Korea Północna zaatakowała! Świat na krawędzi wojny! Takie tytuły pojawiały się na portalach i na paskach telewizji typu infotainment. Od razu wydało się to podejrzane. Dlaczego niczym nie sprowokowana Korea Północna przeprowadziła atak na wyspę należącą do południa? Rozumiem małe prowokacje typu wystrzeliwnanie pocisków w morze, groźby wobec USA itd. Ale po co atakować wyspę na której mieszkają cywile? Jaki jest sens przenosić konflikt na wyższy bardziej niebezpieczny poziom.
Nikt nie ma wątpliwości, że kraj Kima to reżim zbrodniczy, a głównym celem całej tej państwowej machiny i potężnej milionowej armii jest utrzymanie dwóch (i jedynych w Korei Północnej) otyłych panów przy władzy. Jednak warto również spojrzeć na ten konflikt na zimo.
1. Korea Południowa przyznała się do prowokacji. Wystrzeliwała pociski w morze tuż przy granicy z północą. Potwierdza ten fakt nie tylko rząd południowy, ale także mieszkańcy wyspy Yeonpyeong którzy przyznali, że byli ostrzeżeni o planowanych ćwiczeniach przez swój własny rząd. Świadek wydarzeń, mieszkanka wyspy twierdzi nawet, że gdy nastąpił atak i usłyszała pierwsze strzały nie przeraziła się uznając, że są to właśnie owe ćwiczenia armii południowej. Aby dobrze zrozumieć jak wielka była to prowokacja należy spojrzeć na coś co nie jest pokazywane w tak zwanych wolnych mediach zachodniego świata czyli mapę gdzie rozegrały się te tragiczne wydarzenia.

Patrząc na mapę nie trzeba być wojskowym ekspertem, aby stwierdzić, że jest to najgorsze miejsce do przeprowadzenia "pokojowych ćwiczeń" zwłaszcza gdy robi się to nad granicą państwa z którym jest się w stanie wojny. Ba! Można nawet stwierdzić, że nie ma gorszego miejsca, aby taką prowokację przeprowadzić. Bo nie jest to nic innego jak właśnie prowokacja Zachodu wymierzona w reżim komunistyczny który oczywiście również znany jest z tego typu prowokacji. Innymi słowy. Oba rządy są siebie warte. Przynajmniej jeśli chodzi o liczbę przeprowadzanych prowokacji.
2. Południe twierdzi, że nie strzelało na północ lecz na zachód. Proszę spojrzeć jeszcze raz na mapę. Na zachodzie również jest ląd należący do Korei Północnej. Być może pociski południa spadły na wody terytorialne Korei Północnej.
3. Podobno Kim Jong Il z synem osobiście wydali rozkaz ataku i znajdowali się w bazie wojskowej która znajduje się na przeciwko wyspy Yeonpyeong . Moim zdaniem jest to bardzo mało prawdopodobne chociaż oczywiście możliwe. Jednak pamiętajmy, że oba kraje nadal są w stanie wojny, więc jakiekolwiek manewry wzbudzają zaniepokojenie obu stron. W tym przypadku albo Północna z premedytacją wykorzystała ćwiczenia do pokazania swojej siły lub po prostu została wprowadzona w zasadzkę przygotowaną przez Zachód. Napęcie w regionie zawsze jest duże więc być może uznali, że to początek wojny. Można spierać się o sposób w jaki zareagowała Północ jednak nie można twierdzić, że to Północ bez żadnej przyczyny otworzyła ogień.
4. Powinny polecieć głowy i już poleciały. Między innymi dymisje w rządzie południowym. Słusznie. Południe powinno jeszcze przeprosić za prowokacje. Należy zdać sobie sprawę, że Korea Północna jest państwem nieobliczalnym. Ja tego nie zaprzeczam. Nie zaprzeczam, że jest to reżim zbrodniczy. Jednak właśnie dlatego prowokacyjne zachowanie Korei Południowej jest kompletnie niedopuszczalne.
5. Niestety ten konflikt nie jest w zachodnich mediach przedstawiany rzetelnie. Obie strony zachowują się nieobliczalnie. To, że akurat jedna z nich jest zbrodniczym reżimem nie ma w tej chwili znaczenia. Prawda jest taka, że to Korea Południowa odpowiada za zaostrzenie sytuacji w regionie.
Inne tematy w dziale Polityka