wiesława wiesława
1135
BLOG

Lewactwo poucza jak traktować zmarłych przeciwników

wiesława wiesława Polityka Obserwuj notkę 42

 

takie tam różne kombatanckie organizacje powinny o tym pomyśleć już dawno, a nie, jak ostatnio, drzeć się nad zwłokami. No cóż, sposób traktowania zmarłych, a szczególnie zmarłych przeciwników, jest miarą poziomu cywilizacyjnego.

 

Przytoczone powyżej słowa pochodzą z komentarza (19:49), który bloger o nicku Mr Spock umieścił pod notką http://bukojer.salon24.pl/573836,pogrzeb-kata-polskich-patriotow-bez-asysty-wojskowej

Mr Spock ośmiela się pouczać przyzwoitych ludzi o „godnym traktowaniu zmarłych” przy okazji pogrzebu Tadeusza Pietrzaka. Komunistyczny generał Tadeusz Pietrzak został pochowany Wojskowym Cmentarzu w Warszawie, nieopodal dołów śmierci, z których archeolodzy wydobywają kości ofiar komunistycznych zbrodni sądowych popełnionych w latach 1947 -1955. Pietrzak był w okresie okupacji członkiem komunistycznej partyzantki,  podporządkowanej Sowietom (Gwardia Ludowa i Armia Ludowa). W 1944 r. wstąpił do Milicji Obywatelskiej. Uczestniczył w zwalczaniu podziemia niepodległościowego. Jak mówi szef ekipy prowadzącej prace ekshumacyjne na warszawskiej Łączce, prof. Krzysztof Szwagrzyk:  „Generał Pietrzak brał osobisty udział w akcji, w wyniku której na terenie Opolszczyzny wymordowano trzy grupy żołnierzy liczących łącznie blisko 200 osób. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. On swój udział w tej akcji potwierdził w zeznaniach przed prokuratorem. […]Bardzo żałuję, że za życia nie zechciał podzielić się wiedzą, co potem stało się ze szczątkami tych, których wymordowano na Opolszczyźnie, tę wiedzę zabrał do grobu.”  

Ekipa prof. Szwagrzyka już kilkakrotnie bezskutecznie poszukiwała szczątków żołnierzy z oddziału „Bartka”.

 

A o tym jak komuniści traktowali zwłoki pomordowanych ofiar możemy dowiedzieć się przy okazji prac prowadzonych na powązkowskiej Łączce:

W maju 2013 roku pod rozebraną asfaltową aleją oddzielającą Łączkę od współczesnych nagrobków ekipa prof. Krzysztofa Szwagrzyka odnalazła jamę grobową ze szczątkami kilku mężczyzn. Kości posypano wapnem. Ciała ubijano butami.

W tej jamie grobowej szczątki zostały posypane wapnem. Do tej pory nie mieliśmy takiego zdarzenia, ale w tym przypadku z całą pewnością mamy. To zdecydowanie nie jest normalna rzecz w porównaniu ze zwykłymi pochówkami – mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk kierujący pracami na Łączce – Do godz. 14.00 udało nam się w sumie odnaleźć szczątki 48 więźniów. Szczególnie dużo pochówków jest w miejscu, gdzie do niedawna przebiegała droga asfaltowa. Są dosyć regularne, w odległości około pół metra od siebie, to pochówki zbiorowe, bywają też pojedyncze, ale to rzadkość. Zwykle w jamie grobowej są po 3-4 osoby, to jest taka norma tutaj.

 

Natomiast od dr. Witolda Mieszkowskiego, syna komandora Stanisława Mieszkowskiego, dowódcy floty, zamordowanego w więzieniu mokotowskim można dowiedzieć się jak komuniści traktowali rodziny ofiar komunistycznych zbrodni. Witold Mieszkowski w latach 2012- 2013 przychodził na powązkowską Łączkę i asystował przy  prowadzonych tam pracach archeologiczno-ekshumacyjnych.

 

Przychodzi Pan na Łączkę co drugi dzień, z pewnością widok odkrytych jam grobowych, gdzie mogą spoczywać szczątki Pana ojca, to przeżycie traumatyczne.

– Z powązkowską Łączką jestem bliżej obeznany od 24 lat, od chwili odnalezienia tzw. protokołu Kosztirki. Mówię więc o czasie, kiedy staraliśmy się o te ekshumacje już po raz drugi, bo po raz pierwszy zabiegaliśmy o nie w 1956 roku. […]

W 1990 r., w czasie gdy komitet społeczny wmurowywał akt erekcyjny pod budowę pomnika na Łączce, prowadziłem sprawę ekshumacji w Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Została ona umorzona, od czego oczywiście się odwołałem. Prokuratura apelacyjna stwierdziła, że nie podejmie tych prac, bo to nie jest jakoby sprawa publiczna, tylko… moja prywatna.

[…]

Pierwszą osobą, która dała mi nadzieję na cokolwiek, był prof. Krzysztof Szwagrzyk. Przedtem było tylko „sypanie piaskiem w szprychy”, brak przesłuchania Turczyńskiego i Frenkla, później odmowy prokuratury, pokrętne przebąkiwania stołecznego IPN, że może tu, a może tam etc. Ktoś tu wciąż walczył o swoją skórę, bo zbrodniarz zawsze będzie utajniał i zamazywał swą zbrodnię, nawet w drugim pokoleniu. Wracając do zdjęć lotniczych, na tych z 1953 r. wyraźnie widać, gdzie jest rozgrzebana ziemia i świeże wówczas pochówki. Porównanie tych zdjęć daje dzisiaj pewien obraz i panowie Szwagrzyk z Ossowskim i ze swoim wspaniałym zespołem z Wrocławia i ze Szczecina nie muszą kopać zupełnie na oślep. Niemniej karygodną sprawą jest, że warszawska dyrekcja czy zarząd cmentarza nic nie wiedzą o dokumentacji projektowej, choćby z momentu przyłączenia komunalnej Łączki do cmentarza Wojskowego. Nawet nie wiedzą o tym, że pod asfaltową alejką leży… rura wodociągowa (!). Jeżeli profesor Szwagrzyk wpuszcza tu koparkę do odkrywek, to powinien dostać odpowiednią dokumentację cmentarza, a tej… jakoś dziwnie… nie ma.

 

Twierdzi Pan, że te ekshumacje nadal uwierają, niewiele mówi się o nich w mediach. Dlaczego?

– A dziwi się pan temu? Zawsze były niewygodne. Wiadomo jest, że komunizm nie kończy się na jednym pokoleniu. Monstrualne dziedzictwo – tak o komunizmie mówił Vaclav Havel. Ono trwa nadal i to nie tylko personalnie, choć wiadomo, że wielu dzisiejszych polityków miało tatusiów w UB, w Informacji Wojskowej, w sądownictwie i w innych zbrodniczych agendach totalitarnego kondominium.

 

Jest Pan pewny, że odnajdzie tutaj ojca?

– Mam taką nadzieję i wierzę, że stanie się to już niedługo, że nie trzeba będzie czekać na III etap tych prac. Nie mam jednak stuprocentowej pewności, że zostanie on odnaleziony pod asfaltową alejką. Wiemy, że kaci „położyli się” na ofiarach, i na części dawnego pola więziennego stoją dziś nagrobki niektórych komunistycznych oprawców. Po ostatnich wykopkach wygląda na to, że nie tylko pod osłoną stanu wojennego, ale także konsekwentnie w późniejszych latach chowano ich na tym obszarze, który w protokole Kosztirki wskazał Władysław Turczyński, grabarz zatrudniony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Oczywiście nie Turczyński kopał te doły, on przywoził i zrzucał zwłoki. Co najwyżej, jeżeli przywiózł ich więcej, a te nie mieściły się w dole, to ubijał je buciorami. Parę dni temu znaleziono tu jamę, w której znajdowało się kilka czaszek w nieładzie, noga zgięta w kolanie, piszczel złamany, co świadczy o tym, że ciała ugniatano, by zmieściły się w za wąskim grobie.To jest właśnie to monstrualne dziedzictwo. Uczucia wyższe były tym ludziom obce. Wielu dziwi się, dlaczego przychodzę tu ze swoją wnuczką i pokazuję jej rozkopane groby. Mówią o niej „biedne dziecko”. A co, ma z niej wyrosnąć ślepy, lewacki leming? Gdy będzie już pełnoletnia, ma nie wiedzieć, co to jest komunizm? Przecież ta straszna idea się nie skończyła, jesteśmy tylko mamieni tym, że tak jest. Nie tylko ludzie zostali, ale i przyzwyczajenia albo ucieczka programowa – mówienie, że „historia nas nie interesuje”. Współczesny hedonizm, kurza ślepota i wszystkie tak dotkliwe dla naszej cywilizacji i kultury kolorowe ruchy lewackie tylko temu sprzyjają.

 

28 lutego 2014 r. Witold Mieszkowski został oficjalnie poinformowany, że kości jego ojca, komandora Stanisława Mieszkowskiego zostały zidentyfikowane. Znaleziono je razem ze szkieletem komandora Zbigniewa Przybyszewskiego, w tym samym dole śmierci. Kości komandora Jerzego Staniewicza, leżą w innym dole, bo innego dnia został stracony niż oni dwaj.  

Witold Mieszkowski mówi, ze odzyskał spokój.

 

 

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/71207,terminator-na-powazkach.html

http://www.naszdziennik.pl/wp/33602,kosci-w-wapnie.html

http://www.naszdziennik.pl/wp/58141,cmentarz-przy-chlewni.html

http://www.naszdziennik.pl/wp/33888,ekshumacje-uwieraja.html

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Polityka