szpak80 szpak80
1174
BLOG

Praussowa i Łokieć czerwonej Tasiemki...

szpak80 szpak80 Kultura Obserwuj notkę 1

w uzupełnieniu Praussowego biogramu.


image

Zofia Praussowa - jest dziś jedną z bohaterek lewicy postkomunistycznej i neomarksistowskiej. Opisywana epitetami w rodzaju: "feministka", "socjalistka niepodległościowa", "kobieta postępowa", "wybitna socjalistka", "walcząca o prawa pracownicze", "wolnomyślicielka" itp. W uzupełnieniu brakujących/przemilczanych elementów biogramu.

image

Tytułem wstępu.
W publikacji z 1927 r., gdzie wydrukowano biogram Zofii Praussowej (1878) (wcześniej Kuleszanki, córki Aleksandra i Emilii z Rogozińskich), oparty zapewne na dostarczonych przez nią informacjach, dowiadujemy się, że po śmierci ojca, wraz z matką i ojczymem ("inż. gubernialny i monarchista" Niewiński) wyjechała do Kazania, po ukończeniu ze złotym medalem gimnazjum, zapisała się na matematykę tzw. Kursów Bestużewskich w Petersburgu (uczęszczały na nie m.in. siostra Lenina /1890/ i żona Lenina /1889/), gdzie zetknęła się z socjalistkami utrzymującymi kontakty z Londynem. "Ze względów koleżeńskich stała się "składniczką" przechowując "bibułę" u swego wuja admirała, u którego zamieszkiwała". Wątpię w istnienie tego wuja admirała. Przewoziła nielegalną literaturą przez Finladnię. W 1899 r. wyszła za Ksawerego Praussa (PPS), który w przyszłości zostanie ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w rządzie Moraczewskiego (wychwalany w PRL program Praussa socjalistyczno-węglarski - laicyzacja i zwalczanie "ciemnogrodu" w szkolnictwie - czyt. podporządkowania szkolnictwa socjalistom i wolnomularzom), i stała się członkiem PPS. Agitowała wśród żołnierzy-Polaków w Petersburgu, "pomagała w ucieczce Piłsudskiego z więzienia", została przedstawicielem PPS w Petersburgu. "W tym czasie aresztowany był jej mąż, prowadzący drukarnię "Robotnika" w Kijowie. Siedząc w więzieniu, był już prawie umierający, a władze rosyjskie nie chciały zezwolić na przeniesienie do szpitala odmawiającego wszelkich zeznań. [uwaga] Wtedy Praussowa zgłosiła się do wiceministra spraw wewnętrznych Łopuchina i oświadczyła mu, że jeśli mąż jej umrze, i on zginie stanowczo. Było to wkrótce po dwóch udanych zamachach na petersburskich dygnitarzy. To też Łopuchin zamiast ją aresztować, wydał rozkaz przewiezenia chorego do szpitala, skąd niebawem wykradziono go i wywieziono za granicę". Bajka dla naiwnych, jeśli jednak wuj admirał istniał, w co wątpię, to ten trop jest bardziej prawdopodobny:  "przechowując "bibułę" u swego wuja admirała, u którego zamieszkiwała", ale z biogramu biblioteki sejmowej wyczytać można, że został przez władze carskie po prostu zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. A znajomości wśród władz to chyba najskuteczniejsza metoda "ucieczek" socjalistów. Z kolei w tej samej publikacji, ale w biogramie Praussa czytamy:"W Petersburgu Prauss po raz pierwszy dostał się do więzienia. Wkrótce po aresztowaniu Piłsudskiego i wzięciu drukarni PPS w Łodzi, partja wezwała Praussa do kraju gdzie zorganizował tajną drukarnię w Kijowie i pracował w niej przez 2 lata. W 1902 został aresztowany przy przewożeniu "bibuły" na granicy i osadzony w X pawilonie. Po ukończeniu śledztwa przewieziono go do Petersburga, początkowo do więzienia śledczego, następnie do znanego więzienia "Kresty". Ciężko chory - poszedł do szpitala. Będąc po grozą długoletniego zesłania, uciekł ze szpitala przy pomocy Sulkiewicza i udało mu się dostać do Zakopanego. W 1904 stanął do pracy partyjnej w Krakowie. (...) Od 1905 r. pracował już w Warszawie [!] jako nauczyciel szkół średnich [!]. W 1907 r. został aresztowany i administracyjnie wydalony za granicę. Prowadził studja w Paryżu". Coś tu nie pasuje z tymi "ucieczkami" i resztą. Sami opowiadają o sobie i kolegach, ale Aleksander Sulkiewicz aresztowany wtedy wraz z Praussem, urzędnik komory celnej, opisując sprawę aresztowania i swoją z kolei "ucieczkę", nic nie wspomina o pomocy w "ucieczce" Praussowi, "zagrożonemu wieloletnim więzieniem" a za 2 lata nauczycielowi w szkole średniej w Warszawie. Sulkiewicz, zwolniony za wstawiennictwem (znajomych jak pisze, a nie pracodawców jak się o nim pisze) i kaucją, pisze o sobie, że został skazany na 3 lata w gubernii archangielskiej (brak takiej informacji w biogramie Sulkiewicza), a o Praussie nic - ani o jego rzekomej uciecze, ani o wyroku, który też powinien chyba otrzymać. [tutaj]. W pracy pod redakcją czołowego wolnomularza II RP Emila Kipy, Sulkiewicz jest przedstawiany przez siebie i kolegów jako jeden z głównych organizatorów, a jakże, ucieczki Piłsudskiego, stąd być może otrzymał także rolę w opowieści o ucieczce Praussa, o czym sam, zapewne przez skromność lub roztargnienie, nie wspomina. Kończąc ten wątek,

GP: "w 1901 roku zorganizował w Kijowie tajną drukarnię „Robotnika” i za swoją działalność rewolucyjną został w 1906 [1902?] roku osadzony w więzieniu w Petersburgu. Legenda rodzinna głosi, że to właśnie Zofia, wtedy już żona Ksawerego, zorganizowała brawurową akcję uwolnienia go z carskiej tiurmy".
Biblioteka Sejmowa - Ksawery Prauss:
"W 1902 aresztowany, więziony w Warszawie i Petersburgu, gdzie zachorował na gruźlicę; z powodu choroby zwolniony z więzienia, w czasie oczekiwania na wyrok zbiegł do Galicji. W 1904 z jego udziałem powstała sekcja PPS w Zakopanem. W czasie rewolucji 1905-07 wydawał w Warszawie broszury i prasę socjalistyczną. Pracował jako nauczyciel".
image
Hostel dla uczennic Kursów Bastużewskich.Jeśli nie było jednak żadnego "wuja admirała" to Praussowa mogła mieszkać w takich warunkach. Kursy Bastużewskie, skończyła w 1904 r. w około rok po rzekomych groźbach pod adresem wiceministra spraw wewnętrznych carskiej Rosji, wypowiedzianych przez Praussową w jego biurze, zapewne w cztery oczy, co by go nie zawstydzać przy podległych mu urzędnikach.

Przenosząc się do 1918 r. - w październiku, wraz z podobnymi sobie, przeszła szkolenie na stanowisko "inspektora pracy" pod okiem wolnomularza Franciszka Sokala (m.in. uczestnik konferencji ludnościowej w 1927 r. zorganizowanej w Genewie przez Ligę Narodów i Rockefellera - via Margaret Sanger od krwawego Planned Parenthood - w mieście tym wówczas zebrał się cały "postępowy" świat - eutanaziści, rasiści jak Ernst Rüdin, aborterzy, eugenicy, projektanci "świadomego macierzyństwa", sterylizanci itp. Była to pierwsza konferencja, ale ze względu na zamianę Ligi Narodów w ONZ, a zapewne przede wszystkim ze względu na ww. okoliczności i krępujących uczestników pierwszego etapu, postępowcy wszechświatowi, numer pierwszy nadają zazwyczaj drugiej konferencji - w Rzymie z 1954 r.). Stanowisko inspektor pracy obsadzi w II RP cała grupa mrocznych postaci, których postawę opisać można jako marksizm-wolnomularstwo. W 1919 r. przedstawiona jako Maria Prauss z rządowego biura pracy w Warszawie będzie towarzyszyć Sokalowi z ministerstwa pracy w wyprawie do USA. Zanim została wysłana przez Niemców do Auschwitz, gdzie zmarła w 1945 r. to w latach 1919-1928 pełniła szereg funkcji w kierownictwie PPS, w tym, co istotne - skarbnika partii, ponadto była działaczem Zw. Strzeleckiego", członkiem dyrekcji Banku Ludowego w Warszawie, wydawcą prasy socjalistycznej, wykładała na kursach komunizującego Tow. Uniw. Robotniczych, którego współzałożycielem był jej mąż. W 1922 i 1928 r. weszła do sejmu z listy PPS, wraz z partią poparła zamach stanu w 1926 r. W 1928 r. doszło w PPS do rozłamu na tle stosunku do polityki Piłsudskiego, z grupą towarzyszy, na czele z Rajmundem Jaworowskim, odeszła z partii, tworząc PPS-d. Frakcję Rewolucyjną wierną Piłsudskiemu. Po rozłamie zapowiedziała złożenie mandatu, czego ostatecznie nie zrobiła, a uzyskała go prowadząc kampanię w czasie płatnego urlopu na posadzie urzędniczej - zapewne uczyniła to w ramach ochrony pracy - ochrony miejsca pracy i dochodów. W 1930 r. nie dostała się do Sejmu. W latach 1919-35 była radną Rady Miejskiej w Warszawie (PPS, a po 1926 r. z ramienia piłsudczykowskiego BBS - "Bezpartyjny Blok Socjalistyczny" /PPS-FR/). Była przy tym członkiem Warszawskiej Rady Szkolnej, obsadzonej przez PPS-FR. do czasu swojej rezygnacji w skandalicznych okolicznościach we wrześniu 1933 r.

image
Zygmunt Żuławski z PPS (poseł w II RP, uczestnik "konferencji" w Moskwie w 1945 r. i "poseł" w PRL) w towarzystwie posłanki Zofii Praussowej w lokalu Klubu Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów (1925)

Zanim o działalności w Radzie Szkolnej i ustąpieniu z niej. Trochę o filmie.
image
Pażdziernik 1933 r.: "Praussowa zakupiła film sowiecki dla "Zespołu Pracy". Zofja Praussowa, b. posłanka i emerytowana inspektorka pracy, po zgłoszeniu swej rezygnacji z Rady Szkolnej, gdzie popełniono szereg nadużyć, objęła obecnie kierownictwo akcji oświatowej w "Zespołach Pracy", organizowanych przy związku strzeleckim. Stanowisko to nie jest honorowe i przysługuje mu pensja w wysokości 500 zł., którą p. Praussowa punktualnie otrzymuje. Pierwszym objawem działalności p. Praussowej na nowym terenie pracy było kupno filmu sowieckiego "Bezprizornyje", który ma być wyświetlany we wszystkich ośrodkach strzeleckich. Pozatem p. Praussowa ma objąć stanowisko sekretarki w jednej z pomocniczych instytucyj, organizowanych przy Funduszu Pracy. Stanowisko to będzie również sowicie opłacane. Dochodzenie w sprawie nadużyć w Radzie Szkolnej, ze względu na olbrzymi materiał, trwa w dalszymi ciągu".
Chodzi najpewniej o sowiecki film propagandowy z 1923 r. pt. "Bezprizornyje" w reż. W. Karina-Jakubowskiego (58 min, prod. Kino-Moskva). Konsultantem filmu był znany temu towarzystwu z dawnych lat czekista Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Film miał zapewne ocieplić wizerunek czekistów i jednocześnie uderzać w NEP, prezentuje ciężkie warunki życia dzieci ulicy - miliony sierot po ofiarach rewolucji i pierwszych lat rządów bolszewików, okupowali oni dworce, porty, centra miast itd., trudnili się złodziejstwem, prostytucją itp. W 1921 r. na wniosek Dzierżyńskiego postanowiono "wziąć je pod opiekę", utworzono specjalną komisję pod kierownictwem naczelnego czekisty, który widział w nich ognisko kontrrewolucji, które przerobić można na oddanych ludzi sowieckich (i oddanych robotników/niewolników). Donoszono później ile to par butów im przekazano, ile dostarczono do bolszewickich kuźni - domów dziecka, nic nie wspominano o tym ile z nich trafiło do łagrów i innych zakładów pracy niewolniczej. Dzierżyński w rozkazie do bezpieki: "Opieka nad dziećmi jest najlepszym środkiem do niszczenia kontrrewolucji. Po podniesieniu dzieci do odpowiedniego poziomu, rząd sowiecki zdobywa swych zwolenników i obrońców w każdym robotniku i w rodzinach chłopskich, a jednocześnie ma szerokie poparcie w walce przeciwko kontrrewolucji". Film "kończy scena spotkania dawnych dzieci ulicy ze swoimi przełożonymi - robotnikami jednej z fabryk - Krasnoprezenzowskiego Sowieta". Możliwe, że poniższe ujęcia znalazły się w zakupionym przez Praussową sowieckim filmie propagandowym, którego konsultatem był Dzierżyński.

image

Walka z bezdomnością dzieci, czekiści i pomoc dzieciom ulicy - WCzK (ВЧК)/GPU (ГПУ) niesie pomoc, na czele z Feliksem Dzierżyńskim.

Praussowa "tuż przed wojną tworzyła tzw. junackie hufce pracy dla bezrobotnej młodzieży". [tu]

"Radna p. Zofja Praussowa której gospodarka w radzie szkolnej w stolicy wywołała ostrą krytykę, zstąpiła [we wrześniu 1933 r.] ze stanowiska delegatki rady miejskiej w radzie szkolnej". Przewodniczącym Rady Miasta był od 1927 r. partyjny kolega Praussowej, również oddany Piłsudskiemu - Rajmund Jaworowski, przełożony gangsterów i działaczy partyjnych - Łukasza Siemiątkowskiego (Tasiemki) - radnego miasta od 1927 r. oraz Judela Łokcia vel Józefa Łokietka "Rabina". Cała grupa m.in. pasożytowała na Warszawie.
Praussowa miała także dwie córki - jedna opisywana jest w biogramach tajemniczo jako Jadwiga, a druga to Ewa Prauss-Płoska.
1931 r. (Wielki Kryzys, Warszawa), interpelacja:  "czy prawdą jest: 1) że kierownictwo kolonij w Przyjezierzu objęła p. radna Praussowa z pensją 700 zł. miesięcznie, przewodnicząca komisji głównej opiek szkolnych, 2) kierownictwo kolonij w Małkini objeła córka p. Praussowej p. Jędrzejowska [częściej jako Jędrzejewska], z tą samą pensją. 3) że został nabyty przez komisję opiek szkolnych samochód specjalnie dla spraw kolonij".
06. 1933 r.: "Złodziej urzęduje dzięki protekcji posł. BBS p. Praussowej. Pod protektoratem posł. Zofji Praussowej z BBS, powstała w Warszawie instytucja przy magistracie pod nazwą, "Rada Szkolna m. st. Warszawy". P. Praussowa potrafiła owładnąć całkowicie organizacją tej rady i obsadzić wszystkie naczelne stanowiska swoimi zaufanymi ludźmi. Miedzy in. na referenta działu zakupów przy akcji dożywiania dzieci powołany został p. Józef Jędrzejewski ["lecz również i w innych dziedzinach m.in. w sprawie dostarczania odzieży dla ubogiej dziatwy szkolnej"]. P. Jędrzejewskiemu, jak o tem donosił "Wieczór Warszawski", postawiono ciężki zarzut, iż pobierał łapówki i domagał się szeregu świadczeń za udzielenie zamówień. Ponieważ p. Jędrzejewski na zarzuty odpowiedział tylko ordynarnym napadem bandyckim na ich autora [chodzi o pobicie przez nieznanych sprawców, z których jeden miał zostać ujęty p. Zastowskiego dyr. "Polskiego Instytutu Graficznego", który w gazecie oskarżył Jędrzejewskiego i szereg urzędników z Rady Szkolnej o nadużycia], warto zająć się jego osobą, by władzom nadzorczym ułatwić dochodzenie w tej skandalicznej aferze. Po powrocie z niewoli niemieckiej, gdzie zdołał się nieco poduczyć języka, skromny ślusarz z trzema klasami szkoły powszechnej, Józef Jędrzejewski [w PPS od 1907 r.], otrzymał pracę w fabryce Petscha przy ul. Grochowskiej nr. 30, t.zw. "Dzwonkowej". Fabrykę tę nabyło następnie min. poczt i telegrafów. Popierany przez swych towarzyszy partyjnych Jędrzejewski w krótkim czasie z pomocnika magazyniera awansuje na dyrektora technicznego. Dzięki poparciu b. prezesa Rady miejskiej, Jaworowskiego, kieruje następnie budową fabryki, która kosztowała skarb państwa przeszło 5 miljonów złotych [Zakł. Telefoniczno-Radjotechniczne, ul. Grochowska 30]. Wszystkie stanowiska w fabryce obsadza swymi kolegami. I tak: bileter z kina „Apollo" zostaje brygadzistą, a palacz parostatku, p. Krupiński, kierownikiem działu telefonów, z pensją przeszło dwa i pół tysiąca złotych. Jędrzejewski razem ze swymi przyjaciółmi spędza wesołe noce w restauracjach i na dancingach warszawskich, aż wreszcie w roku 1930 bomba pęka: Jędrzejewskiego i kilku jego towarzyszy zamknięto w więzieniu pod zarzutem nadużyć i przywłaszczenia przeszło 400 tys. zł. na szkodę skarbu państwa. W toku dochodzenia ustalono, iż Jędrzejewski kradł cegłę, przeznaczoną, na budowę fabryki telefonów i vis a vis przy ul. Grochowskiej 67, wybudował sobie dom 3-piętrowy. Robotnicy zatrudnieni przy budowie prywatnego domu Jędrzejewskiego, jak ustaliło dochodzenie, figurowali na listach płacy, za które następnie płacił skarb państwa. Pozatem Jędrzejewski przywłaszczał sobie olbrzymie sumy pieniędzy, które urządzał wraz ze swymi kompanami orgje pijackie, obdarzając biorące udział w zabawie kobiety lekkich obyczajów drogocennymi futrami. Kilka z tych futer zdołała policja odebrać. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu, z którego po kilku [ośmiu] miesiącach zwolniono go za kaucją, wyszła na jaw zagadkowa sprawa śmierci żony Jędrzejewskiego, która popełniła samobójstwo w jego gabinecie i z jego rewolweru. Wśród robotników rozeszły się podówczas pogłoski, iż nie było to samobójstwo, lecz zabójstwo, a wypadek miał mieć przebieg następujący: Jędrzejewskiego odwiedziła w biurze jego żona, czyniąc mu wymówki za zaniedbywanie domu i stałe orgje pijackie wtedy w czasie awantury padł strzał i Jędrzejewska padła trupem. Dochodzenie, przeprowadzone przez urząd śledczy ustaliło jednak, iż Jędrzejewska popełniła samobójstwo. Po kilku miesiącach pobytu w więzieniu Jędrzejewski zwraca się do p. Praussowej, która już po kilku tygodniach daje swemu pupilowi świetną posadę w Radzie Szkolnej, czyniąc go najpierw referentem działu zakupów przy akcji dożywiania dzieci, a następnie mianuje go przewodniczącym komisji handlowo-gospodarczej przy Radzie Szkolnej. Ci, którzy znali kryminalną przeszłość Jędrzejewskiego ostrzegali p. Praussową przed człowiekiem tego rodzaju, ale ostrzeżenia nie odniosły skutku. Wkrótce też Jędrzejewski rozwinął szeroką działalność w tym samym stylu jak i w fabryce na Grochowskiej tj. domagał się od poszczególnych dostawców wysokich łapówek, uzależniając od nich przyznanie dostawy. Śledztwo w sprawie olbrzymich nadużyć, których dopuścił się Jędrzejewski, spoczywa od 3 lat w rękach sędziego do spraw wyjątkowego znaczenia p. Przewołockiego. Podobno nie jest jeszcze ono zakończone [będzie trwało prawie 6 lat [!] 1929 do 1935, dopiero w 3 tyg. po śmierci Piłsudskiego zapowiedziano rozprawę sądową, i zdaje się na tym koniec], co ułatwi niezmiernie dalsze dochodzenie przez przyłączenie do sprawy afer Jędrzejewskiego, których dopuścił się na terenie Rady Szkolnej. Podkreślić tu należy, iż Jędrzejewski, który na postawiony mu zarzut łapownictwa zareagował jak wspomnieliśmy brutalnym napadem jest w dalszym ciągu urzędnikiem Rady Szkolnej i pełni swe funkcje..." [Jaworowski, Praussowa i tow., oświadczenie okr. Egzuktywy PPS-dFR: "Towarzysz Józef Jędrzejewski do PPS należy od 1907 r. Prowadzone przeciwko niemu od przeszło 3 lat dotychczas nieukończone dochodzenie sądowe w niczem nie poderwało głębokiego szacunku, jakim zawsze był i jest nadal darzony"].

"Nadużycia w warsz. radzie szkolnej zataczają szerokie kręgi.Przed kilku miesiącami prasa donosiła o fatalnej gospodarce Rady Szkolnej m. Warszawy, w której główne role grali b. posłanka na Sejm Zofja Praussowa, oraz dyrektor biura Łapiński [także jako dyr. Łopiński]. Działalnością Rady zajęła się prokuratura pociągając do odpowiedzialności karnej sekretarza biura Wiśniewskiego i członka zarządu Jędrzejewskiego. Tymczasem w dalszym ciągu wychodzą na jaw szczegóły, jak gospodarowano w Radzie Szkolnej, a zwłaszcza w komisji opieki szkolnej, na czele której stała Praussowa i która za tę gospodarkę ponosi całkowicie odpowiedzialność, jako przewodnicząca komisji. Zarówno Rada Szkolna, jak i komisja opieki, wydawała pieniądze na prawo i lewo, pieniądze, otrzymane z drobnych ofiar społeczeństwa lub subsydjów państwowych, samorządowych i Kas Chorych. Objadano dosłownie biedne dzieci. Na funduszach tych tuczyli się różni protegowani i zausznicy p. Praussowej".    

Afer w związku z działalnością lewicowej tzw. Rady Szkolnej było więcej, np. afera kalendarzowa - oszustwa na szkodę drukarni - trochę w stylu "nie mamy waszego płaszcza". To tylko zapowiedź prasowa nic im się raczej nie stało: "Sprawa znajdzie się w sądzie wobec powództwa cywilnego, zgłoszonego przez drukarnię "Polski Instytut Graficzny", a na ławie oskarżonych zasiądzie cała Rada Szkolna, w osobach: p. Praussowej, dyr. Łopińskiego , jego kuzyna Młodzińskiego, Jędrzejewskiego i Wiśniewskiego. Pozatem na ławie oskarżonych zasiądzie p. Grabowiecki, który z ramienia Rady załatwiał akwizycję ogłoszeń i
sprzedaż kalendarza. Sprawa ciągnie się od listopada ub. roku [1932]"

Na koniec jeszcze relacja księdza dr Marcelego Godlewskiego z 1929 r. na temat jednej z imprez z udziałem Praussowej, (skądinąd wiadomo, że  "przemawiającej basem z trybuny sejmowej").

"Ks. Godlewski O zajściach na Grzybowie. List otwarty księdza doktora. Godlewskiego  do red. konserwatywnego "Dnia Polskiego".
Dziennik krakowski " Czas" , pisząc o zajściach na placu Grzybowskim 1904, potępił je tak, jak każdy obywatel polski, bez względu na przynależność partyjną, powinien potępić. Wszak ówcześni socjaliści z Kwiatkiem, żydem na czele, którzy urządzili manifestację na placu, wprowadzili po prostu w zasadzkę ludzi Bogu ducha winnych, przeważnie robotników polskich, i nadużyli kościoła katolickiego, w którym wówczas rzeź się odbyła. Sprawcy zbiegowiska uszli bezkarnie, a ucierpieli modlący się w kościele robotnicy!
Potępienie słuszne.  
Redakcja jednak "Dnia Polskiego" potępiła dziennik "Czas" za słuszną i sprawiedliwą ocenę zbrodni popełnionej przed 25 laty.
"Dzień Polski" oswoił się już, jak sam pisał, z wyrażeniami fornalskiemi i do swoich salonów zapewne je wprowadził, nic zatem dziwnego, że już i o zbrodniach ma inne pojęcie, aniżeli większość społeczeństwa.
A jednak jeżeli istotnie pomimo to wszystko, za katolicki dziennik "Dzień Polski" chce uchodzić, to dlaczego nie wystąpił przeciwko przeszkadzaniu w nabożeństwie przez obecnych socjalistów, którzy zebrali się 10 listopada rb. przed kościołem na placu Grzybowskim podczas sumy? B.B.S. z Jaworowskim i Praussową na czele wygłaszała mowy, przy okrzykach, tak, że kaznodzieja nie mógł mówić kazania.
P.P.S. z partji Daszyńskiego była o wiele taktowniejsza, bo urządziła zebranie po sumie.
Ja, jako proboszcz kościoła Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim, słyszałem głosy potępienia 25 lat temu nawet z tego obozu, do którego "Dzień Polski" należy, słyszę to samo i dziś od ludzi, którzy zbrodnię przez kogokolwiek bądź popełnioną, nawet po 25-iu latach, zbrodnią nazywają.
X. Dr. M. Godlewski".

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura