Wojna na Ukrainie jeszcze się nie skończyła, ale obserwując zachowania polityków morzem pokusić się już o pewne analizy i wyjaśnienia tego co było nielogiczne
Wojna na Ukrainie jeszcze się nie skończyła, ale obserwując zachowania polityków morzem pokusić się już o pewne analizy i wyjaśnienia tego co było nielogiczne.
Atak Rosji na Ukrainę i wejście w konflikt ze światem zachodu, mógł być wkalkulowany w plany Rosji i… Niemiec. Nie bez przyczyny zsynchronizowane z wojną zostały głosy o zagłodzenie Polski. Uderzenie fali uchodźców z Ukrainy na Polskę wydawał się łatwy do przewidzenia. Tyle, że zapewne wkalkulowano w to gotowość Polski do wszelkich ustępstw względem unijnych (niemieckich) zapędów na Polską suwerenność, w zamian za wsparcie finansowe. Zapewne błędnie założono również bierność lub ograniczoną aktywność USA, jak i wzmożenie dyplomacji polskiego rządu. W planach było spacyfikowanie Ukrainy przez Rosję, oraz jednoczesne przejęcie rządów w Polsce przez unijne instytucje na drodze ustępstw w kwestii praworządności. Wliczone w to mogło być wywołanie kryzysu, który przewróciłby rządy przyjazne, by nie rzec uległe polityce Berlina i Moskwy.
Szczęśliwie dla niepodległości Polski pewne założenia tego planu się nie powiodły. Jednak to, karze się przygotować na kolejne jeszcze silniejsze ataki i ożywienie agentury wpływu. Tak bowiem należy w obecnej sytuacji odbierać wszelkie głosy domagające się wszelkich rezolucji i innych kroków przeciwko Polsce.
Teraz coraz bardziej zrozumiałe wydają się decyzje podejmowane w przeszłości przez rząd Donalda Tuska. To co mogło wydawać się naiwnością, okazuje się uległym realizowaniem interesów nie tylko Berlina ale i Moskwy. Zasadnym jest zastanowić się, czy te poczynania zarówno w kwestii wojskowości jak i energetyki należy tłumaczyć jedynie polityczną głupotą, czy też było to świadome realizowanie antypolskiej polityki.
Powoli, wiele dotąd niejasnych kwestii zaczyna pasować do siebie jak kolejne elementy układanki, z pewnością jednak to dopiero początek.