Incydent z Ryszardem C. stał się aktualnie najmodniejszym słupem ogłoszeniowym, na którym wiesza się polityczne racje. Ledwo już dźwiga kolejne warstwy poprzyklejanych mądrości w pięknie słowa ubrane. Zanim ulegnie biodegradacji, śpieszę dołożyć swoje trzy grosze, bo i kontekst jest - chyba ciekawszy – niż nam do wierzenia podają.
Otóż obserwuję dziwne zjawisko. Kolejne partie przypisują sobie przeznaczenie tych kilku śmiertelnych kul. A to widziano Ryszarda C. pod siedzibą SLD, a to PO. Wszyscy dziękują Bogu, że ich los oszczędził i wszyscy zgodnym chórem robią z tegoż gościa psychopatę, którego w tę straszną chorobę wpędziła jeszcze straszniejsza „mowa nienawiści” uprawiana przez polityków i media. Nic się nie stało! Ot, kolejny psychopata.
A może jest inaczej i obawiam się że jest inaczej.
Zastanawia mnie wiek tego mężczyzny. 62 lata więc chyba nie dopłynął do bezpiecznej przystani jaką jest emerytura. Fakty są tu może bez znaczenia, ale osobnik ten należy go grupy osób powyżej 55-tego roku życia więc o zerowej wartości na rynku pracy, i poniżej 63 lat więc pozbawionym przywileju odejścia na upragnioną emeryturę. Uważam, że dla bezpieczeństwa władzy, należałoby przy każdym takim postawić sołdata z karabinem, bo każdy z nich może być kolejną żywą bombą.
Dlaczego...?
Ludzie ci zakładali Solidarność, wierzyli w inną Polskę. Dali się ponieść „złotoustym łajdakom”, że jest ona na wyciągniecie ręki. Wystarczy kilku komuchów powiesić i będziemy spokojnie żyli w kraju nieustającej szczęśliwości. Zapewne napisali już swój setny komplet listu motywacyjnego i CV, czekali na jakiś telefon, który nie zadzwonił, odbyli ileś tam szkoleń z „aktywnych form zwalczania bezrobocia”, uprosili jakiegoś znajomego, aby ich fikcyjnie zatrudnił (bez żadnej zapłaty a nawet dopłacając do składki ZUS, aby tylko okres składkowy się liczył). Jakiś czas tak funkcjonować można. Po pewnym czasie grosz odkładany na czarną godzinę się skończył i trzeba stanąć przed faktem, że czarna godzina już przyszła.
Miała być druga Japonia, jest burdel i karczma zajezdna dla ponadnarodowych korporacji. Mamy ministrów, którzy twierdzą, że Włoch dalej w kraju będzie siedział, bo tu z jednej włożonej złotówki wyciąga 1,7 zł i nigdzie takiego eldorado nie znajdzie. Mamy ekonomistów, którzy twierdza, że zagraniczny kapitał będzie u nas siedział, bo nigdzie nie będzie mu tak dobrze. Ten w wieku przedemerytalnym już w to nie wierzy.
Miała być „społeczna gospodarka rynkowa”, dynamiczny rozwój i duma z dokonań, Ten w wieku przedemerytalnym widzi państwo szmateksów, szrotów, montowni, wyjątkowego cwaniactwa i wszechogarniającego łajdactwa. Autostrady nie dla niego, hipermarkety nie dla niego.
Telewizor można wyłączyć. Można nie słuchać ani Lisa (no muszę podać reprezentanta mediów), ani Kaczyńskiego, ani Tuska, ani Napieralskiego i Pawlaka tylko żony, syna i zięcia. Tam mowa nienawiści jest w domach. W „twarzach nieprawomyślnych w domach antypaństwowych”.
Tuż po przemianie ustrojowej, gdy to poddawanie w wątpliwość osiągnięć solidarnościowej rewolucji było świętokradztwem, problem ludzi zdesperowanych rozwiązywało socjologiczne zjawisko „nadumieralności mężczyzn”. Statystyki biły na alarm, ale nikt się problemem nie przejmował. W końcu problem dotyczył ludzi, których władza najchętniej by gdzieś wyeksportowała lub pogrzebała, jako przedstawicieli niższej kategorii czyli mieszkańców wewnętrznej polskiej kolonii. Przypominam, że tę wewnętrzną kolonię mamy za rogatkami miast wojewódzkich i 10 km od krajówki.
Chyba przy okazji ostatniego święta Solidarności coś pękło. Do świętowania, oprócz bonzów związkowych, i usilnych nawoływań do radości przez Igora Janke, nikt się specjalnie nie kwapił. Coraz bardziej oczywiste stawało się, że cały ten „ruch solidarności” został zawłaszczony przez partaczy. Może nawet ludzi wielkiego serca, ale partaczy. To był ten czas ,w którym oprócz długu publicznego ujawnił się, zabójczo groźny dla władzy, DŁUG POLITYCZY. Zawód polityka stał się zawodem niebezpiecznym. Ci „przedemerytalni” nie chcą już rozwiązywać swoich problemów przy pomocy wisielczego sznura.
Władzo ukochana ty nasza. Napisaliście sobie wyrok w postaci Konstytucji RP, a artykuł 20 mówiący o Polsce jako kraju „społecznej gospodarki rynkowej” jest swoistą klauzulą wykonalności. „Komornik” upomina się o wasz dług polityczny.
Jeden z jakobinów mówił, że „kto nie doprowadził rewolucji do końca, sam może sobie kopać grób”. Obiecywaliście: albo się z obiecanek wywiążecie, albo kopcie już dla siebie groby. Można jeszcze przy każdym „przedemerytalnym” postawić sołdata z karabinem. Chyba jedynie to potraficie.
Zegar długu politycznego tyka.
Inne tematy w dziale Gospodarka