pennywise pennywise
361
BLOG

Statystyka - gwałt na ludzkiej inteligencji

pennywise pennywise Polityka Obserwuj notkę 1

Blog: negatywistakatatoniczny.wordpress.com/

Facebook: www.facebook.com/pages/Negatywista-Katatoniczny

Często mam chwile, w których zastanawiam się nad swoją przyszłością. Pociąga mnie lekko praca dziennikarza, lubię pisać, więc naturalne by dla mnie było utrzymywanie się z tego co sprawia mi przyjemność. Jest chyba nawet powiedzenie, które brzmi mniej więcej: „kiedy będziesz robić to co lubisz, nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia”. Kusząca perspektywa, wymagająca jednak kilku czynników w tym najważniejszego – szczęścia. Zawsze tym refleksjom towarzyszy mi jeszcze jedna myśl, dotyczy ona wysiłku jaki dziennikarz wkłada w swoją pracę. Tutaj zaczynają się dla mnie pewne schody, albowiem jako człowiek poważnie podchodzący do swoich obowiązków byłbym zmuszony do nieustannego śledzenia życia publicznego. Bycie na bieżąco ze wszelkimi wiadomościami, rozgrywkami międzypartyjnymi i innymi niuansami oczywiście nie jest problemem. Te pojawiają się kiedy przychodzi do oglądania wszelkiego rodzaju programów publicystycznych, gdzie zaproszeni goście toczą między sobą dyskusję. Nie wiem czy ktoś jeszcze ma podobne odczucia, ale jeden seans czegoś takiego jak „Tomasz Lis Na Żywo” jest zwykłym gwałtem na inteligencji. Niezdatne do oglądania w każdym calu.

Debaty takie, zazwyczaj mają kształt jednego wielkiego kwiku, rzecz jasna pozbawionego sensu. Zero kultury, zero dyskusji, zero rozmowy, zero przekazu. Dodatkowo argumentacja zaproszonych gości jest tak chybiona jak strzały Roberta Lewandowskiego i spółki w ostatnich meczach reprezentacji. Zamach na intelekt myślącego człowieka.

Gdy dochodzi do sporów typowo światopoglądowych jak aborcja czy kara śmierci adwersarze wyciągają najmocniejsze według nich działo a mój osobisty koszmar - statystykę. To wyraźny znak dla widza, że program zaczyna zmieniać się w farsę. Oczywiście osoby używające tego typu danych mają wewnętrzne poczucie prowadzenia w dyskusji i monopolu na prawdę po przedstawieniu badań popierających ich tezę. Bzdura.

Obejrzałem niedawno dyskusję z Superstacji z udziałem Tomasza Sommera i Piotra Szumlewicza. Nie przesadzę jeśli powiem, że to był lekki kabaret. Szczególnie drugi z tych panów upodobał sobie badania statystyczne, których wyniki świadczą najwyraźniej o jego nieomylności. Niesamowicie rozbawiła mnie wypowiedź, gdzie stwierdził, że polskie szkoły nie serwują posiłków ponieważ statystyka wykazała, że istnieją dzieci tzw. niedojadające. Czyli według tego pana statystyka jest bardziej miarodajna niż rzeczywistość. To nic, że większość szkół posiada stołówkę (do kilku chodziłem, w kilku byłem „przelotem”, więc widziałem naocznie), badania statystyczne wskazały niedojadanie, więc odpowiedź jest prosta: w polskiej szkole nie można nic zjeść. Ciekawi mnie w takim razie co się kryje w budynkach szkół za drzwiami z napisem „stołówka”?

W dalszej części programu pan Piotr powoływał się na badania profesora Czaplińskiego, co jego oponent natychmiastowo wyśmiał, twierdząc, że dane takie nie mogą być obiektywne. To jest właśnie esencja tego szajsu! Niezależnie od tego jaką statystykę się przytoczy, można ją zanegować twierdząc, że podmiot, który przeprowadził ankietę jest nierzetelny. Czasem dochodzi do niewyobrażalnego absurdu, gdy jeden z dyskutantów powołuje się na wyniki badań popierające jego tezę a gdy przeciwnik przywoła zgoła odmienne procenciki, ten pierwszy zarzuca im brak obiektywności. W takim razie po co w ogóle zawracać sobie głowę danymi statystycznymi i wygłaszać je z takim przejęciem? Programy publicystyczne można podsumować jednym stwierdzeniem: rozmowa głupiego z idiotą.

Inna para kaloszy to metody za pomocą, których się pozyskuje takie informacje. Oczywista sprawa, jednak niektórzy zdają się troszkę zapominać w trakcie debaty. Gość programu zwykle mówi: „Polacy twierdzą”, „Polacy wolą”, „Polacy uważają” i tak dalej. Załóżmy, że dana ankieta czy też sondaż jest przeprowadzony na grupie stu tysięcy osób. Oczywiście starannie wybranej, reprezentatywnej, będącej przekrojem polskiego społeczeństwa. Te sto tysięcy z czterdziestu milionów nie jest nawet jednym procentem ogółu! JEDNYM! Jakim prawem, więc wszyscy trąbią, że to jest opinia Polaków? Dlaczego nikt nie zwraca na to uwagi? W takich momentach mam wrażenie, że jestem jedynym myślącym człowiekiem w tym kraju.

Jeśli chodzi o sondaże poparcia dla partii politycznych to dla mnie są one największą porażką współczesnych mediów. Na szczęście na ich temat zostało powiedziane wystarczająco wiele, tak więc ludzie nie biorą ich do końca na poważnie. A przynajmniej chciałbym w to wierzyć. Dlatego strasznie razi mnie ostatnimi czasy, wielkie zafascynowanie mediów tym, że PiS zaczyna mieć przewagę nad PO. No fajnie, może i mają przewagę, może rosną w siłę, ale... co z tego? Prawo i sprawiedliwość mogłoby teraz mieć 70% poparcia i nadal niezbyt mnie to ruszało. Do wyborów jest jeszcze daleko a po drodze może się tyle wydarzyć. Do tego dochodzą losowe zmienne wpływające na nastrój elektoratu, różnorakie tendencje mniej lub bardziej chwilowe, trzeba to wziąć pod uwagę. No i zwieńczeniem tego będzie kampania podczas, której wszystko może się zdarzyć, więc wskaźniki poparcia jeszcze nie raz i nie dwa ulegną wahaniom. Tylko głupi i naiwni przywiązują wagę do sondaży na tak wczesnym etapie.

Powoli kończąc, chciałbym zwrócić uwagę, że nie wszystkie badania statystyczne i nie wszystkie sondaże nadają się od razu do kosza. Dzięki nim można zauważyć pewne mechanizmy, uchwycić kierunki zmian, trendy. Sama idea jest w porządku. Życie jednak wszystko weryfikuje i praktyka pokazuje, że osoby mediów nie potrafią się posługiwać tym narzędziem w najmniejszym nawet stopniu. Dziennikarz czy polityk argumentujący wszystko za pomocą statystyki jest tak jak mechanik niepotrafiący obsługiwać śrubokrętu – totalne zero, odpad. Wracając do początku: czy chcę zostać dziennikarzem? Jest takie przysłowie: „jeśli wlazłeś między wrony, musisz krakać tak jak one”. Moja odpowiedź brzmi: tak, ale za bycie wroną-zerem dziękuję. Postoję z boku.

pennywise
O mnie pennywise

Ironia, hiperbola, groteska. Niepoważna i kiepska publicystyka, która i tak jest lepsza niż życie w tym gnoju.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka