moraine moraine
2365
BLOG

Edmund Klich też kłamie?

moraine moraine Polityka Obserwuj notkę 36

Notka nosi taki tytuł gdyż jak już stwierdziłem tutaj "Kto przeprosi Protasiuka?" premier Donald Tusk kłamał w sprawie badania katastrofy smoleńskiej. Każdy to wie, jednak media nie mają odwagi powiedzieć tego wprost. Natomiast po wczorajszym wywiadzie Klicha okazuje się, że również mamy do czynienia albo z kłamstwem albo z brakiem podstawowej wiedzy na temat regulaminów w lotnictwie wojskowym przez pilota instruktora Edmunda Klicha. 

"W programie "kropka nad i" Edmund Klich, były akredytowany do MAK stwierdził, że piloci nie mieli prawa podchodzić do lądowania w tak trudnych warunkach atmosferycznych.  Natomiast dziś, Wiesław Jedynak, członek komisji badającej katastrofę (komisja Millera) stwierdził:

"Każdy, kto mówi, że oni nie mieli prawa podejść do próby lądowania, popełnia błąd. Bo oni formalnie mieli takie prawo. W lotnictwie wojskowym, zgodnie z regulaminem, bez względu na warunki atmosferyczne panujące w miejscu lądowania, dowódca statku powietrznego ma prawo podejść do próby lądowania, do swoich minimalnych warunków "

źródło: http://www.tvn24.pl/-1,1690166,0,1,piloci-mieli-prawo-podejsc-do-proby-ladowania,wiadomosc.html

Jak już wspominałem w notce "Smoleński przekręt którego nikt nie dostrzega" polski rząd i polskie wojsko badający katastrofę w Smoleńsku są sędziami we własnej sprawie. Zauważono to nawet podczas debaty w Sejmie kiedy jeden z parlamentarzystów również oskarżył ministra Jerzego Millera jako "sędziego we własnej sprawie". Warto podkreślić, że Wiesław Jedynak pracuje dla LOT (Capt. Inst. Dyrektor Biura Jakości i Bezpieczeństwa Lotniczego PLL LOT SA. Egzaminator PLKE. Instruktor samolotu Embraer 170. Audytor.) a zna regulamin wojskowy lepiej niż pułkownik Klich. O czym to świadczy? Można więc stwierdzić, że p. Jedynak jest niezależny gdyż zgodnie z moim tekstem "Smoleński przekręt..." nie reprezentuje przewoźnika (Ministerstwo Obrony, wojsko), ani właściciela przewoźnika (polski rząd). 

Jeśli pułkownik Edmund Klich i między innymi pilot instruktor nie zna regulaminu i sam twierdzi, że regulamin nie był przestrzegany to świadczy to o braku profesjonalizmu takich i podobnych instruktorów. A więc Klich sam się właściwie ośmieszył i obnażył słabość polskiego lotnictwa wojskowego.

Jednak nie oznacza to wcale, że tzw. Komisja Millera jest obiektywna w innych sprawach. Pod politycznym naciskiem Jerzego Millera może przecież omijać odpowiedzialność struktur rządowych za katastrofę. 

Wiesław Jedynak:

"Odnosi się też do kwestii, czy lot do Smoleńska był cywilny czy wojskowy i według jakich procedur powinni postępować piloci Tu-154M. Jak podkreśla, zamieszanie wokół klasyfikacji lotu wynika z mylenia pojęć - charakteru lotu i właściciela samolotu."

O problemie właściciela samolotu i konflikcie interesów pisałem również w notce "Smoleński przekręt..." Natomiast blogerzy i nawet tvn od kwietnia twierdzili, że lot był wojskowy. Oczywiście telewizje, a zwłaszcza tvn szybko zmieniły zdanie z "pewnie, że to wojskowy" na "trudno ocenić jaki to lot" po wypowiedziach rządu, a szczególnie po ostatecznym stwierdzeniu ministra Jerzego Millera również w programie "kropka nad i" kilka miesięcy temu:

Jerzy Miller: To był lot  cywilny

Monika Olejnik: Ale na samolocie jest taka szachownica.

Jerzy Miller: A jak tym samolotem lecą piłkarze na mecz to czy jest to lot wojskowy czy cywilny?

Oczywiście MO pomogła Millerowi zadając bezsensowne pytanie o szachownicy. "Zapomniała" o całej reszcie między innymi o literce M - military na planie lotu. Telewizje prorządowe szybko się "pogubiły" i przyjęły narrację rządu oraz jawne kłamstwo Millera jako fakt gdyż po tym czasie już tylko oszołomy na blogach pisały o wojskowym locie. To tylko świadczy o niskim poziomie prorządowych mediów w Polsce oraz o tym, że Platforma Obywatelska jest w stanie nawet fakty zamienić w mgliste rozważania robiąc ludziom wodę z mózgu. Jednak nagle okazało się, że te same media potrafią wykonać jeden telefon do ICAO i uzyskać odpowiedź "lot nie był cywilny". Przez 9 miesięcy nie było ani jednego odważnego który zadałby pytanie polskiemu lub zagranicznemu ekspertowi. Ani jednego odważnego dziennikarza! Słuszną linię ma nasza władza...

Wiesław Jedynak:

"Lot miał charakter przewozu międzynarodowego, ale samolot, załoga były wojskowe. W planie lotu zaznaczono literę "M" (oznaczenie samolotów wojskowych od ang. military - red.). Jak można bardziej wyraźnie oznaczyć w planie lotu samolot, który jest wojskowy? Było napisane "M" - to był samolot wojskowy."

"Było napisane M" - bez wątpienia to zdanie miesiąca. Już prościej do lemingów nie można. Brawo Panie Jedynak. Przykro mi tylko, że musi pan marnować swój cenny czas na tłumaczenie takich oczywistych rzeczy. A co z naciskami na załogę?

Wiesław Jedynak:

"Odnosi on się też do zarzutów pod adresem załogi tupolewa, która konsultowała się z kimś w sprawie wyboru lotniska zapasowego. We fragmentach rozmów zarejestrowanych w kokpicie polskiego Tu-154M, które znalazły się w prezentacji komisji przedstawionej we wtorek, słychać jak piloci rozpoczynając próbę lądowania czekają jeszcze na decyzję, na które lotnisko zapasowe polecą w razie niepowodzenia. O godz. 8.31.56 (czasu polskiego), ktoś w kokpicie powiedział: "Tak czy nie? Musimy to lotnisko wybrać, w końcu na coś się zdecydować".

"Według Jedynaka taka konsultacja była w tym przypadku rzeczą normalną. - Nie można tego lotu odnosić do zwykłego przewozu lotniczego. Gdy na pokładzie jest prezydent nie można zawieźć go gdziekolwiek tam, gdzie pozwalają na to warunki atmosferyczne. Konieczne jest uwzględnienie innych czynników, takich jak m.in. protokół dyplomatyczny. Chodzi również o takie kwestie, jak odprawy paszportowe, celne, bo to jest przecież lot międzypaństwowy - mówi Jedynak. - W takiej sytuacji trudno sobie wyobrazić, że decyzja o wybraniu lotniska zapasowego będzie podjęta tylko w kokpicie, przez dowódcę, w konfrontacji z faktami i pogodą. Zawsze będzie ten element konsultacji z dysponentem, który jest na pokładzie - z głównym pasażerem - podkreśla."

Ale Gazeta Wyborcza oraz premier już wiedzą! Były naciski! Mimo tego, że polskie uwagi stanowczo temu zaprzeczają o czym wspominałem w notce "Jeszcze zatęsknicie za panią Anodiną"  , a dokładnie chodzi o ten fragment polskich uwag:

"W zapisie pokładowego rejestratora głosów w kabinie samolotu Tu-154 (CVR) nie można znaleźć żadnego fragmentu, który potwierdzałby próbę wywierania wpływu na działania załogi przez osoby postronne, w tym Głównego Pasażera."

Zarówno premier Donald Tusk w Sejmie sugerował, że były naciski. Tak samo o naciskach mówił Edmund Klich wczoraj w "kropce nad i" pomimo, że sam podpisał się pod polskimi uwagami stwierdzającymi jednoznacznie, że żadnych nacisków nie było. Podobno to oficjalne stanowisko Polski. Jak to wytłumaczyć?

Chciałbym również wyjaśnić manipulację PiS. Jeśli PiS i zwolennicy tej partii twierdzą, że rozdzielenie wizyt (7 i 10 kwietnia) przyczyniło się do zwiększenia zagrożenia to idąc tym tropem lot trzema samolotami 10 kwietnia również przyczyniłby się do zwiększenia zagrożenia. Łatwo pisać, że prezydent i premier powinni razem lecieć 7 kwietnia, gdy wie się, że 10 kwietnia doszło do katastrofy. Ale jeśli od 7 do 12 kwietnia wyleciałoby 6 samolotów (każdy w inny dzień, każdy z częścią delegacji) to czy przyczyniłoby się to do zwiększenia czy zmniejszenia zagrożenia?

Wiesław Jedynak : "Było napisane M"

moraine
O mnie moraine

kontakt: liberty.moraine@gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka