Długo starałem się znaleźć jakąś ładną metaforę, za pomocą której zgrabnie i dowcipnie ukazałbym mój stosunek do polskiego parlamentaryzmu. Jednak jak się szybko okazało, nie jest to wcale takie proste. Kombinowałem z najbardziej wyszukanymi porównaniami, podstawiałem najróżniejsze tytuły filmów, książek, a nawet sięgałem po największe dziwactwa tego świata jakie przychodziły mi do głowy – i nic. Wszystko wskazuje, że polski parlament jest ewenementem w jakiejś większej skali, do której mój mały umysł nie ma szans najwyraźniej dosięgnąć. Jednak jak to w życiu często bywa, rozwiązanie samo wpadło mi w ręce, i to w najprostszy możliwy sposób. Pomogła mi „Rzeczpospolita”. W ostatnim jej wydaniu znajduje się wywiad z niejakim Żalkiem Jackiem – posłem PO. Przeczytałem ten wywiad, i eureka! Jeśli ktokolwiek miałby polską demokrację oraz jej parlamentaryzm nie tylko uosabiać, ale też jednocześnie miałby ten ktoś być sztandarowym przykładem na pewnego rodzaju bezsensowność istnienia polskiego Sejmu w aktualnej formule, to z pewnością Jacek Żalek byłby kandydatem tzw. pierwszego wyboru.
Napomknę szybko jeszcze, że jestem demokratą. Nie widzę innego lepszego systemu, pomimo jego wielu oczywistych wad. Nie jest tu moim celem chłostanie parlamentaryzmu jako takiego – od dawna już chciałem się nieco poznęcać, nad jego polską wersją. Jak wspominałem, długo nie mogłem dobrać żadnego felietonowego klucza. Aż do czasu tego wywiadu z posłem Żalkiem.
Zastanawiałem się często, co niedobrego musi się wydarzyć w życiu danego człowieka, jaki to splot złych okoliczności musi go dotknąć, że człowiek ten kończy jako poseł polskiego parlamentu. Bo są dwie tylko możliwości. Pierwsza jest taka, że ów przykładowy człowiek kompletnie nie rozumie jałowego i anormalnego mechanizmu, wedle którego polski parlament usiłuje działać. Ergo (mundre, modne słówko) – jest skończonym idiotą. Druga jest jeszcze gorsza – taki ktoś dobrze zdaje sobie z pewnością sprawę gdzie trafia, i wcale się tym nie przejmując, liczy na jakieś osobiste, związane z tym miejscem, cyniczne profita.
Nie wiem do której grupy posła Żalka zaszeregować. Jego poselskie jestestwo nieco się z tych kategorii wyrywa i jakby chciało się podzielić, chcąc znaleźć się w obu koszyczkach. Jawi nam się poseł Żalek, jako hybryda cynika i uroczo niezorientowanego w realiach Don Kichota. Chodzi poseł Żalek po tych wymarzonych parlamentarnych korytarzach i próbuje cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć, ale wciąż doznaje porażek. A to Schetyna mu schowa do szuflady jakiś projekt ustawy, a to Gowin zrobi go w … Poseł Żalek jest nieugięty w swej misyjności, i wciąż wierzy w to, że miejsce w którym się znalazł, jest stworzone po to, by jakiś tam anonimowy poseł mógł coś tam sobie na własną rękę kombinować. Mało tego – jak wszystko wskazuje, poseł Żalek wierzy, że polska wersja demokracji daje mu jakikolwiek publiczny mandat do działania w imieniu społeczeństwa. Przepraszam, staram się być poważny pisząc to wszystko, ale już nie mogę. Spróbujmy jednak.
Poseł Żalek próbuje nie widzieć tego, że został w wyniku jakiegoś dziwacznego prawa, zatrudniony w urzędniczej korporacji, przedtem będąc wsadzonym, jednym Pańskim podpisem, na jakąś zasmarkaną listę wyborczą. Co poseł Żalek musiał wpierw uczynić, żeby tak się stało, trudno mi oceniać – repertuar możliwości osiągnięcia takiego celu, jest w polskiej polityce bardzo szeroki. Wycinanie kolegów, noszenie za kimś teczki, szantaż, czy w końcu podwieszenie się pod jakiegoś basiora – to tylko przykłady pierwsze z brzegu. Koniec końców, taki poseł Żalek, jedyne co w zaistniałej sytuacji może, to próbować tam nie utonąć – a więc robi wokół siebie mnóstwo medialnego dymu jak np. w kwestii monarchii z Komorowskim jako koronowaną głową. Tłumaczenie tej sprawy jakiego dokonuje Żalek wskazuje na to, że wyczuwa on już całkiem nieźle jak tu trzeba sobie radzić żeby zaistnieć. „Pytali mnie o to, to powiedziałem, a co?” – piękne, prawda? To oczywiście nie dosłowny cytat, ale tak to mniej więcej leciało. Myślę, że jeśli poseł Żalek czegoś nie spieprzy to polski parlamentaryzm i polskie media będą miały z niego jeszcze dużo pociechy.
Zresztą – pal licho samego Żalka. Swoimi beztroskimi opowieściami poseł Żalek robi nam przysługę i pokazuje nam jak na tacy wszystkie wady polskiego ustroju parlamentarnego. Pusta wydmuszka, bez żadnego związku z rzeczywistością, która za nasze ciężkie pieniądze, świetnie się bawi w „politykę” – tak realnie wygląda polski Sejm.. Jak to jest, że szeregowy poseł polskiego parlamentu, jedyne co może zrobić, aby cokolwiek sensownego poza siedzeniem w ławie i zabawą padem uczynić, to tylko pójść do TVN-u i tam robić z siebie pacanka, w nadziei że ktoś się zainteresuje jego sprawą. Co to nam mówi o tego polskiego parlamentu stanie intelektualnym i strukturalnym?
Panie pośle Żalek – struktura polskiej demokracji jest taka, że jedyne co może pan czynić, to starać się dostarczać świeże newsy tabloidom i jeździć „w teren” żeby sobie zapewnić reelekcję – czytaj, ponowne wpisanie na listę wyborczą. Pilnuj się pan dobrze, żeby się nie narazić komu nie trzeba. Jak wszystko dobrze się ułoży to może te 30% naiwniaków (polskich wyborców) znów ruszy do urna z dziecięcą wiarą w to, że kogoś tam wybiera.
Tyle się mówi o PZPN, a przecież pierwszym miejscem, do którego powinien wkroczyć kurator jest raczej polski Sejm. Należy zacząć od rozpędzenia tego towarzystwa na cztery wiatry i napisania nowej ordynacji wyborczej. Mam jednak dziwne przeczucie, że nawet i wtedy przed posłem Żalkiem się nie obronimy.
Inne tematy w dziale Polityka