Latoś tego roku obrodziło w coming outy księży.
Mamy już:
- księdza mitomana L.
- księdza alkoholika M. (wbrew sugestiom, terapia na którą od lat jest wysyłany ksiądz M. jest najzwyklejszą terapią dla alkoholików a nie dla osób skrzywdzonych w dzieciństwie, choć jedno nie wyklucza drugiego, niemniej ksiądz M. od dawna ma problem alkoholowy, z którym nie chce walczyć)
"Wedle władz zakonu problemy o. Mądla wiążą się z faktem, iż pochodzi on z rodziny, w której był problem z alkoholem - nałogowo pił jego ojciec"
wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/o-krzysztof-madel-moze-zostac-wykluczony-z-zakonu-jezuitow/jct3w
- księdza lekomana-narkomana S., gość wczorajszego pewnego programu w pewnej telewizji TVP2 ("Brałem silne leki, które działają jak narkotyk. Nie mogłem zrozumieć dekretu")
Takimi indywiduami nie zniszczycie Kościoła, nie takim się już Kościół opierał. Chyba przydałoby się nieco inkwizycji, bo ten wysyp heretyków staje się z lekka męczący.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo
