Maciej Pawlicki 1 Maciej Pawlicki 1
214
BLOG

Wzrok Tuska, pytanie do Kaczora

Maciej Pawlicki 1 Maciej Pawlicki 1 Polityka Obserwuj notkę 104

PiS nie przegrał w powodu błędów w kampanii, choć oczywiście były potężne. Najważniejszy - zlekceważenie Tuska przed telewizyjną debatą. Wiem, że Jarosław Kaczyński nie lubi, by porównywano go do Wałęsy i rozumiem go doskonale. Ale niestety dokładnie tak samo jak Wałęsa w 1995 roku zlekceważył "plastikowego fircyka, który nie ma argumentów, a moralnie stoi nieporównanie niżej". Nie chcę mówić, że to była pycha, nazwijmy to elegancko - nadmierna pewność swoich atutów i przekonanie o braku atutów rywala.

Ale wcale nie tę debatę uważam za punkt zwrotny w kampanii, także nie wizytę Tuska w Irlandii i kilka innych opisywanych faktów. Moim zdaniem punktem przełomowym w kampani była płomienna wypowiedź Nelly Rokity na konwencji PiS-u o tym, że swoim wzrokiem Tusk straszy nasze dzieci. A tak, nie żartuję. Donalda Tuska prawie nie znam, rozmawiałem z nim raz w życiu, kiedy w roku 1990 - jako prezes nowo utworzonej spółki FILM SA - składałem Komisji Likwidacyjej RSW Prasa Książka Ruch ofertę zakupu tygodnika "Film". Wtedy właśnie, w siedzibie RSW przy Bagateli spotkałem się z członkiem tejże Komsji Likwidacyjnej Donaldem Tuskiem i opowiedziałem mu pięknie jakie fajne pismo zrobimy. Kiwał głową, uśmiechał się, o coś tam zapytał, ale miałem wrażenie, że film i "Film" nie jest jego pasją, że myślami błąka gdzieś indziej. Tygodnik kupiliśmy (za 300 mln ówczesnych złotych) i rzeczywicie zrobiliśmy fajne pismo. A wspominam o tym dlatego, że kędzierzawy, cherubinkowaty blondynek wydał mi się wtedy wyluzowanym koleżką. Całkiem inaczej objawił się wkróce póżniej, podczas narady u Walęsy pokazanej w filmie "Nocna zmiana". Potem - w czasach marszałkowania Senatowi - wrócił na twarz Donalda Tuska ów znany mi wyraz błąkania myślami gdzieś indziej. Nudził się jak mops. Potem była PO i cała jej historia, w której nie jestem biegły. A po drugich przegranych wyborach na twarz Donalda Tuska wszedł starszny mrok. I tak patrzył ponuro przez dwa lata. Cokolwiek mówił - patrzył ponuro, nieoprzyjemnie. Dlatego Nelly Rokita trafiła w samo sedno - ten ponury wzrok mógł straszyć dzieci. Moje są już spore, więc się nie bały, ale bywają też mniejsze.  I oto nagle - po wypowiedzi Nelly - Tusk się odmienił. Z dnia na dzień. Zrozumiał? Ktoś mu podpowiedział? W każdym razie to był punkt przełomowy. Odtąd Donald Tusk nie był już sfrustrowanym, poniżonym, zaciętym w sobie miotaczem obelg. Stał się głosicielem nadziei. Oblicze mu się rozjaśniło, mówił więcej o lepszym życiu niż o rzekomych bezeceństwach PiS-u. I choć na Kaczorów miotał obelgi nadal, robił to już z przewagą pozytywnej energii, ze spokojem przewodnika, który zna drogę. I ludzie to zobaczyli.

To dlaczego Tusk wygrał. A teraz dlaczego PiS przegrał. Błędy w kampanii to skutek, a nie przyczyna. PiS przegrał, bo - świadomie czy nieświadomie - zignorował dwa fakty. Pierwszy, że ludzie chcą  mieć poczucie wielkiej szansy. Jarosław Kaczyński bardzo wiele zrobił, aby dać ludziom odtrąconym poczucie, że Polska o nich nie zapomniała. To ważne. Ale to za mało. Za mało stało się w sprawie rozwalenia absurdalnych ograniczeń biurokratycznych dla aktywności i przedsiębiorczości. Ludzie wierzyli w to, że PiS da im sanse bycia przedsiębiorczymi uczciwie. Że pokaże jak się uczciwie bogacić. Kaczory miały rozwalić szarą strefę rozwalając biurokratyczną mitręgę i samowolę, sprawiając, że ludziom będzie się opłacało przejść na stronę państwa - rejestrując wszystkie transakcje, rzetelnie płacąc wszystkie podatki. I co? Owszem w sprawie rozwalania monopoli korporacji wydarzyło się sporo, ale już przedsiębiorczość zyskała niewele. Pakiet Kluski w realiach okazał się ponurym żartem. Tak to przynajmniej odebrano. Nie rozumiem dlaczego Jarosław Kaczyński tego nie rozumiał.   

I powód drugi - forma. Partia, która ponosi tak wielką porażkę w głosach ludzi młodych - jest w poważnym kryzysie. Daleki jestem od przyłączania się do chóru pałkarzy linczujących Radio Maryja, ale namówienie 20-latków, by ich guru była posłanka Sobecka jest - delikatnie mówiąc - karkołomne. W PiS-ie jest wielu świetnych młodych ludzi, z pomysłami, z dynamiką, z wiarą, z patriotyzmem, z odpowiedzialnością i wiarygodnością. Dlaczego nie oni byli twarzami kampanii? Rozumiem, że Jarosław Kaczyński wziął na klatę cały świat - choćby niedźwiedź, a choćby i dwa niedźwiedzie, to im nie ustąpię. Ale osiągnięcia w polityce zagranicznej (np. wielki, niepokazany przez żadną telewizję, łącznie z TVP, która miała tam kamery, triumf Kaczyńskich w Wilnie), danie Polakom poczucia, że wreszcie ktoś za miarę sukcesu uznaje sukces Polski, a nie łasi się o protekcjonalne poklepywanie za granicą - to jednak nie wystarcza. Partia, która chce brać władzę musi dać poczucie, nie tylko że dba o nasze interesy, ale także, że nie robi wiochy.

 PiS nie potrafił sformułować wyrazistych komunikatów dla młodych. Nie potrafił przekonać, że obciachem jest właśnie stadne, bezmyślne powtarzanie formułek rzucanych co rano przez gazeto-wprawnych inżynierów dusz. Więc przez większość młodych został uznany za obciach.

Pytanie podstwowe: czy Jarosław Kaczyński i PiS zrozumie, że musi zmienić sposób komunikowania się z Polakami poniżej 40 roku życia? Że musi mieć dla nich wyraziście sformułowaną ofertę - jak uczciwie zdobywać świat?   

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka