michal.spolecznie michal.spolecznie
2439
BLOG

Kryzys ukraiński - mój subiektywny scenariusz..

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 11

..z 5 marca na koniec konfliktu i dzisiejszy komentarz.

5 marca napisałem na kolanie tekst, który zawiera następujący fragment na temat możliwego scenariuszu zakończenia obecnego konfliktu:

‘Federacja Ukrainy wschodniej ze stolicą w Doniecku i zachodniej ze stolicą we Lwowie.  Krym będzie miał specjalny status w ramach części wschodniej i być może z nazwą ‘Republika Krymsko-Tatarską’,   żeby uspokoić Turcję. Krym będzie miał opcją na włączenie go do Rosji, lub włączenie od razu bez rękawiczek, jako wola ludu w formie republiki autonomicznej, bo w końcu Rosja nie wydaje miliardów na wojnę dla zabawy.  Ukraina Wschodnia będzie pod wpływem ekonomiczno-politycznym Rosji i Rosja weźmie na siebie finansowanie tej strefy – nic tam się nie zmieni. Ukraina Zachodnia będzie sfinansowana przez MFW i będzie bardziej pod wpływem Zachodu i będzie poddana kuracji neoliberalnej, na której społeczne skutki liczy Rosja. Granica federacji będzie gdzieś na ujściu Dniepru, a na pewno z przesmykiem na Krym dla części wschodniej i dalej na północ przez Kijów, mniej więcej jak polska granica z XVIIIw. Rosja tak ustawi sprawy, żeby w części wschodniej była procentowa przewaga rosyjsko-języcznych Ukraińców, lub Rosjan. Odessa zostanie głównym portem części zachodniej, bo przy tam uprze się Zachód i upierać się powinna Polska. Człony federacji będą mogły prowadzić niezależną politykę ekonomiczną, a sporo kompetencji zostanie przesunięte na ich regionalne parlamenty. Szczegóły będą zależeć od tego, jak kryzys ekonomiczny spowodowany konfliktem uderzy Rosję i od determinacji Zachodu. Zwłaszcza, czy część wschodnia będzie miała prawo włączyć się do Rosji po referendum, czy też nie i równolegle, czy część zachodnia mogłaby wybrać kurs proeuropejski, czy ewentualnie wejść do UE za 20-30 lat. I czy Krym zostanie włączony do Rosji od razu, czy też dopiero za jakiś czas.’

Nie powtarzam tego, aby udowadniać tu, że jestem dobrą wróżką. Również  nie wiem, czy tak będzie, bo skąd mam to wiedzieć. Piszę, co rozumiem na bazie praktycznej znajomości współczesnego rosyjskiego sposobu prowadzenie polityki, choć na ‘froncie’ ekonomicznym, i dobrego wykształcenia historycznego, wliczając zainteresowanie historią rosyjskiej dyplomacji. Po prostu Rosja jest przewidywalna w realizowaniu swoich interesów i nie rozumiem, czemu ta przewidywalność nie jest jasna w tym konflikcie.

Piszę to po to, że śledząc polską prasę, odnoszę wrażenie, że ma miejsce wzmożone moralnie strzelanie na oślep. Trudno tu zauważyć jakąś chłodną i celną kalkulację, co tam się w ogóle dzieje. Co chce Rosja, jak daleko może się posunąć, co ją może zatrzymać, a co nie, jakie Rosja ma argumenty, jak tu ustawić Polskę, itd… Tylko się pisze, czego Rosji nie wolno (ale już nie pisze się, jak tego zabronić), a co powinien zrobić Zachód (zamiast analizy, co faktycznie chce zrobić). Piszę to z pewnym żalem, ponieważ brak obiektywnej oceny siły stron (a nie tylko siły moralnych argumentów) powoduje zły dobór instrumentów pracy. A widać coraz bardziej rozdźwięk między medialną narracją, a rzeczywistością.

Rzecz w tym, że to co tak sobie napisałem, zaczyna się realizować: Krym pod kontrolą Rosji, zaczyna się eskalacja na Zadnieprzu, nad czym zapewne pracują nie mniej wytrawne rosyjskie służby (piszę o profesjonalizmie w realizacji postawionego celu, nie o etyce), celem zapewne wymuszenia przynajmniej federalizacji celem osłabienia centralnej władzy w Kijowie, o czym już się zaczyna przebąkiwać w polskiej prasie.

Obawiam się, że Rosja na pewno zadba o to, że NATO/USA nigdy nie będzie mogła tam postawić swoich baz (Krym ma znaczenie strategiczne), więc pewnie włączy Krym do siebie, co najwyżej dając Tatarom lepsze warunki, niż może dać Ukraina.

Obawy o bilans ekonomiczny Krymu są śmieszne, bo Krym zawsze był turystycznym zapleczem Rosji, stąd rosyjscy turyści tam przyjadą. Ukraińscy też.

Dużo się pisze o tym, że Krym jest zależny infrastrukturalnie do Ukrainy. A kto powiedział, że Rosja w końcowych negocjacjach nie zrobi artykułu w umowie gwarantującego utrzymanie dostaw? Pewnie tego dopilnuje. Tak trudno to przewidzieć, zwłaszcza jak dojdzie do federalizacji Ukrainy?

Innym problemem jest to, że ponoć Prawy Sektor, który grozi zniszczeniem rurociągów na Zachód (czyli do Polski), jeśli Rosja wejdzie na Zadnieprze. Byłoby chichotem historii, gdyby Nordstream wybawił Polskę z kłopotów energetycznych. A jeśli dojdzie do ‘banderalizacji’ Zachodniej Ukrainy, to jak powinno się układać relacje z kontynuatorami (ostrzegam, drastyczne treścizbrodniarzy mordujących naszych przodków w 1943-44, a wcześniej pomagających wysyłać na śmierć Żydów z tamtego regionu (też pewnie przodków niejednego czytelnika S24)? To tak, jakby rozmawiać z NSDAP… Mylę się? A, czy Prawy Sektor respektuje polskie granice? Tak, czy nie? Co pisali w ostatnich latach na ten temat?

Problem polega na tym, że Rosja działa krok, po kroku. Stąd we właściwym (czyli zapewne po podpisaniu traktatu z Ukrainą i zakończeniu mediacji Zachodu) czasie wymierzy Polsce ekonomicznego kopniaka przez selektywne sankcje, co się odbije na iluś tam miejscach pracy. Raczej nie Niemcom, czy Francji. Bardziej Polsce i Litwie. Jeśli ktoś uważa, że Rosja odpuści, a zajmuje się polityką, czy pisze o tematyce, to niech zmieni zawód.

Sankcji Rosja również się nie boi, bo po pierwsze nie jest tak wrażliwa na gniew wyborców w wyborach (Zachód też poniesie konsekwencje ekonomiczne – masowo tam eksportuje technologie, które z przyjemnością dostarczą Chiny, czy Korea Pd.), a po drugie może spokojnie operować armią i ma tam zapewne silną agenturę. Zachód wojsk nie wyśle.

Mój problem polega na czymś innym. Widać w Polsce czarno, na białym brak trzeźwej oceny rozwoju sytuacji i zapewne też stąd też dobrane instrumenty niekoniecznie są trafne. Jeśli cele Polski nie współgrają z realistycznymi możliwościami, to czy odpowiedź na realny koniec konfliktu ze wszystkimi jego konsekwencjami będzie słuszny?Np. czy zacznie się histeria zbrojeń na masową skalę, czy też może padnie odpowiedź, gdzie trzeba usprawnić system polityczny w Polsce, aby mógł w przyszłości umiejętnie odpowiadać na takie ryzyka? Niestety, widać tu słabość polskiej polityki i jej zaplecza analitycznego, co jest przykrywane przez piar.

Powtarzam moje pytania z tekstu z 5 marca, które moim zdaniem są kluczowe do wyciągnięcia właściwych wniosków z obecnego kryzysu. Niektóre pytania skróciłem:

Po pierwsze, rosyjska inwazja odbywa się wg perfekcyjnie przygotowanej strategii i sprawnej taktyki. To jest wielki plan, którego przygotowanie nie trwa ani tydzień, ani miesiąc, świadczący o totalnej infiltracji regionu przez rosyjskie służby i ich profesjonalizmie (nie piszę tu o etyce). Rosja to ma przygotowanych 10 różnych scenariuszy z wypracowanym płynnym przechodzeniem z jednego w drugi i 10 ruchów do przodu. Ile ruchów do przodu Rosji zna Polska obserwując wypowiedzi medialne? I o czym to świadczy?

Po drugie, jak się ma polska strategia obronna i realizowana na jej podstawie modernizacja armii do obecnej sytuacji? Czy przewiduje taki punktowy scenariusz na Litwie (korytarz z Białorusi do Kaliningradu),  czy na Estonii i Łotwie? Czy jest przygotowana w takiej sytuacji na opcję szacha Iskanderami dla Polski (czyli taktyczną bronią nuklearną) i równoległym zostawienie Polski na spalonym przez sojuszników z NATO posiadających broń nuklearną?

Po trzecie, co bardzo ważne, czy analizowana jest postawa naszych sojuszników w NATO w kontekście obrony zobowiązań z Memorandum Budapeszteńskiego? I jakie to ma znaczenie dla ich wiarygodności oraz polskich decyzji, jaką odstraszającą broń możemy mieć, a jaką nie? Czy nie należy zacieśnić współpracy obronnej z krajami podzielającymi nasze obawy, jak Szwecja, Finlandia, Norwegia, czy Turcja, wliczając w to więzi naszych przemysłów obronnych w modernizacji naszej armii? To solidni partnerzy, którzy albo mają silne armie, albo najlepsze technologie. I podobnie jak my dobrze znają Rosję z autopsji. Współpraca ze Słowacją, czy Litwą to marnowanie czasu, bo nie mają żadnego potencjału militarnego-niech zabiegają o bazy USA. Zwłaszcza Litwa by się chętnie za Polskę schowała, jak to było między XVI a Xviii.. Może to lepiej, niż żyć złudzeniami odsieczy z krajów, które odrzucają formowanie wspólnych jednostek bojowych i rozlokowywanie ich w regionach realnego zagrożenia, czyli na Wschodzie EUropy? Trzeba bacznie analizować, jak USA i Anglia dotrzymają gwarancji dla Ukrainy.

Po czwarte, czy nasza armia ma odpowiedni stan liczebny na takie nowe ryzyka, w tym biorąc pod uwagę niepewność co do naszych sojuszników? A jak nie, to jaka liczebność by była w stanie zmniejszyć dysproporcje z potencjalnym agresorem i na ile nas faktycznie stać? I czy obecny budżet jest optymalnie wydawany? Czy polska armia, choćby 100-tysięczna, czy jest po 25 latach nowego systemu dobrze przygotowana do natychmiastowych działań? Na podstawie jakich analiz i scenariuszy zlikwidowano szkolenie wojskowe polskich obywateli? Czy na bazie tych samych scenariuszy prowadzi się obecną polskę politykę wschodnią?

Po piąte, czy Polska nie powinna zacząć inwestować dużo większych sum, niż obecnie w badania i rozwój nad technologiami zbrojeniowymi, zwłaszcza mającymi realny potencjał odstraszania, zamiast liczyć na stałość dostaw z sojuszniczych krajów, jeśli zawiodą w obecnym krymskim kryzysie (jeśli oczywiście będą chcieli je dostarczyć, np. rakiety do F16 zasięgu 2500km. A jeśli nie będą chciały, to czy trzeba zmienić dostawców, czy nie??)? Obiło mi się o uszy, że wojsko uważa, że polski przemysł ma dostarczyć, co chcą, albo kupią to za granicą. Ograniczone podejście, bo  jest jeszcze taki koncept, jak bezpieczeństwo technologiczne, o które się otarliśmy, gdy się okazało, że Izrael dał jakieś kody od dronów, które sprzedał Gruzji, Rosjanom. Naszymi głównymi partnerami technologicznymi, wliczając zakup broni, powinny być kraje, które zdadzą egzamin podczas obecnego krymskiego kryzysu.

Po szóste, czy polskie zaplecze analityczne sprawdziło się w ocenie tego, co się dzieje na Ukrainie, zwłaszcza analizy możliwych scenariuszy zakończenia konfliktu, nawet jeśli będzie to faktyczny triumf Rosji? A czy polska prasa celnie analizuje rozwój sytuacji i dobrze informuje? Jakie tytuły były obiektywne? I jakie z tego trzeba wysnuć wnioski?

Warto myśleć i być krytycznym.

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka