Dla Sosenki, jak się należy :)
***
Zdarzyło się, że w trakcie wakacji przyjechał do nas starszy brat, który zaprzągł młodsze rodzeństwo do kieratu i razem zrobili rowery. A mnie napadło i stwierdziłam: jedziemy!
Wsiedliśmy, pojechaliśmy. Jachoo myślał, że to będzie taka mała przejażdżka wokół wsi i nawet bluzki nie chciało mu się wkładać. Jedziemy drogą przez wieś, trzeba zawracać, a ja mówię:
– Jedziemy dalej, ludzie!
Jachoo stwierdził, że bez koszulki dalej się nie zapuszcza, a my, same baby, ruszyłyśmy na podbój świata. Wyjechałyśmy na główną drogę, która nazywamprzelotówką – wiedzie wprost do przejścia granicznego w Sławatyczach i jest gładka jak stół. 4 kilometry przez naszą wieś, 5 kilometrów do dalszej wsi, to było dla nas mało. Zrobiłyśmy postój w jeżynach, gdzie zdobyłam szramę w poprzek ramienia – przedzierając się przez rów nadziałam się na… śliwkę...
Bez dłuższego zastanawiania się postanowiłyśmy wracać dookoła. Co za problem? Pierwszy raz na rowerze w tym miejscu, ale przecież wszystkie drogi prowadzą do Rzymu…
Na tym odcinku droga wiodła przez las. Na ulicy kładły się cienie dające wytchnienie zgrzanej głowie, a po obu stronach między zielonymi drzewami błyskało wesołe słońce. Okolica bajkowa wprost. Miałam wrażenie, że zaraz z którejś strony zobaczę jakieś stworki – elfy, czy krasnoludki?
Gdy zza lasu ukazały się najzwyczajniejsze domy ludzkie, a zaraz potem szkoła naszej znajomej poczułam trochę żalu. Ale w końcu życie to nie bajka.
To była zwykła wycieczka, rower, trasa, postoje w rowach i nowe okolice. Ja chciałam jeszcze bardziej kręcić, ale damy jadące ze mną nie zgodziły się na eksperymentalną jazdę polną drogą, która nawet na mapie ginęła w lesie.
Zrobiłyśmy porządne koło, ponad 30 km., jeśli dobrze pamiętam. Wyjechałyśmy przed wieś, a wróciłyśmy od tyłu, zahaczając o miasteczko leżące nieopodal i wracając drogą tzw. “przez pola”. W miasteczku zeżarłyśmy lody, słuchając, jak na szóstą biją dzwony w kościele.
***
Powtórzyłyśmy później fragment tej trasy, jadąc do Romanowa.
To już była zaplanowana podróż, z zapasem wody na bagażniku i pieniędzmi w portfelu.
W Romanowie jest pięknie. Do muzeum weszłyśmy spytać o ulotki – żadnych nie było, bo to nie sezon na wycieczki. Ale wokół muzeum jest park, a w parku siedzi na ławeczce Kraszewski i patrzy na taki wielki, rozłożysty świerk.
Mogę się założyć, że pod tym świerkiem mieszkają elfy.
Nieco dalej, gdy pójdzie się prosto aleją, kończą się pięknie utrzymane trawniki i żwirowane alejki. Tam jest uroczysko i taneczny krąg… Stałam, patrząc na wydeptany w ziemi ślad i wyobrażałam sobie, jak w księżycowe noce zapełnia się on tłumami faunów i nimf. Czy w ziemi nie było przypadkiem odciśniętego kopytka?...
Gdy parę miesięcy wcześniej byłam tam z przyjaciółką K., siostrą cioteczną i jej chłopakiem (w czerwcu w ramach oblewania) wypowiedziałam na głos niektóre z tych wyobrażeń. Zamilkłam, gdy zobaczyłam, że dziwnie na mnie patrzą.
Za uroczyskiem nie da się dalej iść, bo tam są chaszcze i pokrzywy. Trzeba wycofać się z tego zakątka i skręcić w alejkę. A ona też nie jest taka zwyczajna.
Po obu jej stronach rosną drzewa, wygięte w najrozmaitsze pozy i obrośnięte mchem. Na takich drzewach mogą mieszkać licha. Drzewa rosną na tyle gęsto, że alejka w najsłoneczniejszy dzień jest zacieniona. W takim miejscu nie można być obojętnym. Każdego opadają tam marzenia, spełnione lub te wciąż czekające na swoją kolej…
Żeby otrząsnąć się z melancholii spójrzmy na to, co jest obok alejki – miejsce z zupełnie innej bajki. Ot, kawałek ogrodu porośnięty po prostu trawą, miejsce gotowe na rozpalenie ogniska, wokół nawet stoją ławki i pieńki, niedaleko stół. Kiedyśmy tam przyjechali, koszmarnie gryzły komary, więc nasz postój z konieczności był krótki.
A nieco do przodu jest niewielka, okrągła kapliczka, a obok niej niewielki ołtarz polowy. Nasza znajoma powiedziała, że brała udział w Mszy Św. tam odprawianej. Myśmy obejrzeli puste ławki, stanęliśmy przed zamkniętymi drzwiami, po czym zawróciliśmy.
Taki był nasz pobyt w Romanowie.
***
W te wakacje zrobiliśmy, w większym gronie jeszcze jedną wycieczką. Załadowaliśmy się w samochody (dwa) i pojechaliśmy oglądać to, co zostało z twierdzy Brześć.
W pierwszym miejscu (odwiedzaliśmy kolejno punkty wyznaczone przez mapę) było pole. Strawersowaliśmy przeszkody terenowe w postaci kanionu zarośniętego zielskiem i stromych pagórków. Okazało się to niepotrzebne, gdyż brat z małą córeczką po prostu owe przeszkody obszedł dookoła…
Dalej były tylko porozrzucane kamienie, Śmialiśmy się że jakiś nadgorliwy rolnik twierdzę zaorał. Pojechaliśmy do kolejnego punktu.

Tata: tu nie ma pola!
Tam bunkry owszem były, ale jedna część niedostępna, a druga część własność prywatna. W obliczu groźnego psa wycofaliśmy się na nasze z góry upatrzone pozycje… Pojechaliśmy dalej.
W trzecim miejscu nareszcie była twierdza, jak się patrzy, ale o niej moja rodzina wiedziała wcześniej.
Wielka przestrzeń obsadzona bunkrami. Do środka wejść się raczej nie dało, z resztą to nieciekawe (bunkry otwarte dla zwiedzających przypominały wychodek; nawet ktoś dowcipny napisał z jednej strony: dla panów, a z drugiej: dla pań).
Największy bajer to było chodzenie PO bunkrach. Wspinanie się po zgromadzonych kamieniach, przeskakiwanie rozpadlin i patrzenie na świat z góry.
Jeden koniec bunkra opływała woda, a w wodzie leżała lodówka. Nieźle nas to rozbawiło.

Lodówka. Pomysłowość ludzka nie zna granic
Nieco dalej pływały łabędzie, które moje rodzeństwo z zapałem fotografowało.

Łabędzie. o razu milej, gdy rodzina w komplecie
Bunkry wrastały we wzgórza, a wzgórza porastały trawy. Wokół było dużo wody, bo w końcu cały lipiec lało – dobrze pamiętam?...
Po wzgórzach biegała moja siostra (młodsza), a ja się z niej śmiałam, że robi za Świteziankę. Ale ona była tam wcześniej i znała to miejsce. Ja odkrywałam.

Świtezianki hasające po bunkrach
W takich miejscach… zawsze brakuje mi kogoś, kto by chciał posłuchać tego, co… co one we mnie budzą, jakie uczucia wywołują. Uczucia może nie są ważne, ale w takich miejscach… są potężne.
Z braku ktosia milczę lub gadam do siebie, ale każdego, kto wtrąca się ze swoim ja w tę moją samotność traktuję jak intruza. A obcy przeszkadzają najbardziej.
Ale nie można przecież znienacka oświadczyć, że teraz bunkry są moje, nawet na 10 minut… A są one, jak się okazuje, często przez miejscowych odwiedzane.
Więc swoje pragnienie odosobnienia mogłam sobie wsadzić w nos.

Bunkier, jaki jest, każdy widzi

Ja wśród głazów

Tata znalazł pole :)
Słońce zaszło, moja mała bratanica zmęczyła się i wróciliśmy do domu.
***
Tak na szybko nie przypominam sobie więcej podróży. Spacerów było wiele, przejażdżek rowerowych też troszkę. Do tego coroczna wyprawa do Kodnia. A oprócz tego szalone zabawy, które organizowaliśmy sobie na miejscu, bez wyruszania w drogę.
Cóż, jesteśmy ludźmi, którzy w swoim towarzystwie potrafią się ze sobą bawić :)
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości