Szukam słów i nie mogę znaleźć.
Uciekają ode mnie nawet te najzwyklejsze, potrzebne na co dzień. Uciekają, gdy potrzebuję ich, by sformułować myśli.
Próbuję mówić i zacinam się. Zaczynam zdanie i w połowie uświadamiam sobie, że użyłam złej formy gramatycznej. Poprawiam się i zacinam znów. Jąkam się i bełkoczę. Dobrze, że mojej rodzinie to nie przeszkadza.
Siadam nad kartką z długopisem, a ona pozostaje pusta.
Chcę pisać i...
Wiem co, ale nie wiem jak.
Albo:
Wiem jak, ale nie wiem co.
Nie mogę stworzyć nawet najprostszego opisu dnia, posnuć refleksji, takich rzeczy, jakie tworzy Hildegarda, a ja z frajdą czytuję, bo mam w głowie zamęt.
Z zamętu wynurza się myśl przewodnia: czego uczę się dziś, żeby zdać jutro i czego uczę się jutro na pojutrze?... Z puentą: i tak nie zdam ustnego.
Z pewnym przerażeniem uświadomiłam sobie, że od czasu uczenia się do matury przestałam pisać pamiętnik. Czasem sięgam po niego i spisuję relacje z ważnych wydarzeń, czasem przepisuję notki z bloga, najczęściej wpisuję piosenki i fragmenty Biblii.
Na moje ulubione wpisy nie mam czasu (zajęcia na studiach są zbyt absorbujące, by pisać w trakcie, a po studiach nie mam chwili na nic i każdą wolną chwilę wykorzystuję na odpoczywanie...).
Zrobiło mi się żal.
A potem uświadomiłam sobie, że nawet gdybym mogła, to przecież sama nie wiem, co pisać...
Za dwa tygodnie to się skończy i będzie jak zły sen, który trzeba jak najszybciej zapomnieć.
Piszę te słowa bez ładu i składu dlatego, że mam imieniny i tak naprawdę pierwszy wolny weekend od miesiąca. Poprzednie były spędzane przemiło lub pożytecznie, ale zawsze bardzo wyczerpująco.
Teraz odpoczywam i zastanawiam się, co z tymi imieninami zrobić.
Jakoś nie mam pomysłu.
Mam w głowie natłok myśli dotyczących wszystkiego i wcale nie są one tylko głupie lub powierzchowne. Ale nie mam kiedy ich uporządkować i mój mózg robiąc to na własną rękę w nocy strasznie męczy mnie snami. Zwykle budzę się bardziej zmęczona niż w chwili, gdy się kładłam, ale najgorsze jest spanie w stresie, że pięćdziesięciu rzeczy nie zrobiłam i muszę je zrobic teraz-zaraz, bo coś się zawali.
Człowiek ma ochotę w ogóle nie zasypiać na samo wspomnienie takich nocy.
Ale ja nie o tym chciałam.
Jak już tak gadam od rzeczy, to chciałam tylko wspomnieć, że momenty przełomowe są nieznośne.
W porządku, gdy dzieje się cos dużego i uświadamiasz sobie: było tak, jest inaczej, uważałem coś, teraz inaczej to postrzegam, ekstra. Przewartościowanie i metanoja. A już najlepiej jest, gdy wiesz, czemu myślałeś tak, czemu teraz sądzisz inaczej... I czemu to służy. Gdy widzisz naprzód. Wydarzenia w perspektywie.
Najgorsze jest błądzenie po omacku we mgle, szukanie odbijając się od ścian, nawoływanie gdy odpowiada tylko echo, zadawanie pytań bez odpowiedzi - i gdy to wszystko się ciągnie, zdaje się nie mieć końca i prowadzić donikąd... Kiedy prosisz o zmiany, a żyjesz w stagnacji, kiedy chcesz robić krok naprzód, a czujesz się zawieszony w pustce...
Kiedy w nieustannym pośpiechu nie ma czasu, by stanąć i spytać: co jest naprawdę ważne?
Kiedy wracasz do domu i dowiadujesz się, że jesteś przeklęty, bo cokolwiek.
Kiedy nie wiesz dokąd uciec, bo nie wiesz, przed czym uciekasz.
To w sumie wygląda na jeden wielki idiotyzm i pewnie nim jest.
Przed chwilą obejrzałam "Raya".
Ray Charles prawie całe życie widział tylko ciemność i najbardziej się jej bał. Uciekał w muzykę i w narkotyki.
Przyszła taka chwila, gdy zrozumiał, jak bardzo niszczy siebie i ludzi wokół.
Skąd wzięła się w nim siła, potrzebna by zwalczyć koszmarne uzależnienie?
Co musi się stać, by człowiek zaczął z uzależnieniem walczyć?
Dlaczego te myśli opadają mnie i nie dają mi spokoju?
Które z tych pytań dotyczą mnie, a które odnoszą się do reszty świata?
Kabaret OT.TO jedną z piosenek zapowiadał dialogiem:
"(...)
- Idź się przespij. Sen pomaga.
- Nie mogę spać.
- Czemu?
- Bo mi chodzą.
- Gdzie ci chodzą?
- Po głowie mi chodzą.
- Co ci chodzą?
- Myśli mi chodzą po głowie."
No, to mniej więcej tak wygląda. Na szczęście kładę się spać tak zmęczona, że zanim zacznę mysleć, to zasypiam, tylko... Budzę się zmęczona tak samo...
Więc śpiewam sobie do siebie:
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości