No i w ferworze pisania i edytowania zapomniałam o najwazniejszym: o dedykacji!
Notkę tę dedykuję z serdecznymi pozdrowieniami Starszemu Gościowi. W podzięce za ogromną sympatię otrzymaną za darmo...
Czym się charakteryzuje dobra powieść?
Nieustannymi zwrotami akcji; utrzymywaniem emocji w stanie najwyższego napięcia; nieustannymi przełomami fabuły, nastroju, przełomami w bohaterach; i jakimś tam przesłaniem.
Być może to nie wszystkie i nie najważniejsze cechy dobrej powieści. Ale powiedziałabym, że to te, które od razu przychodzą do głowy. Te aspekty są też wymieniane zawsze w recenzjach książek w gazetach. :)
Wynika z tego prosty wniosek: codzienne życie, które toczy się spokojnie, czasem może monotonnie, w którym wykonuje się zawsze te same czynności według pewnego planu, jest nudne i nie nadaje się do opisywania. Nic się w nim nie dzieje, kto by to z resztą chcial czytać.
Jest jeszcze kwestia szczęśliwego zakończenia. Łatwo się domyślić, że jest ono zaskakującą puentą wcześniejszych skomplikowanych i często przykrych wydarzeń. Żeby wypłynąć na powierzchnię, trzeba się odbić od dna. A życie bez wzlotów i upadków jest wciąż na tym samym, nudnym poziomie.
Ale to wszystko można ocenić z dystansem dopiero, gdy się przebyło przepaść i ocenia jej przepastną głębię, stojąc bezpiecznie po drugiej stronie. Gdy już minęło trochę czasu i można zobaczyć swoje życie w nieco szerszej perspektywie. Gdy już się nie boi, bo najgorsze ma się za sobą. Gdy nieszczęście nie jest tak straszne, jak wtedy, gdy było nieznane, bo już się to samemu przeżyło i wyszło mocniejszym. I patrząc wstecz można powiedzieć szczerze, że życie jest piękne.
Pomyślałam, że połączę jedno z drugim i opiszę fragment mojego życia, który pasuje do schematu powieści trzymającej w napięciu, kiedy się dotyka dna, a później zdobywa szczyty. Pomyślałam, że spróbuję opisać mój kryzys. Od czasu do czasu napomykałam na blogu, że jestem w kiepskiej kondycji. Tak było. A teraz, gdy patrzę na ten czas z dystansem i widzę wyraźnie, że nie wyobraziłam tego sobie, ale naprawdę przeżyłam i że przy tym wszystkim teraz naprawdę jest lepiej.
Chciałam opisać jedną wielką pomoc, którą otrzymałam i dzięki niej kroczek po kroczku wydobyłam się z przepaści. Pomocy takich było wiele różnych, ale jedna była wyjątkowo mocna i ważna. Była i jest nadal. Ponieważ są to słowa - które zawsze i w każdej formie miały dla mnie znaczenie, które traktuję z wielką powagą i wciąż czerpię z nich życiową siłę i mądrość - oraz muzyka - która mnie prowadzi, kołysze, uspokaja, pomaga się "wyżyć", przeżyć niektóre rzeczy znów i je uporządkować, która nadaje życiu wyraz i sens, i głębię.
A konkretnie chodzi mi o twórczość zespołu Luxtorpeda.
Poznałam ich w sposób zupełnie banalny. Brat, znajomy, gazeta, tu czy tam anonse "nowy zespół Litzy! Powrót do mocnego grania! Jest moc!". Przesłuchałam na YT. "Autystyczny", "Niezalogowany". Fajne, fajne, ale większego wrażenia nie zrobiło to wtedy na mnie. A jeszcze oglądając teledysk pomyliłam Roberta z Robertem, tzn. Drężmaka z Litzą (teraz mi wstyd za taki poziom ignorancji, ale to było dawno i nieprawda :)). Schowałam w głowie gdzieś z tyłu ich piosenki i zajęłam się swoim życiem biednym i ponurym. A wtem kumpel wyskoczył z nowiną, że zaraz będzie ich koncert w Warszawie, a on ma tańsze bilety. Nie wiadomo jak, ale byłam przy kasie. I pomyślałam: "Idę!". I poszłam. Ignorując fakt, że będę właściwie sama, bo on pracując przy stoisku, gadając z morzem swoich znajomych wcale nie zamierzał dotrzymywać mi towarzystwa, o czym wiedziałam z góry. Jak to możliwe, że poszłm na koncert sama, nie wiem. Chyba było mi już wszystko obojętne. Chciałam po prostu usłyszeć sama, jak oni grają. Chyba coś mnie tam prowadziło.
Stałam przy ścianie, więc mnie tłum nie zadeptał. Scenę widziałam nienajgorzej. Słowa ledwo dało się zrozumieć. Muzyka przenikała i wywracała serce na drugą stronę, tornadem przeszła przez ciało i obnażyła moje wewnętrzne pobojowsko. Po raz pierwszy usłyszałam wiele piosenek, jeszcze z pierwszej płyty, wtedy rozpoczeli koncert od "Intra" (ach, jakże to było cudowne). Ale najlepiej zapamiętałam "W ciemności". Czy płakałam wtedy? Nie wiem. Ale teraz na koncertach przy tej piosence mam łzy w oczach. Bo ona mnie rozlicza i oskarża, a wtedy w ogóle bardzo kojarzyła mi się z moim życiem, które było dla mmnie ciemnością, bo czułam się jak w grobie, jak umierająca w szpitalu. Ale ta piosenka przy tym była lekarstwem, ponieważ niosła nadzieję. I do dziś za każdym razem ją niesie.
zbiorowe groby kompania karna
masowe mordy broń militaria
światłość w ciemności świeci
ciemność go nie ogarnia
domy starców smutek palarnia
onkologia szpital męczarnia
światłość w ciemności świeci
ciemność go nie ogarnia
To była pierwsza niesamowita nowina dla mnie. To znaczy, niby wiedziałam o tym. Niby słyszałam to nie raz. Ale wtedy jakbym usłyszała po raz pierwszy. Że światło jest mocniejsze od wszechogarniającej ciemności.
im ciemniejsza noc, tym jaśniejszy dzień
światło ma moc i nie zgasi go cień
światło ma moc ciemność jej nie ogarnia
choć cienie są zawsze po drugiej stronie światła
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
Ale jednak bardzo wyraźnie ja byłam w ciemności, w moim życiu trwała noc, która zdawała się nie mieć końca, nie mieć sensu...
dopalacze serum solaria
pro-teiny siłownia spalarnia
światłość w ciemności świeci
ciemność go nie ogarnia
zioła odwyki grzyby suszarnia
eko alergia depresja wariat
światłość w ciemności świeci
ciemność go nie ogarnia
im ciemniejsza noc, tym jaśniejszy dzień
światło ma moc i nie zgasi go cień
światło ma moc ciemność jej nie ogarnia
choć cienie są zawsze po drugiej stronie światła
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
chcesz może lek na lęk a może lek na zło
chory od przewlekłych klęsk i trosk
chcesz może lek na dzień a może lek na noc
chciałbyś mieć coś co ma lecznicą moc
Tego właśnie chciałam! Żeby się pojawiło jakieć lekarstwo, które mogłabym łyknąć i byłoby lepiej. Żeby znikło wszystko, czego się bałam, czego nie chciałam, przez co cierpiałam. Żeby już nie było tych zmartwień. Żeby coś, cokolwiek mnie uzdrowiło...
to jest ta noc
droga zgubiona w nałogach
moda styl życia na pokaz
to pociąga za sobą nieszczęście
wszystko by stać się kimś innym niż jesteś
po co ta wrogość do siebie
to co w tobie prawdziwe jest piękne
po co ta wrogość do siebie
to co w tobie prawdziwe jest piękne
Nie chciałam być sobą. Źle mi było ze mną. Bardzo chciałam być kimś innym. Kimkolwiek. Wydawało mi się, że każda opcja byłaby lepsza od mojej skóry, moich wad, moich niedomagań, moich zmagań. Te słowa "To co w tobie prawdziwe jest piękne" mnie rozjechały. Nie mogłam w to uwierzyć. I bardzo chciałam w to uwierzyć. Ryczałam wewnętrznie, a może i trochę na zewnątrz, słysząc to, ryczałam nad sobą i moim życiem. I wtedy rozpoczęła się moja walka. O odkrycie mojego piękna i prawdy o mnie, nie kłamstw, nie złudzeń, nie słodkich słówek, tylko prawdy. Ale o tej walce będzie przy innej piosence...
im ciemniejsza noc, tym jaśniejszy dzień
światło ma moc i nie zgasi go cień
światło ma moc ciemność jej nie ogarnia
choć cienie są zawsze po drugiej stronie światła
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
to jest ta noc to jest ta noc
To chyba najważniejsza cecha tekstów Luxtorpedy: dają nadzieję, mówią o wyjściu z sytuacji niemożliwej, mówią o odbudowywaniu ruin, podnoszeniu się z klęczek. Mówią, że obok jest Ktoś, kto czuwa, wspomaga, wie o co w tym wszystkim chodzi. I dużo innych rzeczy mówią, które są ważne. Oni nie śpiewają o "d... Maryny".
I ja chcę teraz napisać nie jeden, a kilka tekstów, które (mam nadzieję) stworzą cykl. Chcę opisać każdą z ich piosenek (podobnie jak teraz opisałam "W ciemności"), która była moim drogowskazem i brzytwą, której się chwytałam w chwilach przełomowych i kryzysowych. Chcę napisać, co w nich było i co jest dla mnie ważne. Gdzie mnie dotykają, co dla mnie znaczą. Osobiście.
To będzie swoista kontynuacja, może nawet rozszerzenie myśli, którą kiedyś ujęłam w notce-kompilacji kawałków muzycznych pt. "Piosenki, które ratują życie".
Pan Bóg posługuje się przeróżnymi narzędziami, żeby docierać do swoich zbłąkanych owieczek. Do mnie trafia najbardziej przez muzykę. W różnych momentach posługiwał się różnymi utworami, różnymi stylami muzycznymi w dialogu ze mną. A ostatnio prowadzi mnie tekstami i muzyką Luxtorpedy.
I - jest dobrze. Naprawdę.
Wychodzi na to, że jeśli Bogu dać szansę - to On już znajdzie sposób, jak do człowieka trafić.
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości