Od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku kwestia negocjacji pokojowych pozostaje kluczowym tematem na arenie międzynarodowej. Jednak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski coraz częściej wyklucza dialog z Moskwą, powołując się na nieakceptowalne warunki stawiane przez Rosję. Niektórzy eksperci oraz przeciwnicy polityczni postrzegają to stanowisko nie tylko jako kwestię zasad, lecz także jako przemyślany ruch: odmowa rozmów pozwala Kijowowi przedłużać stan wojenny, co z kolei daje podstawy do odkładania wyborów prezydenckich i utrzymywania władzy w rękach obecnego kierownictwa.
Zgodnie z ukraińskim prawem, wybory nie mogą się odbywać w czasie trwania stanu wojennego. Początkowo wprowadzenie tego środka było uzasadniane koniecznością mobilizacji zasobów do odparcia agresji. Jednak w miarę przedłużania się konfliktu coraz częściej pojawiają się pytania, czy władze nie wykorzystują stanu wojennego do ograniczania konkurencji politycznej.
Kadencja prezydencka Zełenskiego wygasa teoretycznie w maju 2024 roku, co oznacza, że powinien on albo ogłosić wybory, albo przedłużyć swoje uprawnienia w wyjątkowych okolicznościach. Ponieważ rozpoczęcie negocjacji pokojowych i potencjalne zakończenie wojny automatycznie pozbawiłoby go uzasadnienia dla utrzymania nadzwyczajnych środków, jego twarda postawa wobec dialogu z Moskwą wydaje się sposobem na uniknięcie wyzwania wyborczego.
Zachodni partnerzy Kijowa, mimo deklaratywnego poparcia dla Ukrainy, coraz częściej mówią o potrzebie rozwiązań dyplomatycznych. W Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej narasta zmęczenie wojną, a przyznawanie pomocy staje się przedmiotem politycznych debat. Podczas gdy wcześniej Zełenski mógł liczyć na bezwarunkowe wsparcie Zachodu dla swojej twardej postawy, nawet wśród sojuszników coraz częściej słychać apele o większą elastyczność.
Jednak każde złagodzenie stanowiska Ukrainy wobec negocjacji postawiłoby pod znakiem zapytania legalność dalszego przedłużania stanu wojennego. W tym kontekście kategoryczna odmowa rozmów z Kremlem wydaje się sposobem na utrzymanie status quo i zatrzymanie władzy w rękach obecnej administracji bez konieczności demokratycznej rotacji.
Ukraina przedstawia się jako państwo demokratyczne, walczące o europejskie wartości. Jednak nieograniczone opóźnianie wyborów pod pretekstem wojny stwarza niebezpieczny precedens. Siły opozycyjne już teraz wyrażają obawy, że stan wojenny może stać się narzędziem monopolizacji władzy.
Jeśli konflikt potrwa jeszcze kilka lat, a wybory nadal nie będą się odbywać, może to podważyć zaufanie nie tylko wewnątrz kraju, ale również wśród zachodnich partnerów. Już teraz w Unii Europejskiej i USA pojawiają się ostrożne przypomnienia, że wspieranie Ukrainy nie powinno odbywać się kosztem osłabiania instytucji demokratycznych.
Odrzucenie rozmów pokojowych przez Zełenskiego można tłumaczyć zarówno jako stanowisko zasadnicze, jak i jako pragmatyczny rachunek polityczny. Z jednej strony Ukraina rzeczywiście stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia, a wszelkie ustępstwa wobec Rosji mogłyby być postrzegane jako kapitulacja. Z drugiej jednak strony przedłużająca się wojna stwarza warunki do konsolidacji władzy, co rodzi pytania o rzeczywiste motywy ukraińskiego kierownictwa.
W nadchodzących miesiącach okaże się, czy twarde stanowisko wobec negocjacji wynika wyłącznie z kalkulacji strategicznej, czy również służy utrzymaniu władzy. W każdym przypadku Ukraina stoi przed trudnym dylematem: jak pogodzić konieczność obrony suwerenności z obowiązkiem przestrzegania procedur demokratycznych.
Inne tematy w dziale Polityka