MłodaRP MłodaRP
139
BLOG

Babilon spłonął

MłodaRP MłodaRP Kultura Obserwuj notkę 0
Wzniosły tytuł, gwiazdy w obsadzie, nagrodzony i momentami niby-ambitny reżyser, duży budżet, scenariusz na podstawie bestsellerowej książki – czego chcieć więcej? Jak widać po „Babylonie A.D.” to nie wystarczy, aby zrobić dobry film.Najpierw skupmy się na tym, co ciekawego na pierwszy rzut oka może nam zaoferować nowy obraz Mathieu Kassovitza. Tytuł – jaki wzniosły i mistyczny, nieprawdaż? Mamy Babilon i skrót A.D. (anno domini, czyli rok pański po łacinie). Biblia, starożytność – ochy i achy. Na ekranie widzimy Vina Diesla, jedną z większych gwiazd amerykańskiej popkultury, znaną z „Jutro nie umiera nigdy” Michelle Yeoh, Gerarda Depardieu, którego przedstawiać nie trzeba, a także Melanie Thierry – młodą i utalentowaną aktorkę filmową i teatralną. Co by nie mówić aktorzy spisali się nieźle, ale scenariusz filmu jest fatalny. Dialogi, które wypowiadają bohaterowie rażą infantylnością, jakiej próżno szukać w kreskówkach czy telenowelach. Chwileczkę jednak się wstrzymam z tą krytyką, bo należy jeszcze wspomnieć o fabule filmu, a na krytykę przyjdzie pora i tak.O czym więc jest „Babylon A.D.”? Toorop (Vin Diesel) to najemnik, który pomieszkuje gdzieś w Europie Środkowej ogarniętej wojnami i chaosem. Któregoś niezbyt pięknego dnia pewna mafia zleca mu nietypowe zadanie – ma przetransportować dziewczynę o imieniu Aurora (Melanie Thierry) do Nowego Jorku. Misja wydaje się bardzo trudna, a im dłużej trwa tym stopień jej trudności wzrasta. Wszystko wydawałoby się standardowym filmem science-fiction (akcja dzieje się gdzieś w połowie XXI wieku), ale jest pewien szczegół, który nadaje filmowi Kassovitza innego wymiaru. Główna bohaterka – Aurora – okazuje się bowiem mesjaszem w spódnicy. Wszystko fajnie, ale czemu tak dramatycznie infantylnie? Tego pojąć nie mogę, szczególnie, że film zrealizowano na podstawie dobrze sprzedającej się za Oceanem książki „Babylon babies” Maurice’a Danteka. Jeśli książka dobrze się sprzedawała i do tego jeszcze nieźle ocenili ją krytycy to coś w niej powinno być, nieprawdaż? O powieści Danteka się nie wypowiem, bo nie czytałem, ale o filmie Kassovitza coś jeszcze powiem. Stety bądź nie.Nie jestem może wielkim ekspertem i znawcą kina, ale jak dla mnie „Babylon A.D.” mniej więcej do połowy filmu – gdy nie jest jeszcze mocno widoczny wątek metafizyczno-religijno-mesjanistyczny – ujdzie. Zwyczajne kino akcji. Możnaby ten film pociągnąć do końca w zwyczajny sposób i wyszedłby może w miarę poprawny film sensacyjny, który za kilka lat byłby często powtarzany przez rozmaite stacje telewizyjne. A tymczasem Mathieu Kassovitz chciał zrobić coś z wyższej półki. Niestety jednak, jak głosi porzekadło, dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. W przypadku „Babylonu A.D.” stwierdzenie to potwierdza się w stu procentach. Chyba że potraktujemy ten film jako komedię. Wtedy możnaby nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest to dobre dzieło (tfu, wypluj to słowo). Po lekturze kilku wywiadów z reżyserem stwierdzam jednak, że bardzo dobrze zakamuflował on swoją chęć zrobienia z „Babylonu A.D.” komedii. Szkoda, bo w takim razie to jego film trzeba ocenić jako wysokobudżetowy i tandetny film klasy C. A to feler. Marcin Żukowski 
MłodaRP
O mnie MłodaRP

Naszymi celami są m.in. wspieranie przedsiębiorczości, dialogu oraz aktywności młodych ludzi. Więcej na naszej stronie - www.MlodaRP.org

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura