wiesława wiesława
2148
BLOG

Dziesięć lat temu, w Warszawie, na ul. Ikara

wiesława wiesława Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

W czasach III RP, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, przed domem Wojciecha Jaruzelskiego manifestowali jego przeciwnicy. Pierwsza pikieta, upamiętniająca ofiary stanu wojennego, miała miejsce w nocy z 12 na 13 grudnia 1993 r., a jej organizatorem był Mariusz Kamiński z Ligi Republikańskiej. Po latach, w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, uzasadniał swoją decyzję: 

Wygrana wyborcza SLD w 1993 roku była dla nas olbrzymim szokiem. Okazało się, że do władzy wracają ludzie, którzy współodpowiadają za zbrodnie okresu PRL. Do tego w przestrzeni publicznej wszelkie próby dyskusji o lustracji polityków, o pociągnięciu do odpowiedzialności komunistycznych zbrodniarzy były torpedowane, a ludzie, którzy się tego domagali, nazywani oszołomami, ciemnogrodem i wyszydzani przez większość mediów.

Ówczesne władze Warszawy wydały pozwolenie na pikietę dopiero po odwołaniu do Najwyższego Sądu Administracyjnego. Do Ligi Republikańskiej przyłączyli się działacze Niezależnego Zrzeszenia Studentów, Radykalnej Akcji Antykomunistycznej oraz Federacji Młodzieży Walczącej. W nocy 12 grudnia 1993 r. na ul. Ikara, bocznej uliczce odchodzącej od ul. Puławskiej, przemaszerowało w milczeniu około 300 osób.

Od tej pory, pikiety przed domem Jaruzelskiego odbywały się co roku. Ich uczestnicy przynosili zdjęcia ofiar stanu wojennego, odmawiali modlitwy w ich intencji, zapalali znicze, zwykle ustawiane w kształt krzyża lub polskiej flagi. Podczas pikiety panowała zwykle poważna atmosfera. Uczestniczący w tych pikietach Maciej Gawlikowski, w czasach PRL jeden z przywódców podziemnego KPN, wspominał:

„Pikiety miały niesamowity klimat – w środku nocy, na trzaskającym mrozie stała milcząca grupa ludzi, trzymając zdjęcia ofiar Jaruzelskiego, płonęły świece i znicze. O północy apel poległych i "Wieczne odpoczywanie...". Żadnych krzyków, jazgotu. To robiło wielkie wrażenie.”

Pikiety organizowano również po rozwiązaniu się Ligi Republikańskiej. W 2003 r. charakter demonstracji uległ zmianie – pojawiła się kontrdemonstracja organizowana przez zwolenników Jaruzelskiego, młodych ludzi z SLD oraz podopieczni osławionego Jerzego Urbana, redaktora gazety „Nie”. Implikacją pojawienia się przeciwników ideowych było zaostrzenie atmosfery spotkań - jedni krzyczeli: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, drudzy: „Generale, dziękujemy za stan wojenny”.

Z tego względu, do funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, pilnujących domu generała przy ul. Ikara na Mokotowie, dołączyli policjanci, odgradzający szpalerem dwie przeciwne grupy demonstrujących.

Grudniowe pikiety na ulicy Ikara w stolicy stały się „nową świecką tradycją”. Uczestniczyli w nich ludzie z całej Polski. Większość przychodziła aby protestować przeciwko nierozliczeniu Jaruzelskiego za jego działanie w okresie PRL-u. Nie mogło więc zabraknąć tam blogerów z S24.

Jednym z regularnie uczestniczących w demonstracjach na ul. Ikara był dziennikarz Krzysztof Leski. Postępując w myśl zalecenia „szalejącego reportera” Egona Kischa: „Zapisz to, Kisch!”(Schreib das auf, Kisch!), Krzysztof Leski zarejestrował na swoim blogu wiele wydarzeń. W opublikowanej 13 grudnia 2010 r., notce pt. „Tysiące”, zapisał:

 „Pociąg dojechał. Było 20 minut po północy, gdy follow dowiózł nas na Ikara. O zaparkowaniu w pobliżu nie było mowy.

Nigdy nie widziałem tam takich tłumów. By dopchać się pod willę Jaruzela i zapalić świeczki, potrzebowaliśmy kwadransa.

Ewakuowaliśmy się o 1.06. Równocześnie odjechała zaparkowana w pobliżu armatka wodna.”

Obecność tej armatki wodnej wzbudziła zainteresowanie komentatorów notki.

Bloger testigo pytał: Armatka - rekonstrukcyjna czy nówka?- czyżby aż taka pętla czasu?

Odpowiedź Krzysztofa Leskiego: „Nawet nie spojrzałem, jakiej marki. Wysoka jak TIR”. I dodał: Armatka stała w równoległej uliczce.

Informację o armatce potwierdziła Ufka: „Widziałam tę armatkę. Kiedy wracałam”.

Testigo domagał się bliższych informacji:

 @Ufka/ armatka- wiem, że jest późno, ale dajcie choć prosty sygnał - ktoś robił tam "rekonstrukcję", czy partia władzy tak się przejęła rolą ?!

i dodał: „chętnie widziałbym dziennikarzy pytających min.Millera kto zdecydował o tej armatce... Czuję jednak, że się nie doczekam takiego widoku.”

Testigo słusznie przeczuwał, że ówczesnego szefa MSW, Millera, o tę armatkę zainstalowaną w pobliżu domu Jaruzelskiego żaden żurnalista nie zapyta.

***

Manifestacja pod domem Jaruzelskiego w 2010 r. była wyjątkowo liczna, ze względu uprzednie za-proszenie gen. Jaruzelskiego do udziału w pracach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, wystosowane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wiele osób uczestniczyło wtedy w pikiecie po raz pierwszy. Jednym z nich był Bronisław Wildstein:

To będzie mój debiut pod domem generała. Do tej pory uważałem, że to młodzi powinni chodzić na takie pikiety i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Gdy prezydent Komorowski politycznie zrehabilitował Jaruzelskiego, uznałem, że moim obowiązkiem jest tam się pojawić. Z Krakowa w niedzielę rusza przed dom generała cały autobus. Jadą dawni działacze i sympatycy "S", ale także młode osoby.

Obszerne uzasadnienie swojego udziału w pikiecie podał Łukasz Warzecha, prowadzący wówczas bloga w S24:

[…] nobilitacja generała, polegająca na zaproszeniu go w roli doradcy do Pałacu Prezydenckiego w gronie innych polityków, jest świadectwem ostatecznego zacierania granic dyktatury i demokracji przez rządzący obóz. […]. Uzasadnianie zaproszenia go do tego grona faktem, że był prezydentem III RP – wybranym zresztą w wyborach pośrednich dzięki jednemu głosowi – jest śmieszne. […]

Owszem, Jaruzelski już poprzednio był legitymizowany i to na potęgę. Jednak w chwili, gdy Bronisław Komorowski zaprosił go do pałacu, było już wiadomo, że stan wojenny nie był żadnym ratunkiem przed Sowietami, a sam gest urósł do rangi symbolu. Jeszcze nigdy w III RP Wojciech Jaruzelski nie pojawił się w takiej roli. Wypromował go do niej prezydent Komorowski i warto pokazać, że na tę rolę dla byłego komunistycznego dyktatora zgody nie ma. Jest to bowiem kompletne rozmycie linii między porządkiem demokratycznym a porządkiem zbrodniczym – tak właśnie, zbrodniczym, bo mordującym ludzi stawiających opór z powodów politycznych – z demokracją nie mającym nic wspólnego. Zdrowe państwo musi być ufundowane na wypełnianiu elementarnej sprawiedliwości. Kariera Jaruzelskiego w III RP jest tego drastycznym zaprzeczeniem. Wystarczającym upodleniem dla ofiar stanu wojennego jest już samo to, że Jaruzelski, ponoć straszliwie schorowany, wciąż unika wyroku za swoje czyny. Ten sam schorowany starszy pan karnie stawia się jednak na wezwanie prezydenta Komorowskiego i nie sprawia wrażenia, jakby stał nad grobem.

[…] ostatecznie do pójścia pod willę generała przekonał mnie jego list. W tym liście nie ma śladu jakiejkolwiek refleksji nad własnymi dokonaniami. Przeciwnie – jest buta i lekceważenie dla tych, którzy mają coś przeciwko legitymizowaniu komunistycznego dyktatora. Szczególnie polecam ostatni akapit listu, który oczywiście całkowicie abstrahuje od dokumentów, jednoznacznie podważających wersję o stanie „wyższej konieczności”.

Jadę zatem na ulicę Ikara, bo choć jestem przeciwnikiem protestów pod domami polityków – ten polityk nie ma swojego urzędu, a ludzie, do których śmierci, kalectwa lub krzywdy się przyczynił – a jest ich masa – nie mieli także w swoich domach spokoju. […]

 ***

Uznałam, ze osobom, od trzech dni szydzących z obecności w niedzielę kilkudziesięciu policjantów i samochodów policyjnych na ul. Mickiewicza na Żoliborzu, warto przypomnieć o tej armatce wodnej, ustawionej 10 lat temu w pobliżu ul. Ikara.



***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:

• https://www.salon24.pl/u/krzysztofleski/259037,tysiace

• https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/258896,dlaczego-warto-pojsc-pod-wille-generala

• https://www.rp.pl/artykul/577055-Protest-przed-domem-generala-Jaruzelskiego.html




wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka