MłodaRP MłodaRP
16
BLOG

Ta muzyka się nie nudzi

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 0

„Rolling Stones Scorsese w blasku świateł” (reż. Martin Scorsese) to oryginalnie nakręcony film dokumentalny, pokazujący niezwykły koncert, niezwykłego zespołu jakim jest The Rolling Stones.

Tuż po zakończeniu filmu, gdy zapalono światła, większość widzów była bardzo podekscytowana nowym dziełem Scorsese. Jednak moje odczucia nie były aż tak nacechowane pozytywnie, oczywiście film mi się podobał, ale nic ponadto. Reżyser podjął się trudnego zadania - jak zrobić film o zespole, o którym wszyscy wszystko wiedzą i zapobiec powstaniu filmowej kupy łajna. Grupa The Rolling Stones istnieje nieprzerwanie od 1962 roku, więc choćby z tego powodu warto było zrobić ten film i go nie zepsuć. Film nie jest zwykłym zapisem koncertu. Nie, to mógł zrobić każdy zespół, ale nie Stonesi i Scorsese. Oni nigdy nie idą na łatwiznę. Są zdecydowanie nastawieni na sukces i efekciarstwo. Film zaczyna się od czegoś w rodzaju relacji z przygotowań do koncertu. Widz uczestniczy w pracach wszystkich członków ekipy filmowej, ale także ekipy montującej scenę. Arenę przyszłych wydarzeń, miejsce w którym wystąpi najsłynniejszy pop-rockowy zespół w historii muzyki. Już sama scena daje do myślenia, że chłopaki idą na całość. Jej wygląd był sprzeczny z moim poczuciem estetyki, ale jako konstrukcja stanowiąca jedynie tło koncertu, robiła wrażenie. Pierwsza część „przygotowawcza” obfituje w różne zabawne sytuacje, czy dowcipne docinki muzyków. Pojawiają się również goście, między innymi były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton i jeszcze jedna była głowa państwa, ale jeśli chcecie wiedzieć o kogo chodzi musicie sami zobaczyć. Generalnie Scorsese stara się jak może by te sceny wyglądały jak najbardziej naturalnie. Niestety trudno uwierzyć w to, że tak dla zgrywy, zespół nie chciał do ostatniej chwili podać tytułów piosenek jakie planował zagrać. W końcu jednak koncert się zaczyna i panowie Mick Jagger (wokal), Keith Richards (gitara), Ron Wood (gitara) i niesamowity Charlie Watts (perkusja) dają popis swoich umiejętności. Grają najsłynniejsze przeboje, takie jak „Start Me Up”, „Gimme Shelter”, „Brown Sugar”, „Sympathy for the Devil” i oczywiście nieśmiertelne „Satisfaction”. Niespodzianką jest gościnny udział trójki innych znanych muzyków. Najpierw pojawia się Jack White z The White Stripes. W następnej kolejności występuje Christina Aguilera, a po niej Buddy Guy. Ogólnie wszyscy są bardzo weseli, czyli cała impreza im się podoba. Publiczność szaleje, a niestrudzony Mick Jagger biega po całej scenie jak za swych młodych lat. Naprawdę trudno uwierzyć w to, że ten facet ma siedemdziesiąt lat. Chyba mają na niego wpływ jakieś nadludzkie moce, bo inaczej nie sposób sobie tego wytłumaczyć. Inni muzycy są w równie dobrej formie, naturalnie największą uwagę zwraca na siebie ulubieniec publiczności Keith Richards. Ale tak naprawdę nie trzeba nikogo przekonywać, że ten koncert jest dobry. Wiadomo czego można spodziewać się po tym zespole. Wiec to już koniec? Nie, nie w tym przypadku. Cały występ przerywany jest przezabawnymi filmami archiwalnymi. Są to głównie stare wywiady z muzykami. Przyznam że to moje ulubione fragmenty tego filmu. Jednak oglądając je współczuje Charliemu Wattsowi, ponieważ scenki z jego udziałem robią z niego kretyna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu (on jako jedyny to potrafi zrobić). Wygląda na to, że ten nieśmiały perkusista ma duży dystans do siebie skoro pozwolił na wykorzystanie takich materiałów.

W filmie Martina Scorsese na uwagę zasługuje nienaganna realizacja, ale do tego przyzwyczaja nas już od ponad trzydziestu lat. Warto także zwrócić uwagę na ekipę robiącą ten film, ponieważ rzadko się zdarza aby taka śmietanka zebrała się w jednym miejscu. Za zdjęcia odpowiedzialni są Robert Richardson („Pluton”, „The Doors”, „Kasyno”, „Aviator”), John Toll („Wichry Namiętności”, „Waleczne Serce”, „Vanilla Sky”), Emanuel Lubezki („Spacer w chmurach”, „Joe Black”, „I Twoją Matkę też”), Andrew Lesnie (trylogia „Władca Pierścieni”, „King Kong”), Anastas Michos („Uśmiech Mona Lizy”), Ellen Kuras („Syriana”), Stuart Dryburgh („Fortepian”, „Dziennik Bridget Jones”), Robert Elswit („Good Night, and Good Luck”) i Declan Quinn („Kamasutra”), a za montaż odpowiedzialny jest David Tedeschi („Bez Stałego Adresu: Bob Dylan”).

„Rolling Stones Scorsese w blasku świateł” to niezły i godny polecenia film. Stonesi od ponad czterdziestu lat udowadniają że nie mają sobie równych. Po prostu ta muzyka się nie nudzi.

Amadeusz Mytych

Film na ekranach już 16 maja, pokazy przedpremierowe już od 17 kwietnia - zarezerwuj bilet

MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura