Reżyser Roland Emmerich („Dzień niepodległości”, „Pojutrze”) nakręcił pełną rozmachu odyseję przenoszącą widza w mityczny wiek proroctw i bożków, w którym duchy rządzą światem, a potężne mamuty panują na ziemi.
Młody myśliwy D’Leh (Steven Strait), członek żyjącego wysoko w górach plemienia, spotyka wybrankę swego serca – piękną Evolet (Camilla Belle). Kiedy jednak oddział tajemniczych wojowników napada na wioskę i porywa Evolet, młodzieniec – by ratować dziewczynę - wyrusza na czele niewielkiej grupy myśliwych w pogoń aż na krańce świata. Wkraczając na nieznane terytorium, członkowie plemiennej drużyny odkrywają, iż poza ich własnym światem i znanymi im dotąd granicami ludzkich doznań istnieją cywilizacje o wiele większe, niż mogli podejrzewać. Do uczestników pogoni dołączają kolejno członkowie innych plemion zaatakowanych przez łowców niewolników, aż wreszcie niewielki oddział D’Leha przekształca się w prawdziwą armię.
Idąc za głosem przeznaczenia, „wojownicy z przypadku” muszą staczać bitwy z prehistorycznymi drapieżnikami, borykając się jednocześnie z bezlitosnymi żywiołami natury. Pod koniec heroicznej wędrówki odkrywają zagubioną cywilizację i dowiadują się, że ich ostateczny los rozstrzygnie się na terenie imperium, którego potęgi nie jest w stanie objąć ich wyobraźnia, i w którym wielkie piramidy zdają się sięgać nieba.
To tutaj czeka ich ostatnie starcie z bogiem-tyranem, który brutalnie zniewolił ich rodaków. I tutaj właśnie D’Leh zrozumie, iż został powołany nie tylko do uwolnienia Evolet, ale też do uratowania całej cywilizacji.
Uff, tyle o fabule. Teraz czas na kilka słów komentarza do filmu „10 000 BC”. Nie jest to produkcja, która zasługuje na poświęcenie jej zbyt dużej ilości słów w recenzji, ale jednak coś trzeba napisać . Na początek gra aktorów. Żadnych wielkich gwiazd tu nie ma. Obdarzona niewątpliwym urokiem osobistym, atrakcyjna aktorka grająca Evolet nie dopasowała jednak swych aktorskich umiejętności do swojej urody. Nic na to nie poradzimy. Paniom oglądającym film zapewne do gustu przypadnie któryś z dzielnych wojowników, najpewniej D’Leh. Jednak pod względem gry aktorskiej on również nie zasługuje na pochwałę. Przystojny, ale aktor z niego marny. Szkoda. Poza dwójką głównych bohaterów ważną rolę w filmie odgrywa też Stara Matka (Mona Hammond). Jej kreacja jeszcze jest do zniesienia, ale także razi sporą infantylnością. Wprawdzie jest chyba lepsza od dwójki głównych bohaterów, ale z dwojga (tutaj raczej trojga) złego nic dobrego.
„10 000 BC” to porażka. Poza widowiskowością, dobrymi kostiumami i niezłymi ujęciami scen bitewnych i krajobrazów nie ma w tym filmie niczego ciekawego. Sporo niby wzniosłych i poważnych scen śmieszy, a z ust aktorów bije sztuczność i infantylność. Ogląda się to z uśmiechem na ustach, a chyba komedią ten film nie jest. Zmarnowane pieniądze. Jeden z gorszych filmów tego roku, ale myślę, że także ostatnich kilku lat. Szkoda, że reżyser – Robert Emmerich – ma zniżkową formę. Jego pierwszy wielki hit – „Dzień niepodległości” – był niezły. Kolejna superprodukcja tego pana – „Pojutrze” – to była raczej porażka, choć nie aż taka wielka. Natomiast „10 000 BC” (co to w ogóle za tytuł?) to klapa. Masakra po prostu.
Marcin Żukowski
Zwiastun jak zwykle na www.MlodaRP.net
Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura