Mikołaj Wójcik Mikołaj Wójcik
297
BLOG

T jak Tusk, P jak Pinokio

Mikołaj Wójcik Mikołaj Wójcik Polityka Obserwuj notkę 84
RMF FM donosi o czymś, co przewidywałem od chwili, gdy padła deklaracja: nie będę latał rządowymi samolotami, tylko rejsowymi. Tak, tak, obiecywał premier Donald Tusk. A z obietnic pozostało... nic.

Rejsowym poleciał jeszcze do Brukseli, w swoją pierwszą podróż. Zabrał ze sobą "Fakt", by ukochany tabloid wszystkich władz mógł mu pstryknąć równie doskonałe zdjęcie co ze śmieciami w Gdańsku. Ale potem? W Wilnie, Rzymie, Ostrawie, Berlinie, Paryżu, Lizbonie i dzisiaj w Brukseli nowe zwyczaje już nie obowiązywały. Tusk ze świtą podróżował rządowym Tu-154. Na tym nie koniec. RMF donosi, że Tusk każe się zawozić tym samolotem do domu w Sopocie, czyli na gdańskie Rębiechowo im. Leszka W.

Jak tłumaczą to "prawdziwe usta premiera", czyli szef jego gabinetu politycznego Sławomir Nowak? Ano przedziwnie. Nowak bowiem przekonuje, że... bezpośredni powrót z zagranicy do Gdańska jest tańszy niż lądowanie w Warszawie i kolejna podróż ze stolicy do Gdańska. Wspaniale. Czyli gdyby nie lądował w drodze powrotnej w Gdańsku, to musiałby odwieźć całą delegację do stolicy, a potem... lecieć z Tuskiem nad morze.
 
Nie czepiałbym się, gdyby nie zapowiedzi. RMF na pewno też nie. Ale miał być koniec biznacjum. A mamy nie dość, ze to samo co za poprzedniego rządu to jeszcze z dodatkiem ewidentnego oszustwa. Kto da się oszukać? Ja nie.

I jeszcze słowa dlaczego przewidywałem, że tak się to skończy. Byłem na urlopie, gdy przeczytałem w swoim "Dzienniku" artykuł o zapewnieniach premiera. I może bym uwierzył, że magia liczb mówi prawdę. Bo jak zestawi się godzinę lotu Tu-154 za ok. 36 tys. zł. z biletem rejsowym na całą trasę kosztującym około kilkaset złotych na każda trasę, to ręce same składają się do braw dla premiera. Tyle tylko, ze ja polatałem sobie tu i ówdzie z prezydentem czy szefami rządów. I wiem, że premier nie leci sam, tylko ze świtą oficerów BOR, tłumaczy, ministrów, doradców. Dziennikarzy zabiera ze sobą, bo i tak pół samolotu ma wolne. Gdyby nie leciał rządowym, bilety musiałoby kupić kilkanaście osób. Ale to nie koniec. Wizyta w każdym kraju, czy to robocza czy oficjalna, przebiega według, umawianego przez tygodnia a czasem miesiące, scenariusza. Byłoby idiotyzmem, gdyby dostosowywano go do grafika lotów rejsowych. A jakby bilet na samolot byl kupiony na 19.00 z Londynu, a arcyważna rozmowa z premierem Brownem przeciągałaby się Tuskowi do 18.45? Kończyc i pruć na Heathrow? A może puścić ten i lecieć następnym? Ja tu pogadam, a Sławek Nowak przebukuje bilety ekipie. Absurd był pewny. Sypnięcie się tego PR-owskiego pomysłu - też. Nawet arcymistrz tej sztuki Kazik M. nie wymyślił tak karkołomnego planu.

I tylko ciekawy jestem, jak teraz się będzie Tusk tłumaczył...

Fan politycznych zawirowań, cudownych akcji FC Barcelona i ostrej gry na bandach NHL. ------------------------ e-mail: mikwojcik@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (84)

Inne tematy w dziale Polityka