Właśnie mija tydzień od warszawskiego referendum sprawie odwołania Pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pani prezydent ogłosiła zwycięstwo, które polegało na tym, jak wszyscy wiedzą, że udało się namówić ludzi, żeby nie poszli głosować, co zapewne jest jakąś wyższą formą demokracji oraz na tym, że ponad 95% tych, który chciało się pójść pokazali Pani Prezydent drzwi. No cóż, jak kto chce dostrzeże w kaczce łabędzia, jak mówi anglosaskie powiedzonko. W każdym razie wszystko może już iść swoim torem więc można na przykład ujawnić premie, oczywiście przyznane- i na nic się zda pokrętne tłumaczenie, że to tylko niektórzy dostali, bo dobrze pamiętam, że Pani prezydent mówiła, że nikt nie dostanie. Nikogo rozsądnego nie zaskoczyła też wieść, że na metro jak zwykle brakuje pieniędzy i penie budowa jeszcze bardziej się opóźni, za to pewnie na konto linii, która ma być w ramach oszczędności zlikwidują kolejnie linie autobusowe. Obym była złym prorokiem. Na obwodnicę pewnie też już pieniędzy nie ma, zresztą nigdy nie było, bo chyba nikt nie uwierzył w przedreferendalną wieść, że oto, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, się pojawiły. Znaczy pojawiły się na chwilę ale zabrane z innej kieszonki i tylko dla dekoracji. Człek czuje się więc swojsko bo nawet buta miłościwie nam panujących taka sama jak przedtem. Ciekawi mnie tylko jedno i nawet mam ochotę ankietę na ten temat zrobić- otóż w ferworze przedreferendalnego mnożenia obietnic Pani Prezydent odwołała zapowiadaną na styczeń kolejną podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. To pytam- będzie czy nie będzie? Ja stawiam na to, że będzie ale nie w styczniu i oczywiście nie będzie miała nic wspólnego z odwołaną podwyżką…
Inne tematy w dziale Rozmaitości