakażony wiadomymi wirusami, nikogo z moich Czytelników przekonywać nie trzeba. Nie raz przecie od prawa do lewa wytykano mi liczne winy. Poznała się na mnie i patriotyczna, „hajlująca” młódź, i dumni przyjaciele wyklętego ludu ziemii, i nawet słynny ze swej przenikliwości były Polak z Antypodów. Dlatego też pochylając się nad tekstem Krasnodębskiego, zdawałem sobie sprawę, że zamiast choć trochę się ucywilizować, choć trochę wzbić nad poziomy Ciemnogrodu, utrwalę się jeno i umocnię w tym wszystkim, czego się trzeba przed Europą wstydzić.. I w tym miejscu, niestety, nie omyliłem się ani na jotę.

Wydawało by się, że po Zdzisławie Krasnodębskim, profesorze uniwersytetu w Bremie, można oczekiwać minimum socjologicznej rzetelności. Że można oczekiwać elementarnej troski o owoce z takim trudem osiągniętego pojednania. Wydawało by się, że można po nim oczekiwać również choć trochę wyważonych sądów, a także rozeznania co do tego, które fakty dostrzegać n a l e ż y , a których absolutnie nie wypada. Tymczasem już sam tytuł jego artykułu woła o pomstę do nieba: „Nieudana próba wypędzenia z Warszawy”. Co Krasnodębski chce osiągnąć posługując się językiem konfrontacji? Kogo i do czego chce sprowokować? Czy w taki sposób tworzy się atmosferę przyjaznego dialogu między sąsiadami? A przecież wystarczyłoby, gdyby autor sięgnął do sprawdzonych wzorców mówienia o sprawach niemieckich. Do wzorców, które w ostatnich latach udało się wypracować tak wybitnym specjalistom, jak pani prof. Anna Wolff-Powęska i pan redaktor Adam Krzemiński. Czy profesor Krasnodębski nie mógłby udać się do nich na korepetycje? Jestem pewien, że wspomniani znawcy Niemiec z łatwością uświadomiliby Krasnodębskiemu jak należy pojmować imperatyw dialogu oraz polską rację stanu. Wtedy Krasnodębski nie posuwał by się do stosowania demagogicznych argumentów w rodzaju cytatów z wypędzonego z Wawelu pana gubernatora Hansa Franka, wypędzonego z Kraju Warty pana burmistrza byłych Poddębic - Aleksandra Hohensteina, oraz pana kapitana Wilma Hosenfelda i pana pułkownika von Stauffenberga. Największym bohaterom Europy, którzy dla realizacji misji cywilizowania Wschodu poświęcili nie tylko życie milionów naszych przodków, ale i własne życie, należy się dziś nasza pamięć i cześć.

Gdyby zamiast jątrzyć i judzić, zechciał prof.Krasnodębski pochylić się z empatią nad ofiarami wypędzeń z Gothenhafen, Posen, Litzmannstadt i Warschau, być może „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nie musiałby dziś uświadamiać polskiemu rządowi i polskim muzealnikom, co to znaczy święte prawo własności… I to właśnie nie kto inny, a polski socjolog z Bremy mógłby być naturalnym łącznikiem, czy wręcz pomostem między odzyskującymi godność po latach poczdamskiej krzywdy Niemcami, a otwartymi na modernizację i ucywilizowanie, prymitywnymi plemionami na Wschodzie. Tymczasem od dłuższego czasu widać, że Zdzisław Krasnodębski niweczy ów potencjał dialogu. Jeszcze bardziej złowrogie wydaje się to, że taka postawa zjednuje Krasnodębskiemu w Polsce coraz więcej chętnych słuchaczy, a nawet – o zgrozo! – naśladowców. Nie wróży to najlepiej dla polityczno-moralnej jedności naszego kontynentu.

Dlatego też, kierując się poczuciem odpowiedzialności oraz pięknym przykładem pana senatora Krzysztofa Kozłowskiego chciałbym niniejszym przestrzec przed lekturą artykułów i książek Zdzisława Krasnodębskiego. Zamiast poić się krwiożerczym, polskim nacjonalizmem, ksenofobią i antyniemieckimi uprzedzeniami, zajmijmy się lepiej czymś naprawdę pożytecznym.

Osobiście, z przyczyn oczywistych, zachęcam do nie ustawania w tropieniu szalejącego nad Wisłą, budzącego grozę swymi rozmiarami, antysemityzmu.

Przypomnijmy o Rotmistrzu / Let's Reminisce About Witold Pilecki on Facebook. Doświadczając kolejnych erupcji Inferno Polonico, przed oczami duszy widzę Witolda Pileckiego, który do nas, wolontariuszy akcji społecznej "Przypomnijmy o Rotmistrzu" ("Let's Reminisce About Witold Pilecki mówi"), mówi:"Z powodu mojego imienia będą was nienawidzić" (Mt 24,9)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka