Bardzo interesującą próbę przygotowania gruntu pod reanimację PO-PiS-u przedstawił na łamach Rzepy Jacek Kloczkowski. W tekście pt. „PO: nie czas mrozić powyborczego szampana”, autor „Z dziejów polskiego patriotyzmu”, antologii tekstów, które powinny się znaleźć na półce każdego, kto czuje się związany z polską tradycją patriotyczną, pokusił się o analizę szans, jakie stoją przed największą dzisiaj partią opozycyjną po jej dojściu do władzy. Ujmując kwestię w uproszczeniu, autor artykułu stwierdził, że z uwagi na uwarunkowania wynikające z pryncypiów, oraz te, które stanowią konsekwencje przewidywalnych strategii ewentualnych koalicjantów, po zwycięskich dla PO wyborach, jej pole manewru może być jeszcze bardziej ograniczone, niż to, które swego czasu miało PiS.
Trudno nie zgodzić się z uwagami Kloczkowskiego odnośnie stanu, w jakim znajdują się dziś partie obecne w parlamencie. Z jednym wszakże wyjątkiem.
Nie chciałbym wyjść na „podwawelskiego Fukujamę”, ale być może opinie Jacka na temat perspektyw, jakie otwierają się przed SLD, są z lekka „przeszacowane”. Naturalnie, nie zamierzam ignorować gospodarczo-biznesowej oraz „służbowej” potęgi postkomunistów. Niemniej zdaje mi się, że w kolejnych latach pozycja SLD wśród wyborców będzie sukcesywnie słabnąć. Po pierwsze najmniej liczna, betonowa część elektoratu partii, której niejeden lider może się poszczycić umysłem, jak brzytwa, wciąż wymiera. Po wtóre, możliwości zdobywania przez SLD nowych sympatyków wydają się mocno ograniczone. Pragmatycy, których między wyborcami spadkobierczyni PZPR nigdy nie brakowało, znajdują na politycznym rynku coraz lepszą ofertę. Jakkolwiek w ostatnich latach ideowa spójność obrońców „zdobyczy socjalizmu” (sprywatyzowanych banków, przedsiębiorstw itd.), w momentach próby śmiało mogła iść w konkury z osławioną karnością Rodziny Radia Maryja, nie należy sądzić, że w okresie polepszającej się koniunktury gospodarczej, uda się ją bez uszczerbku ocalić. W moim przekonaniu, proces indywidualizacji interesów krewnych i znajomych „dworu” Kwaśniewskich, mimo niesłabnącego wsparcia ze strony mediów, mimo sojuszu z postępową inteligencją spod znaku Demokratów.pl; przeważy nad najszerzej nawet pojmowanym interesem zbiorowym sierot po III RP.
I jakoś mimo wszystko nie potrafię uwierzyć, żeby dotychczasowe doświadczenia natchnęły liderów PO do wzmocnienia „lewej nogi”. Być może jestem skrajnie naiwny, ale trudno jest mi wyobrazić sobie, że pomocną dłoń do tonącego Wojciecha Olejniczaka wyciągnie np. senator Gowin.
Szczególnie w sytuacji, gdy pisowskim szefem resortu edukacji został wykładowca Wyższej Szkoły Europejskiej im.ks.J.Tischnera.
Kolejny czynnik, który w szerszej perspektywie zadecyduje o postępującym słabnięciu postkomunistów, wynika ze złamania monopolu Jedynej Prawdy, jaką wypada wyznawać w środowiskach ludzi cywilizowanych. Szkody, jakie w ideowym monopolu obozu, który na swych sztandarach wypisał „wybierzmy przyszłość” wywołuje coraz szersze przenikanie do społecznej świadomości faktów usystematyzowanych m.in. przez autora „Michnikowszczyzny”, mają charakter trwałych. Trudno generalizować na podstawie jednostkowych przypadków, ale ja sam nie raz miałem okazję oglądać tzw. efekt otwartych oczu, u osób, których potrzebę właściwej interpretacji rzeczywistości wcześniej w pełni zaspokajała dyskusja nad kolejnym numerem „Tygodnika Powszechnego”.
Konsekwencje głębokiego przeorania okolic sceny politycznej, do jakiego doszło za czasów rządów Kaczyńskich, sympatykom Platformy Obywatelskiej mogą się co prawda jawić jako rozpadlina, czy wręcz uskok tektoniczny. Mogą być jednak również postrzegane, jako nieunikniony skutek prac polowych poprzedzających i warunkujących zdrowy zasiew. Natomiast uderzenie w „teatr marionetek” (likwidacja WSI) może, ale niekoniecznie musi być przez liderów PO interpretowane jako atak na podstawy naszej suwerenności, którego ofiarą stała się polska racja stanu.
Ogromnie jestem ciekaw, czy ci, którzy odetchnęli z ulgą, kiedy Andrzej Lepper przestał być wicepremierem, będą mieli w przyszłości okazję oglądać serdeczne uściski dłoni zjednoczonych dla dobra Polski ponad podziałami - Jana Rokity i Aleksandra Kwaśniewskiego.
Inne tematy w dziale Polityka