No i cóż, po raz kolejny nasza piosenka na Eurowizji odniosła oszałamiający sukces. Pośród Polaków, oczywiście. Wszystkie dwa głosy punktowe otrzymaliśmy od siebie samych - od desantu zlewozmywakowego w Zjednoczonym Królestwie i w Irlandii.
Przyznaje sie bez bicia - samego konkursu, jak zwykle, nie ogladałem. Przyzwyczaiłem się już do tego, ze poziom piosenek jest tak żałośnie niski, że nie ma co tracić czasu na to marne widowisko. Ale co roku oglądam sumowanie punktów - to doskonały plebiscyt na ukazanie społecznych i politycznych powiązań pomiędzy poszczególnymi państwami. Wprowadzenie głosowań audiotele (i sms) w miejsce opinii jurorów doskonale się sprawdziło w tym kontekście. Wreszcie mamy zobiektywizowane referenda opinii publicznej, dające doskonały obraz wielkosci mniejszości narodowych, sympatii sąsiedzkich, wielkości grup imigrantów itp.
Obraz ten dla Polski niestety nie jest korzystny. Pomimo wszechogarniającej polityki miłości premiera Tuska cała Europa dalej ma nas w głębokim poważaniu. Żaden z sąsiadów się do nas nie przyznaje, a jedyne głosy, jakie dostajemy, to te... od nas samych. Ten cud się nie udał, na szczęście nie udał się także inny cud, to znaczy powrót Polaków z emigracji. Gdyby nie to, zajęlibyśmy zaszczytne ostatnie miejsce przy ilosci punktów 0 (słownie: zero). W takich chwilach człowiek zaczyna sie powaznie zastanawiać czy nie lepiej byłoby, chociaż na potrzeby Eurowizji, poprzeć jednak dążenia separatystyczne Śląska. Choć w ten sposób pewnie przysporzylibyśmy głosów również Niemcom. Ech... To może w myśl hasła "Europa regionów" w ogóle podzielić Polskę na regiony zgodne z podziałem na województwa? Wprawdzie z potęgami takimi jak państwa post-ZSRR i post-Jugosławia i tak dalej nie byłoby szans rywalizować, ale przynajmniej nie walczylibyśmy o ostatnie miejsce.
Tak bardziej na serio, to sytuacja faktycznie nie jest taka różowa. Wyniki oddają w miarę obiektywnie sympatie sąsiedzkie wielu państw. Polska na tym tle wypada po prostu tragicznie. Dlaczego przez te wszystkie minione lata nie byliśmy w stanie wzbudzić pozytywnych uczuć u sąsiadów? Nie mówię tu oczywiście o Rosji i Niemcach - tutaj historyczne tło jest jasne. Białoruś to też specyficzna sytuacja. Ale dlaczego nie wykształciło się poczucie wspólnoty z Litwinami, Ukraińcami, Czechami, Słowakami...?
Jedyne osoby, które mogą być zadowolone z wyników głosowania to ten odłam narodowców, dla którego taki rozkład sympatii będzie potwierdzeniem naszej jednolitej struktury narodowościowej oraz mesjańskiej teorii naszych dziejów.