Notka miała być ktrótka, ale nie wyszło, choć oczywiście późno jest i nie mam na nic sił, ale nudzi mi się, jak zbyt długo "wisi" u mnie ten sam tekst. Zatem - zapraszam!
Szkoła wymaga od biednych uczniów zdezydowanie za dużo. W ramach buntu i odstresowywania postanowiliśmy w gronie znajomych się ukulturalnić. Ponieważ w "Romie" chwilowo (mam nadzieję) wycofano opcję wejściówek, a normalne bilety dla nas to zbyt wysokie progi finansowe, a poza tym biletów już nie ma - zmieniliśmy plany i odkryliśmy teatr Studio Buffo.
W zeszłym tygodniu wybraliśmy się na "Metro", a w tym na "Romea i Julię". Nie jestem w stanie napisać o tych przedstawieniach oddzielnie, ponieważ wciąż je ze sobą porównuję w każdym aspekcie. Tak też będzie wyglądał ten tekst. Jak komuś "się to nie podoba", niech nie czyta dalej.
Przy pierwszym przedstawieniu nie obyło się oczywiście bez niespodzianek. Wejściówki trzeba kupić godzinę przed przedstawieniem - kto je kupi, jak my w szkole jeszcze będziemy?... A ile osób w ogóle idzie?... A na którą?... Jak na czwartą to ja nie mogę, ja myślałam, że to na siódmą... Zamieszania było dużo, ale w przedostatniej chwili moja przyjaciółka - maturzystka dysponująca wolnym czasem w nietypowych godzinach - kupiła nam wszystkim (a dużo nas było) wejściówki. Ponieważ poszła tam ze swym chłopakiem, to przez tę godzinę im się nie nudziło... W końcu udało się pokonać przeszkody, dojechać, oddać pieniądze za bilety... Było nas łącznie 9 osób. I co najlepsze - każdy miał gdzie siedzieć :)
Za drugim razem wszystko odbyło się trochę składniej, poszliśmy w mniejszym składzie. W czasie między kupieniem wejściówki a przedstawieniem poszłyśmy na lody, a potem oglądałyśmy ciuchy w sklepie. Te markowe ceny to nie dla mnie...
***
Przedstawienia oba wyjątkowe, świetnie zrobione, zatańczone, zaśpiewane, zaaranżowane, ale - ja wolę "Metro". Dlaczego?...
Myślę, że "Romeo i Julia" nie do każdego przemówi. W dużym skrócie - jest to historia opisana przez Szekspira, opowiedziana językiem nowoczesnym (czasem aż za bardzo), przeniesiona w realia nowowczesnego świata. Do tego taniec i śpiew. Mi osobiście niektóre rzeczy podobały się bardzo. Dyskoteka na początku, Rozalina... Oraz walka Tybalta I Mercutia z perfekcyjną choreografią. No i deszcz, ale bardziej z tego względu, że był mokry, niż z tego, że taki romantyczny...
Moje koleżanki po wyjściu z teatru wzruszały się jeszcze przez pół godziny. A ja stałam obok nich, myśląc: "Dlaczego?... Czemu one są takie zachwycone, a ja - nie?... Czemu one chcą iść jeszcze raz, a ja - nie?..." Myślę, że to z pewnego konkretnego powodu. To przedstawienie mówi o emocjach i na emocjach gra. Żeby je mocno odebrać, trzeba mieć za sobą podobne doświadczenia. Jestem nieco pokarana przez los, nic takiego nie przeżyłam, dlatego podeszłam do tego chłodno i z dystansem.
Jedyne moje wrażenie emocjonalne to było zdenerowanie, które zawsze odczuwam po zetknięciu się z historią Romea i Julii - niezmiernie denerwuje mnie to, że oni się minęli o trzy minuty i do czego to w ogóle podobne. Zawsze uważałam, ze jak człowiek kocha drugiego i na odwrót, to powinni żyć długo i szczęśliwie, a nie umierać jedno po drugim i do tego jedno przez drugie. To tyle z moich opinii.
***
O "Metrze" mogłabym gadać długo i namiętnie, więc wolę się powstrzymać. Kto widział, ten wie, o co chodzi, a kto nie zna - to niech szybko nadrobi braki w edukacji i obejrzy. Wejściówki tylko po 15 złotych :). Ponieważ nie da się powiedzieć w paru słowach, o czym jest to przedstawienie. O spełnianiu marzeń... O konfrontacji młodzieńczych ideałów z twardą rzeczywistością... O trudnych wyborach i ich konsekwencjach... O tym, że czasem warto z czegoś zrezygnować, by zyskać więcej... O tym, by nie sądzić po pozorach i nie odrzucać tych, którzy są wiele warci... I o wielu innych rzeczach. Ja pewnie nie widzę wszystkiego, bo oglądając skupiłam się na piosenkach i tańcu, a na przesłaniu już mniej. Do tego niektóre aspekty z rozmysłem pominęłam...
...Ponieważ absolutnie nie mogę zgodzić się z zakończeniem. Teraz, jeśli ktoś nie zna przedstawienia i chce je obejrzeć, niech nie czyta tego akapitu.
Spotkałam się z dwoma wyjaśnieniami sceny końcowej. W pierwszym Jan biegnie za Anką, chcąc ją zatrzymać i nieumyślnie wpada pod rozpędzone metro. Drugi sens sceny końcowej narzuca się od razu i brzmi: Jan nie mógł znieść rozstania, które sam spowodował, pragnąc jej szczęścia i sam rzuca się pod pociąg. Ech.
To jest to, z czym nie mogę się pogodzić. Tragedia w życiu człowieka. Błędne wybory z których nie ma powrotu. W przedstawieniu jest na koniec jeszcze jedna piosenka: gdy piękna i sławna Anna schodzi po latach w podziemia zapomnianej stacji metra, wspominając jedynego, którego kiedykolwiek kochała.
I ja się pytam, jaki to jest sens tracić swojego jedynego zanim się go dobrze poznało? Człowiek po to żyje, aby był szczęśliwy, przynajmniej zawsze mi się tak wydawało. Skąd w takim razie biorą się takie czyny?... Jesli Jan chciał szczęścia Anki, jak mógł pozwolić na to, by być pierwszym powodem jej nieszczęścia w życiu?
Może to nie o to chodzi w przedstawieniu. Ale nie umiem sobie poradzić z tymi pytaniami. Bo ja chciałabym, aby każdy człowiek był szczęśliwy. Aby umiał zobaczyć, co w jego życiu daje mu szczęście, docenić to co ma... Ale co robić w takiej sytuacji? Gdy ukochany rzuca się pod pociąg? Co można powiedzieć, co można myśleć w takiej chwili?
...
Może to zbyt osobiste, co tu napisałam, ale musiałam się wygadać, a nie miałam komu. A może w ogóle źle to wszystko odebrałam, ale przecież te pytania nie dotyczą wymyślonych problemów, bo przecież zdarza się to w życiu...
Nie wiem, co o tym myśleć.
***
Piosenki są piękne i w jednym, i drugim musicalu. Polecam gorąco. A jak ktoś ma nagrane "Wszystko jedno, czy słońce, czy deszcz", to niech da znać, bo szukam tej piosenki wszędzie i znaleźć nie mogę. Dla zainteresowanych linki.
http://www.romeoijulia.com/
http://www.metro.art.pl/
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura