Niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, że po publikacji raportu MAK wszystko jest już stracone. MAK dał Polsce nauczkę, ale także pewną szansę na przyszłość. Paradoksalnie Polacy mogą przyczynić się do zmiany przepisów i sposobu w jaki w przyszłości będzie się badać katastrofy lotnicze na świecie...
I. WSTĘP
Do osób popierających Platformę Obywatelską: Nie jestem z PiS. Nie popieram PiS. Nie uważam, że Smoleńsk to zamach. Już emocje opadły? No to czytajcie dalej...
Do osób popierających PiS: Nie jestem z PO. Nie popieram PO. Nie uważam, że rząd zrobił wszystko co było w jego mocy w sprawie Smoleńska. Bo nie zrobił. Tusk powinien stanąć przed sądem (ale akurat nie za Smoleńsk) o czym pisałem tutaj: Premier Tusk pod sąd. Już emocje opadły? No to czytajcie dalej...
Do osób popierających lewice:. Nie będzie nic o obniżce podatków na statki powietrzne. Już emocje opadły? No to czytajcie dalej...
II. RAPORT MAK
MAK zrobił jedną dobrą rzecz: upublicznił czarne skrzynki co powinno być zrobione już dawno. Gdyby nie MAK to do dzisiaj krążyłyby różnego rodzaju spekulacje na temat słów wypowiedzianych w kokpicie. Polacy nie powinni mieć żadnych pretensji w tej sprawie, a raczej powinni być za to wdzięczni ponieważ polskie władze wielokrotnie oświadczały, że nigdy nie ujawnią np. ostatnich sekund lotu. Wprowadzające w błąd jest twierdzenie, że głosy umierającej załogi są zbyt szokujące dla opinii publicznej. Bardziej szokujące były przecież zdjęcia rozbitego wraku i zmasakrowane ciała ofiar. Przypominam kłamstwa medialne o tym, że pilot miał wypowiedzieć słowa: "Jak nie wyląduje to mnie zabije", a prawdziwe słowa brzmiały przecież "będzie się czepiać".To jest bardzo duża różnica i wcale nie świadczy to o jakiejś nieziemskiej presji ponieważ większość pilotów samolotów rządowych wypowiada pewnie takie słowa wielokrotnie podczas swojej kariery. Poza tym to byli piloci wojskowi, a pilot wojskowy jest uczony zabijać, zrzucać bomby na miasta pełne ludzi w razie wojny, więc proszę nie wciskać kitu o presji.
Presja zawsze oczywiście jest, ale Rosjanie przesadzają. Fragment "prezydent nie podjął jeszcze decyzji (co do lotniska zapasowego - przyp. moraine) poświadcza, że prezydent nie chciał wywierać jeszcze większej presji na załogę. Ten fragment właśnie dobrze o nim świadczy. Przecież gdyby stwierdził: "Nie interesuje mnie mgła. Jestem zwierzchnikiem sił zbrojnych. Proszę wykonać rozkaz" to wtedy można to zakwalifikować jako próbę wywarcia presji. Ktoś może stwierdzić, że to tylko moja interpretacja. I ma racje! Właśnie raport Rosjan również składa się z takich interpretacji o czym wspomina strona polska:
(Kolor niebieski to fragment raportu MAK. Czarny to polskie uwagi)


Taka jest oficjalna polska wersja. A więc wszystkie medialne spekulacje "o presji" przedstawiają tylko i wyłącznie rosyjską wersję wydarzeń. Jeśli to była presja to czym jest zdanie wypowiedziane przez kontrolerów:"No tak powiedzieli cholera, sprowadzać na razie" , "Towarzyszu generale, do trawersu podchodzi. Wszystko włączone, i reflektory na dzień, wszystko włączone"
Opisywanie przez Rosjan w raporcie sytuacji z lotu do Gruzji kiedy to samolot znajdował się bezpiecznie na lotnisku jest już po prostu bezczelne. Nie ma związku z katastrofą, ale jeśli Rosjanom wolno umieszczać takie rzeczy w raporcie to dlaczego odmawiają ujawnienia parametrów lotu samolotu Ił-76 który próbował lądować przed Tupolewem oraz jego rozmów z kontrolerami. Chcielibyśmy wiedzieć czy wyglądały one podobnie do rozmów z załogą Tupolewa. Być może kontrolerzy popełnili podobne błędy dlatego Ił-76 prawie się rozbił?

Po przeczytaniu raportu MAK nawet laik stwierdzi, że raport jest jednostronny chociażby z uwagi na to, że pomija rolę kontrolerów oraz stan lotniska. A już szczytem bezczelności jest zdjęcie pasa startowego wykonanego na tym pasie w sposób sprawiający wrażenie, że lotnisko jest ultranowoczesne. Poza satelitarnymi zdjęciami nie ma żadnych zdjęć np. baraku (przepraszam: wieży) lub drzew znajdujących się przy radiolatarni które po katastrofie zostały wycięte, a według polskich ekspertów mogły mieć wpływ na nieprawidłowe funkcjonowanie urządzeń w radiolatarni. Zdjęcia wyciętych drzew po katastrofie zostały umieszczone w uwagach strony polskiej.
We krwi gen. Błasika podobno wykryto alkohol, ale Rosjanie nie przedstawili żadnej dokumentacji. Oznacza to, że nie można traktować tych doniesień poważnie. Jeśli nie mają nic do ukrycia niech prześlą odpowiednie dokumenty:
"Zdaniem strony polskiej nie można wykluczyć, że alkohol "wykazany podczas autopsji mógł mieć pochodzenie endogenne (samodzielnie wytworzone przez organizm )"
Do kwiatków jakich wiele w tym raporcie dochodzi jeszcze brak dokumentów od Rosjan z wynikami ekspertyzy pirotechnicznej. A więc polska prokuratura nadal nie będzie mogła wykluczyć zamachu ku uciesze spiskowców. Pomijam już fakt, że polska strona powinna przygotować również wersje swoich uwag po angielsku, aby umożliwić łatwiejszy dostęp dla prasy zagranicznej. Świat przeczyta raport MAK po angielsku, a na uwagi polskie nikt nawet nie spojrzy.
Lotnisko zapasowe nie było przygotowane i to jest problem. Nie chodzi o to, aby na trzech potencjalnych lotniskach zapasowych czekały autobusy, limuzyny oraz ochrona BOR, ale rząd przynajmniej powinien uprzedzić i powiadomić firmy wypożyczające autokary w Witebsku lub Moskwie. Nawet rezerwacja na kilka godzin autokarów i samochodów to są przecież grosze. Kosztuje to mniej niż paliwo na 5 minut lotu Tupolewa. To minimum co powinien zrobić rząd. Proszę nie pisać mi, że żaden kraj podobno tak nie robi, bo Amerykanie zrzucają nawet swojego własnego kontrolera na lotnisko przed lądowaniem.
III. WNIOSKI
Niektórzy nie zdają sobie sprawy z tego, że po publikacji raportu MAK wszystko jest już stracone. Konwencja Chicagowska została już wyczerpana i Rosjanie umywają ręce. Nawet jeśli jakimś cudem uda się powołać międzynarodową komisję to i tak Rosjanie nie udostępnią danych o których wspominałem powyżej twierdząc, że sprawa jest zamknięta. Żadna komisja, żaden kraj nie zmusi ich do zmiany decyzji i nic nie da się już wyjaśnić. Po prostu Rosjanie nie przyślą żadnych dokumentów i nie będą współpracować powołując się na zakończenie prac według konwencji chicagowskiej. Koniec i kropka. Sprawa smoleńska jest już przegrana.
Jednak należy podnieść głowę i zastanowić się w jaki sposób uniknąć nie tylko takich tragedii w przyszłości, ale przede wszystkim w jaki sposób uniknąć sytuacji kiedy "mały kraj" jak stwierdziła pani Anodina jest na łasce "dużego kraju" w którym działa podobna instytucja jak MAK.
Po pierwsze trzeba jasno stwierdzić, że konwencja chicagowska jest po prostu do bani ponieważ nie zakłada, że kraj w którym doszło do katastrofy lub jeden z zainteresowanych krajów będzie odmawiał współpracy i nie wysyłał żadnych dokumentów do zainteresowanej strony oraz będzie chronił swoich kontrolerów lub tuszował zły stan lotniska. Konwencja nic nie mówi również o tym co robić gdy w kraju który podpisał konwencję i w którym doszło do katastrofy śledztwo prowadzi nieodpowiedzialna i stronnicza instytucja taka jak MAK. Przecież MAK takim działaniem zagraża życiu także Rosjan. Bo skoro stwierdzili, że lotnisko jest w świetnym stanie, a kontrolerom nie można nic zarzucić to tylko czekać na następny wypadek. Zresztą sam lecąc kilka lat temu rosyjskimi liniami nad Rosją zwróciłem uwagę stewardesie, że drzwi się nie domykają i wieje do środka. Odpowiedziała: "E tam... z tymi drzwiami to tak zawsze, te typy tak mają" po czym przyniosła mi dodatkowy koc. Tak Rosjanie podchodzą do zasad bezpieczeństwa.
Po drugie Polska powinna jasno oświadczyć społeczności międzynarodowej, że podpisanie przez nią konwencji chicagowskiej było wielkim błędem i rozważa możliwość wycofania się z tej konwencji. Chodzi o to, aby wywołać dyskusję na arenie międzynarodowej o sensowność samej konwencji kiedy wypadek zdarza się w kraju w którym możliwość pełnej współpracy delikatnie mówiąc pozostawia wiele do życzenia. Należy stwierdzić otwarcie, że konwencja nie spełnia wymogów na obecne czasy i jest przestarzała, bo została podpisana w okresie kiedy lotnictwo nie było aż tak bardzo rozwinięte.
Po trzecie należy udać się do Stanów Zjednoczonych i tam lobbować za zmianą lub skonstruowaniem nowej konwencji. USA ze względu na swoje doświadczenie są bardzo respektowane jeśli chodzi o badanie wypadków lotniczych zarówno przez Rosjan o czym można było usłyszeć z ust Anodiny która chwaliła się współpracą z USA oraz resztę państw. Oznacza to, że jeśli uzyskamy poparcie USA na zmianę w konwencji chicagowskiej lub nową konwencję inne kraje nie będą miały wyjścia i będą musiały ją podpisać.
Po czwarte należy również razem z USA zastanowić się nad tym, czy nie warto utworzyć jakiegoś nowego stałego ciała ktore badałoby wszystkie katastrofy lotnicze na świecie niezależnie w jakim kraju doszłoby do katastrofy. Stała Komisja złożona byłaby z międzynarodowych ekspertów, ze wszystkich krajów. W takiej sytuacji Rosja mogłaby wystawić do takiej komisji nawet profesjonalistkę Anodinę, a i tak nic nie dałoby się zatuszować. Komisja taka oczywiście badałaby tylko katastrofy samolotów gdy wypadek zdarzy się w kraju nie będącym właścicielem samolotu.
Wszystkie te działania oczywiście nie wyjaśnią katastrofy w Smoleńsku. Nawet proponowana nowa komisja będzie w stanie badać przecież tylko katastrofy do których dojdzie dopiero w przyszłości. Jednak dzięki temu zacznie być również głośno o Smoleńsku który będzie podany przez Polskę jako przykład niekompetencji MAK oraz głównego powodu do odejścia krajów od konwencji chicagowskiej. Jeśli dobrze to rozegramy to mamy szanse, że mniejsze kraje nas poprą ponieważ one również znajdują się w podobnej sytuacji i są skazane na łaskę tych większych. To chyba lepsze niż ośmieszająca jazda po całym świecie i obarczanie Rosjan o zamach, nie? Jeśli nie zrobimy nic to przy polskim szczęściu do następnego wypadku polskiego samolotu dojdzie w Chinach i wtedy również zobaczymy w telewizji konferencję prasową omawiającą raport razem z symulacją komputerową tylko, że wszystko będzie już nagrane miesiąc przed katastrofą. I wtedy Polacy zatęsknią za MAK i panią Anodiną.
Inne tematy w dziale Polityka