BAL W ŁAZIENKACH
Wilgotny zapach światła w gęstniejącej ciszy
znad brudnośnieżnych płatów ku szarym gałęziom
opada wolno, ale nim ich dotknie,
porazi go swym wrzaskiem ławica strzępiasta,
niedokładne wspomnienie letniego przepychu -
z wron korona na konarach zimnych
a może tylko smutnych, że nie są z kamienia
jak dwa fauny, co z ziemi ślą szyderczy uśmiech
świadome pewnej przewagi, bo nie marznie ciało
co nie znało przepływu swych soków gorących
ani się w zieleń oblekało własną
otulane liliowych kwiatów bzu czułością
albo powoju skrętem lubieżnie zuchwałym.
Do drzew mrocznych i jasnych- bo wiosennych - marzeń
uśmiecha się tancerka, lecz jej rysy nikną
pod słońc nowych i śniegów bezmyślną pieszczotą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości