Zaczne od uwag na marginesie. Taki jeden gosc, z ktorego tu zacytuje, powiedzial, ze istotna roznica pomiedzy kuchnia hinduska a anglosaska jest to, ze jedzenie z kuchni hinduskiej jest smaczne. Pelen szacun. Nie ja jeden zreszta go docenilem, bo na wystepy Russela Petersa bileta zawsze sa wyprzedane.
Kurt Vonnegut twierdzil, ze auta sa napedzane benzyna, a chinczycy ryzem. Mial racje, nie tylko dlatego, ze porownal kitajcow do maszyn. Azjata ryz konsumowac musi 3 razy dziennie, bo inaczej robi sie taki jakis sklapcialy i oczy mu sie sennie mruza. Pamietam jak uslyszalem z ust orientalnych raz pierwszy to wyznanie, te deklaracje milosci do ryzu. Zaskoczony pomyslalem, ze co to, chleba ony nie znaja, czy co? No. Nie znaja. O chlebie ryzowym, czyli perwersji bedacej antyteza dobrego smaku nie napisze nigdy. Obiecuje.
Dygresji koniec.
Do tej pory mowilem o ryzu co byl jak kwintesencja kuchni europejsiastej, takimi ot, flakami z olejem, ale sie tematem znudzilem. Pora na ryz taki, ze hoho (chocho?). Nasi lemak to nic innego jak ryz wypasiony, znaczy sie tlusty. Lemak bowiem oznacza tluszcz, w tym wypadku jednoznacznie wskazujac na smietanke kokosowa.
Angegdota bedzie. Kuchnia orientalno tropikalna nie stawia sztucznych barier pomiedzy potrawami wytrawnymi, pikantnymi a takimi na przyklad, pozal sie boze, deserami. Wiorki kokosowe do ciastek? Prosze bardzo. Do baraniny? Jeszcze lepiej. Papryczka czili w lape i jedz te eklery i paczki. Duczessa, ktora zamieszkuje obecnie Singapur, a ktora swego czasu uczyla sie do matury z matmy tak, by jak najladniej wygladac obok mnie, prychnela wykwintnie na moje pytanie o to jak podobaja jej sie potrawy malajskie. Perfumowane takie, oznajmila. Wodocznie nie zapoznala sie jeszcze z opiniami Russela Petersa.
Dygresji koniec ponownie.
Nasi Lemak, ("k" jest nieme) jest nie tylko nazwa ryzu, lecz calej kompinacji malajskiej. Oznacza bowiem potrawe z kokosowym ryzem i dodatkami. Czyli plasterkami ogorka, smazonymi fistaszkami z suszonymi anszua, jajem i kawalkiem miesa badz ryby. Akompaniamentem obowiazkowym jest miarka sambalu, bo bez tego ognia nie da sie zyc.
Ponizej pani pokazuje jak sie gotuje sam ryz. Dodam od siebie, ze ryz po primo sie myje (nawet trzykrotnie) i moczy okolo pol godziny. Moczenie ryzu na nasi lemak odbywac sie powinno w mleczku kokosowym. Pani do ryzu dodala sol, starty imbir (okolo lyzki stolowej) i lisc "curry", ktorego najprawdopodobniej podobnie jak liscia pandanu miec nie bedziecie. Mozna jednak dodac nieco trawy cytrynowej, a ta przeciez dzis znajdziecie w kazdym gieesie. Jesli zas macie drzem kokosowy z malezji zwany Kaya, o kolorze zelonym, to lyzke mozecie dodac rowniez, bo ta zielenizna w nim to wlasnie esencja pandanu.
I jeszcze odrobina kungfu na zakonczenie. Otoz liscie bananowca sa wspaninalym talerzem, kobialka a nawet pudlem na kapelusze, tylko trzeba miec sprawnosc w rencach by je w cuda wszelakie zamieniac. Tak jak tu, wersja Nasi Lemaku podstawowa (ryz i rybki i sambal i jajo).
Milego ogladu (choc druga polowa filmiku zupelnie nie na dzisiejszy temat):