płk Molibden płk Molibden
95
BLOG

Nowa Partia ale jakby stara

płk Molibden płk Molibden Polityka Obserwuj notkę 3

Są w Polsce ludzie, którzy są prawdziwymi komunistami, którzy wierzą, że „Rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku” – jak stwierdził czekista Putin.

I teraz Partia, bo tak powszechnie nazywano PZPR, wraca. Oczywiście zmieniły się warunki, zmienili się ludzie. Ostatni Pierwszy Sekretarz już zszedł. Ale komunizm nie umarł. Sama ta nazwa jest teraz passe, więc może coś z przymiotnikiem „obywatelski” w nazwie? Słowo „partia” też nie jest teraz lubiane – no to może „platforma”?
Był czas, że trzeba było się cofnąć,  żeby ocalić co się da z komunizmu. Ten szczwany azjatycki lis cofnął się do nory kiedy był słaby, teraz znów zaczyna kąsać. Współczesny NEP udał się, a w demokratycznych plebiscytach nawet banda tych pajaców wylansowanych na X Plenum KC dwa razy zdobyła władzę. No i jeszcze cztery lata rządów AWS, naszpikowanej agentami jak dobre ciasto rodzynkami. Ważne, że media udało się na czas opanować – ten numer z firmą Wejcherta w Dublinie był genialny. Pieniędzy na rozkręcenie każdego biznesu starczało, bo w końcu FOZZ nie służył do wykupywania długów. A jak ktoś za bardzo węszył przy FOZZie, to się go po prostu sprzątnęło.
PO przejęła niemal całkowicie elektorat SLD i Kwaśniewskiego z czasów największych ich triumfów. Tzn. Ziemie Odzyskane – zasiedlone Kresowiakami, wyrwanymi pod przymusem z rodzinnych stron i przesiedlonych do mieszkań i domów, z których dopiero co wypędzono Niemców. Piszę „niemal całkowicie”, bo przy SLD wciąż twardo stoją, jak na swój wiek, mundurowi emeryci, byli milicjanci i ubecy, oficerowie polityczni LWP. Jest jeszcze ta część gejostwa i feminizmu, dla których kandydat PO na prezydenta, który dla rozrywki strzela ze sztucera do sarenek, tytułuje się hrabią i widzi miejsce swojej żony w kuchni przy garach był absolutnie nie do przyjęcia.
„Stara Partia”, czyli PZPR, praktykowała swoisty „socjalistyczny purytanizm”, czyli żadnej wolnej miłości ani skrętów, przynajmniej dla gawiedzi, bo artystyczni ulubieńcy Partii albo latorośle jej prominentnych działaczy to co innego. Za PZPR-u nie było żadnych praw mniejszości seksualnych a gen. Kiszczak w ramach akcji „Hiacynt” zbierał haki na pedałów żeby ich potem szantażować i zmuszać do donosicielstwa. Nawet jak młodzieniec miał nieco dłuższe włosy albo kolczyk w uchu to komendant komisariatu osobiście tępymi nożycami te włosy ściął, a kolczyk urwał razem z kawałkiem ucha.
 
Jest prawdziwym mistrzostwem świata, że „młodzi, wykształceni, z dużych miast” profesjonaliści, pracujący w dużych korporacjach, zwiedzający świat, głosują teraz na tą samą Partię co czerwony betonowy elektorat wyjący z zachwytu kiedy Jaruzelski i ZOMO robiły porządek podczas stanu wojennego, z miłośnikami Millera albo disco Kwaśniewskiego. Co więcej, ci młodzi profesjonaliści są prawdziwą awangardą nowej „starej Partii”. Reagują prawdziwą agresją i furią na jakiekolwiek wspomnienie nawet o wartościach, narodowej tradycji czy tożsamości. No to po prostu ciemnogród, zaprzaństwo, kołtuństwo i „świat się z nas śmieje”. Niejeden ołpenerowiec wysłałby wszystkich pisiorów i mohery do obozów reedukacyjnych. A kogo nie uda się reedukować trzeba będzie poddać przymusowej eutanazji.
Anarchistyczna „tęczowa” młodzież sama przyczepie sobie do piersi znaczek „I don’t need patriotism” – no to przecież sam Lenin albo Beria by tego nie wymyślili!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka