Partia Blogerów Internetowych nie zajęła jeszcze stanowiska w kwestiach religijnych. Można by sobie ten temat darować, gdyż są to sprawy trzeciorzędowe, nie dotyczące naprawy systemu państwa i kształtowania ustroju gospodarczego, gdyby nie pewne ALE. To ALE podmiotowo dotyczy kościoła w Polsce, a przedmiotowo, dość luźnego stosunku kościoła do siódmego przykazania (nie kradnij) w obszarze gospodarki.
Jeszcze raz mocno podkreślę, że dotyczy to kościoła w Polsce, w którym to niezmiennie obowiązuje doktryna gospodarcza spisana jeszcze przez Wincentego Kadłubka w Kronice Polskiej: „...wielkąż ci i niepojętą tchnie wonią kwiat bogactw, rób majątek uczciwie. Nie możesz, to wszelkim sposobem...” (rozmowa pomiędzy biskupami Janem i Marcinem).
Jeśli się mylę to proszę mnie poprawić, ale ja nie słyszałem ,aby jakiś polski biskup obkładał ekskomuniką przedsiębiorców którzy:
-
Zawierali umowy o pracę nie na stawkach godziwych, tylko na stawkach, na których pracobiorcy są skłonni podjąć pracę. O ile wiem, współczesny katechizm wypowiada się w tych kwestiach jasno. Oczywiście kościół nie jest od tego, aby wyznaczać poziom płacy minimalnej. Samo pojęcie „płacy godziwej” też jest pojęciem nad którym należałoby się zastanowić, widząc w nim raczej dysproporcję dochodów niż jej poziom (zwłaszcza w kraju na dorobku jakim jest Polska). I tu partia Blogerów Internetowych będzie miała z kościołem „na pieńku”, gdyż proponowane przez nas normy prawa państwowego (przywrócenie kontroli państwa nad równomiernością rozkładania się bogactwa wśród obywateli) będą się rozbiegały z normami prawa kanonicznego.
-
Wzięli kredyt, spłacili go wyciskając z pracowników ostatnie poty i dorobili się majątków i władzy. Mortimer Adler opisał to zjawisko nazywając go „odtwarzaniem się kapitału w procesie samospłaty na drodze amortyzacji” . Oczywiście nikt niczego nikomu nie ukradł. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Nikt nikogo nie podał do prokuratury i nie było żadnego śledztwa. Efekt: biznesmen ma kapitał, pracownik płótno w kieszeni, stracone zdrowie i perspektywę bezrobocia.
Jednak Amerykę dręczyło sumienie i zaczęto tam na wielką skale wprowadzać różnego rodzaju plany własności pracowniczej. Chociażby ESOP Luisa Kelso.
I znowu: wprowadzając do prawa gospodarczego „spółkę właścicielsko-pracowniczą” (z parytetowa radą nadzorczą i kapitałem pracowniczym) wejdziemy w konflikt norm państwowych i kościelnych. Kościół w Polsce ciągle udaje, że nie było encykliki Quadregesimo anno i innych encyklik dotyczących kwestii społecznych. Jakby ktoś zbyt głośno upominał się o zasady społecznej gospodarki rynkowej(i w sposób upierdliwy czepiał się uprawnienia przymiotnika ”społecznej” w konstytucji), to przykryje się to jakąś kolejną hecą o krzyż lub kondom, lub ogłosi ekskomunikę i „bogobojna trzódka nasza” spuści uszy po sobie.
„...wielkąż ci i niepojętą tchnie wonią kwiat bogactw, rób majątek uczciwie. Nie możesz, to wszelkim sposobem...”. Według naszych biskupów lepiej, aby wierni nie wiedzieli co jest uczciwe a co nie. Biskupi polscy - tuczcie się dalej spokojnie!. Taki z Was pożytek.
Ktoś jednak musi podnieść rękę na prawa opacznie przez hierarchów uważane za boskie.
Inne tematy w dziale Gospodarka