MłodaRP MłodaRP
52
BLOG

Czy jest się czym podniecać?

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 4

"Пусть всегда будет солнце,
Пусть всегда будет небо,
Пусть всегда будет мама,
Пусть всегда буду я.
"
Lew Oszanin, "Zawsze niech świeci słońce"

Czy ktoś w ogóle czasem ogląda rosyjskie filmy? Zapewne tak, ale ja takich osób praktycznie nie znam. O kinie pochodzącym z kraju naszych wschodnich sąsiadów nie mamy bladego pojęcia. Chociaż znalazłem pewien wyjątek – „Rok 1612”. To jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w polskich kinach w ostatnim okresie. Czy jest się czym podniecać?

Śledząc to co było widać i słychać w polskich mediach przy okazji rosyjskiej premiery filmu Władimira Chotinienki nie mogłem się doczekać tego aż film trafi na nasze ekrany. „Rok 1612” miał być antypolską krucjatą, rzekomym kolejnym sygnałem ostrzegającym przed agresywną i imperialną polityką Rosji. Strach się bać. Czy tak jest? Śmiem wątpić, ale najpierw – zgodnie ze sztampowymi zasadami sztuki recenzenckiej – część informacyjna, czyli krótki opis fabuły i kilka zdań o twórcach.

„Rok 1612” (reż. Władimir Chotinienko) to opowieść o okresie Wielkiej Smuty, czyli kryzysu carstwa rosyjskiego, którego kulminacja nastąpiła w 1605 roku, gdy na tron rosyjski wstąpił Dymitr I Samozwaniec. Akcja filmu rozpoczyna się mniej więcej w tym momencie. Film opowiada o losach polskiego hetmana (Michał Żebrowski), którego zadaniem jest osadzenie na carskim tronie Kseni Godunownej (Violetta Davydovskaya). Jak przystało jednak na filmową opowieść z prawdziwego zdarzenia – hetman zakochuje się w Kseni i pojawią się kłopoty. Bohater Żebrowskiego musi stanąć przed wyborem – miłość czy władza. Nuda. Czy jest się więc czym podniecać?

Tak, można scenami batalistycznymi. A jeśli jest się rusofobem to z pewnością można się podniecać innymi rzeczami. Natomiast gdy nie ma się we krwi nienawiści i pogardy dla Rosjan to po prostu warto obejrzeć film. Nie jest nadzwyczajny, ale ważny. Po pierwsze, głośny i znaczący, bo porusza tematykę trudnej historii rosyjsko-polskiej. Po drugie, to jedna z największych superprodukcji w historii rosyjskiego kina – film kosztował 12 milionów dolarów. Po trzecie, producentem „Roku 1612” jest Nikita Michałkow, a więc jeden z najwybitniejszych rosyjskich reżyserów. Po czwarte, bardzo dobrą robotę w tej produkcji zrobił Michał Żebrowski. Choćby dla jego kunsztu aktorskiego, a także walorów estetycznych (tymi szczególnie zainteresowane będą pewnie panie), warto wybrać się do kina. Magii liczb nie będzie, bo większej ilości punktów nie jestem w stanie wykombinować. Ale mogę dodać jeszcze kilka słów od siebie. Kolejnych.

Film nie jest antypolski. Zdecydowanie. Na jego zakończenie jest nawet wyświetlony tekst, w którym padają słowa o tym, że niekoniecznie przedstawiona w filmie wersja jest najbliższa prawdzie historycznej. Abstrahuję tu już zupełnie od tego, że przecież film fabularny, a takim jest „Rok 1612”, nie musi wcale odzwierciedlać prawdy historycznej. Znacznie lepiej będzie jeśli prawdziwe wersje wydarzeń będą przedstawiać filmy dokumentalne, bo taka jest ich rola. Film Chotinienki, podobnie jak wiele innych, jest jedynie oparty na wydarzeniach historycznych. Jest to jednak opowieść, Michał Żebrowski nazywa ją baśnią, a więc niekoniecznie trzeba ten film traktować jak wyrocznię. Czy film przedstawia Polaków w złym świetle? To trudne pytanie. Większość Polaków zaprezentowanych w „Roku 1612” to zdecydowanie czarne charaktery – żądni władzy, złodzieje, pijacy, gwałciciele i tak dalej. Zapewne jednak znikąd twórcy filmu pomysłu na zaprezentowanie w ten sposób polskich żołnierzy nie zaczerpnęli. Myślę, że głównym zadaniem „Roku 1612” nie było zohydzenie Polaków. Gdyby ktoś tak twierdził i nazywał film antypolskim to jednocześnie musiałby nazwać np. „Ogniem i mieczem” filmem antyrosyjskim, a przecież to jest film ku pokrzepieniu (polskich) serc, a nie anty serca rosyjskie.

„Rok 1612” to kino monumentalne, coś w stylu wspomnianego powyżej „Ogniem i mieczem”. Nawet niektóre pomysły są jakby z Sienkiewicza – zły i dobry bohater zakochują się w tej samej dziewczynie (niczym Bohun i Skrzetuski z Sienkiewicza), ważną rolę w filmie odgrywa religia (u Sienkiewicza katolicyzm, tutaj prawosławie), istotnymi bohaterami są osoby posiadające nadprzyrodzone zdolności (w „Roku 1612” Słupnik, a w „Ogniem i mieczem” Horpyna). „Rok 1612” jest jednak zdecydowanie bardziej fantastycznym filmem niż produkcja Jerzego Hoffmana. Główny bohater – Andriejka (Petr Kislov) – regularnie widuje w swoich snach białego jednorożca biegającego po lesie albo swojego nieżyjącego hiszpańskiego mistrza Alvara (Ramon Langa). Wątek z jednorożcem jest zresztą momentami trochę żenujący, a jeśli dodamy do niego starego Słupnika z białą brodą to możemy momentami pomyśleć, że oglądamy „Władcę pierścieni”. Patosu jest trochę zbyt wiele w „Roku 1612”, ale ostatecznie chyba ten film miał być podniosły. Będę kończył.

>Ale zanim pójdę muszę jeszcze dodać pewną refleksję. Nieważne czy „Rok 1612” jest filmem dobrym czy też nie. Nieważne czy pan X uzna go za antypolski, a pan Y za nie-antypolski. Istotne dla nas, jako Polaków (ohydnym patosem zaleciało, przepraszam), jest to, żeby w Polsce robić podobne filmy. Nasza historia nie obfituje może w zbyt wiele podniosłych momentów chwały, ale znajdzie się sporo takich, które przeniesione na ekran mogłyby być narodowym powodem do dumy. Od czasów wspominanego przeze mnie „Ogniem i mieczem” minęło przecież już całe dziewięć lat, a przez ten czas nie zrealizowane praktycznie żadnego filmu pokazującego polskie tryumfy. Aby poczuć się dumni z naszej historii musimy więc iść na „Rok 1612” i pozachwycać się polską husarią, która znakomicie prezentuje się na ekranie i sieje postrach wśród wrogów ówczesnej Rzeczypospolitej. Panie i panowie filmowcy, do kamer!
 
Marcin Żukowski
MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura