W lipcu 2000 roku Emmanuel Olisadebe otrzymał od Aleksandra Kwaśniewskiego polskie obywatelstwo. To było coś. Był to bowiem pierwszy tak głośny przypadek naturalizowania sportowca w naszym kraju. Wtedy jednak sprawa nie wywołała aż takiej dyskusji jak decyzja Lecha Kaczyńskiego sprzed kilku dni – przyznanie polskiego paszportu Rogerowi Guerreiro, piłkarzowi warszawskiej Legii. Dziwna sprawa.
Sprawa Rogera pojawiła się około trzech miesięcy temu. Pomysł naturalizowania Brazylijczyka narodził się w głowie Leo Beenhakkera. Wtedy nikt specjalnie nie krzyczał, znaczna część „obrońców polskości” pojawiła się dopiero po fakcie. PZPN ideę podchwycił i przy współpracy z Kancelarią Prezydenta sprawił, że w ultraszybkim tempie Roger stał się Polakiem. Aż dziw bierze, że Kancelaria Kaczyńskiego potrafi tak sprawnie działać. 17 kwietnia w Pałacu Prezydenckim zorganizowano fajną uroczystość, podczas której Roger dostał polskie obywatelstwo. Prezydent uśmiechnięty, w dobrej formie, pożyczył brazylijskiemu Polakowi (albo polskiemu Brazylijczykowi, chyba bez różnicy) sukcesów i wymienił się z nim koszulkami. Niby nic, a jednak stało się coś, co wywołało ogólnonarodową dyskusję.
Po raz kolejny okazało się, że w Polsce piłką nożna interesuje się 40 milionów ludzi. Górnik postrzelony w stanie wojennym oddaje prezydentowi order z powodu Rogera. Publicyści rozpisują się o tym czy Roger może być Polakiem czy też nie. Szał. Postanowiłem więc wtrącić swoje trzy grosze, bo piłką interesuje się odkąd pamiętam i uważam, że mam pewne prawo się wypowiedzieć na temat Rogera.
Najpierw zajmę się względami formalnymi. Oczywiście prezydent Kaczyński miał prawo nadać obywatelstwo Rogerowi, mimo że piłkarz nie mieszka w Polsce długo (niecałe 3 lata) i nie ma absolutnie żadnych związków z naszym krajem. Jednak ustawa o obywatelstwie polskim z dnia 15 lutego 1962 roku określa (artykuł 8 ustęp 2), że w przypadkach szczególnie uzasadnionych można cudzoziemcowi nadać obywatelstwo polskie nawet jeśli nie mieszka w Polsce przez co najmniej pięć lat. Z tego szczególnego zapisu skorzystał kilka lat temu Aleksander Kwaśniewski przy sprawie Olisadebe, a teraz wykorzystał go Lech Kaczyński. Nie ma w tym nic zdrożnego. Zresztą w ciągu ostatnich kilku lat nie naturalizowano jedynie Oliego i Rogera. Sporo osób wypowiadających się na temat nadania obywatelstwa piłkarzowi Legii nie wie, że naturalizowanie sportowców w naszym kraju nie jest już czymś aż tak nadzwyczajnym. Kilka przykładów na potwierdzenie takiej tezy. Po pierwsze, Rune Holta. Jest to żużlowiec (pochodzący z Norwegii), który kilka lat temu otrzymał polskie obywatelstwo zdążył już w naszych barwach dwa razy zostać drużynowym mistrzem świata, wywalczył dwa tytuły indywidualnego mistrza Polski, a Lech Kaczyński odznaczył go nawet Złotym Krzyżem Zasługi. Po drugie, polskie reprezentacje w tenisie stołowym. W męskiej występuje Zeng Yi Wang. W żeńskiej zaś Qian Li i Jie Xu. Oczywiście wymieniona przeze mnie trójka to naturalizowany Chińczyk i Chinki. Holta, Wang, Qian i Xu to etatowi reprezentanci Polski. Kolejną grupą naturalizowanych sportowców są koszykarze, z których część zaliczyła przygodę z naszą narodową kadrą – Joe McNaull, Jeff Nordgaard, Lewis Lofton, Eric Elliott. Niedługo do naszej kadry koszykarskiej może trafić Dan Dickau z Los Angeles Clippers, ale to inna historia, bo ten koszykarz ma polskich przodków. Wróćmy jednak do naturalizowania sportowców nie mających nic wspólnego z naszym krajem. Znowu wracam do piłki nożnej, tym razem jednak zapraszam do Krakowa. W tamtejszej Wiśle występuje Mauro Cantoro, od kilku miesięcy także Polak. Leo Beenhakker również powołałby go do narodowej kadry, ale przepisy FIFA zakazują Cantoro występować w polskiej kadrze, gdyż w młodości wystąpił podczas Mistrzostw Świata U-17 w barwach Argentyny. A szkoda, bo Cantoro to dobry zawodnik. Żeby nie było – nie jestem zwolennikiem robienia z narodowych reprezentacji drużyn klubowych i powoływania do np. polskiej kadry jedenastu Brazylijczyków albo Argentyńczyków. Jednak nie przesadzałbym też w drugą stronę.
To tyle przykładów z naszego podwórka. Jak się więc okazuje – nie ma się czym bulwersować, bo naturalizowanie sportowców to żadna nowość, a sprawa Rogera to nie zbrodnia, zdrada czy hańba. W dzisiejszym świecie tak już jest. Na blogu Igora Janke wyczytałem coś takiego – „Mistrzostwa Europy to turniej narodowych reprezentacji i nie drużyn, które skupują najlepszych zawodników skądkolwiek. To piękne emocje Niemców, Włochów, Polaków, Rosjan a nie rynkowa akcja przedsiębiorstw FCB czy Liverpool kupionych przez tego, czy innego milionera”. Dobrze, że autor przyznał się w tekście, że jest kibicem okazjonalnym. Przywołani przez niego Niemcy są najlepszym przykładem na to jak postępuje globalizacja i naturalizowanie sportowców. Na EURO w kadrze naszych zachodnich sąsiadów pojawią się zapewne m.in. Polacy Łukasz Podolski i Mirosław Klose, Brazylijczyk Kevin Kuranyi, Nigeryjczyk David Odonkor, Ghanijczyk Gerald Asamoah czy Szwajcar Oliver Neuville. A to nie wszyscy nie-Niemcy, których na turniej w Austrii i Szwajcarii może zabrać Joachim Low. Austriacy też mają sporo naturalizowanych graczy, a gwiazdą reprezentacji Chorwacji – naszego trzeciego grupowego rywala na EURO – jest Brazylijczyk Eduardo, który na Mistrzostwach nie zagra z powodu kontuzji. Czy więc jest jakiś sens w tym co się dzieje u nas przy okazji naturalizowania Rogera?
Nie sądzę. Niestety taka sytuacja nie nastraja zbyt optymistycznie. Podnosząc raban w związku z nadaniem obywatelstwa Rogerowi Polacy mogą być odbierani jako ksenofobowie czy rasiści. A Polacy powinni nieść kaganek wolności i pozytywnej globalizacji innym. Rogera przyjmujemy chlebem i solą. Dajmy mu szansę pokazać co potrafi. Polakiem nie trzeba się urodzić, nie nam oceniać kto jest lepszym, a kto gorszym Polakiem. Jeśli Roger będzie godnie reprezentował biało-czerwone barwy to bardzo się ucieszę. Zresztą nie tylko ja, bo wtedy okaże się, że wszyscy byli kibicami Rogera i zwolennikami nadania mu obywatelstwa. A jeśli nasz nowy rodak się w kadrze nie sprawdzi to cóż. Będzie po prostu kolejnym ligowym piłkarzem, a Legia będzie mogła zatrudnić następnego zawodnika spoza Unii Europejskiej. Ale trzymam kciuki, żeby Rogerowi się udało. Żeby udało się Polsce, a Polska to już także Roger. Taki sam Polak jak Lech Kaczyński, Igor Janke, Ty czy ja. Bo na polskość nie powinniśmy się licytować.
Marcin Żukowski
Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka