MłodaRP MłodaRP
26
BLOG

"Control" - smutno-piękna historia

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 1
„Control" (reż. Anton Corbijn) to film o burzliwym życiu i śmierci Iana Curtisa, wokalisty legendarnej grupy Joy Division. To posępny i przygnębiający film, który wart jest polecenia nie tylko fanom Curtisa.

Jak wiadomo rock and roll jest tematyką, która idealnie nadaje się do wykorzystania w filmie. Udowodnił to choćby Rob Reiner - reżyser filmu „This is Spinal Tap". Jednak z drugiej strony Oliver Stone swoim filmem „The Doors" pokazał, że można zepsuć nawet taką historię jak biografia Jima Morrisona i spółki. W takiej sytuacji niewiadomą pozostawało to co zaprezentuje Corbijn, gdyż już w swoim reżyserskim debiucie (do tej pory był znany jako fotograf i twórca teledysków m. in. U2 czy Depeche Mode) postawił przed sobą wyjątkowo trudne zadanie jakim jest zmierzenie się z legendą Joy Division.

Musze przyznać, że wiele obiecywałem sobie po tym filmie i zdecydowanie się nie zawiodłem. Oglądając go odniosłem nieodparte wrażenie, że oglądam dzieło, którego twórcy działają w undergroundzie. Jest to zdecydowany atut tego czarno-białego filmu - dzięki temu ma wyjątkowy niepokojący klimat i działa w jakiś diaboliczny sposób na wyobraźnie widza. Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie zdjęcia (brawa dla Martina Ruhe'a) przedstawiające ponury światek robotniczego Manchesteru z lat siedemdziesiątych. Od razu widać, że Corbijn jest także fotografem, który potrafi przy pomocy niewielkich środków wpłynąć na odbiorcę. Spokojna praca kamery i odrażające miejsca, w których rozgrywa się akcja filmu potęgują niepokój, odrazę i współczucie dla ludzi zmuszonych żyć w tym przerażającym otoczeniu. Całość uzupełnia doskonała, mroczna muzyka nie tylko zespołu Joy Division, ale także takich wykonawców jak David Bowie czy The Velvet Underground. Film jest smutny i przygnębiający, ale jednocześnie niesie ze sobą ogromny ładunek emocji. Jest wstrząsający, a zarazem piękny.

Historia Iana Curtisa to ból i cierpienie, szaleństwo i samotność. Film nie jest pospolitą biografią, jest raczej refleksją nad wewnętrzną walką wyalienowanego i pełnego sprzeczności człowieka. Sam Riley - odtwórca głównej roli - sprawdza się wybornie. Zagrana przez niego postać jawi się wyjątkowo autentycznie. Curtis był typowym stereotypowym geniuszem, czyli człowiekiem samotnym, który nie mógł liczyć na zrozumienie z niczyjej strony, osobą dziwną, nawet przerażającą.

Akcja filmu rozgrywa się głównie w odrażającej robotniczej dzielnicy Manchesteru i w ciasnych, zadymionych klubach, w których odbywają się koncerty. Curtisa poznajemy jeszcze w czasach gdy uczęszczał do szkoły. Już wtedy widoczna była jego odmienność. Monotonia była jego codziennością. Ogromny i nudny Manchester, dalece inny od barwnego i tętniącego życiem Londynu nie oferował niczego. Sfrustrowane społeczeństwo potrzebowało jakiegoś zastrzyku adrenaliny. Nie wystarczały już środki odurzające w postaci silnych antybiotyków, które Curtis kradł starszym panią. Potrzebna była jakaś diametralna odmiana. Zbuntowany do szpiku kości punk rock był idealną receptą dla skostniałego robotniczego miasta. Na punkowej fali popłyną także Ian Curtis, który wraz ze swoimi kumplami założył zespół Warsaw, którego nazwa pochodziła od tytułu piosenki ich idola, Davida Bowiego. Niestety nazwę zmieniono gdyż istniał już zespół o nazwie Warsaw Pact, nowym pomysłem było Joy Division. Od tego momentu kariera zespołu zaczęła rozwijać się dynamicznie, równie szybko zaczęły narastać problemy Curtisa ...z Curtisem. Nie sposób było ukryć jego strasznej choroby jaką była padaczka. Dawała o sobie znać w trakcie męczących tras koncertowych, gdy dostawał ataków na scenie. Jego słynny i obłąkany taniec przy mikrofonie także miał swą genezę w chorobie. Jednak największym kłopotem Curtisa były związki z dwiema kobietami. Kochał swoja żonę i córkę, ale także nie mógł żyć bez pięknej Belgijki Annik (Alexandra Maria Lara). To właśnie potęgowało w nim poczucie winy i rozpacz. Nie potrafił się z niczego cieszyć. Ponura historia kończy się, zgodnie z legendą, którą podtrzymuje autor filmu, jakoby Curtis miał powiesić się po obejrzeniu filmu Wernera Herzoga pt. „Stroszek".

Końcówka, podobnie jak cały film, jest maksymalnie przygnębiająca. Jednakże warto zastanowić się dlaczego ta historia musiała tak się skończyć, dlaczego Curtis który stał u wrót sławy wolał odejść na zawsze. Niewiadomo, może po prostu był odmieńcem, którego trudno zrozumieć, a może wszystko jest klarowne i oczywiste? Wiadomo, że był osobą o niezbyt stabilnej psychice, więc taki natłok problemów i nieszczęść prowadził jedynie do skrajnej depresji. Curtis jest postacią arcydramatyczną - musi dokonywać wielu wyborów, szczególnie w życiu osobistym. Bardzo szybko się ożenił, a potem pojawiła się w jego życiu inna kobieta. Można postawić sobie pytanie czy mężczyzna może kochać dwie kobiety naraz? Możliwe, ale żadna kobieta nie byłaby z tego zadowolona. Rozterki, wewnętrzny bunt i walka sprawiają że chory na padaczkę Curtis jest wrakiem człowieka.
Dzieło Corbijna jest filmem o zespole rockowym, więc naturalnie całość przesiąknięta jest piosenkami Joy Division. Prawdę mówiąc to po obejrzeniu filmu „Control" nie sposób nie zakochać się w tej muzyce. Pamiętam że Joy Division było zespołem mojego dzieciństwa, potem jednak twórczość tej kapeli zeszła na plan dalszy. Teraz - po obejrzeniu filmu - muszę odświeżyć sobie muzykę tego magicznego zespołu.

Amadeusz Mytych 

Film w polskich kinach pojawi się 7 marca.
Zwiastun filmu można obejrzeć pod tym adresem.
Więcej recenzji nowości kinowych znajdziecie na www.MlodaRP.net


MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura