nikander nikander
642
BLOG

„Bazie monetarnej” na pohybel

nikander nikander Gospodarka Obserwuj notkę 12

 

Ponoć ekonomista, to ktoś taki: co to wie o pieniądzach więcej niż ci co je mają. Mam tu przed sobą banknocik, z którym niebawem udam się do sklepu, i zapałałem żądzą wiedzy o tym, co to właściwie leży przede mną, pomijając trochę papieru i farby drukarskiej.

Nauki pobierałem w czasach, gdy to ekonomiści dzielnie układali coraz dłuższe wzory mające kontrolować emisję pieniądza tak, aby ich wolumen odpowiadał ilości wyprodukowanych towarów i usług. Profesor zapewniał mnie, że jeśli ja mam jakiś banknocik lub drobniaki, to ktoś inny ma dla mnie i spirytus i zakąskę i to w akuratnej ilości. Ani mniej ani więcej, aby inflacja nie wybuchła. Do egzaminu oczywiście wierzyłem i potwierdziłem to przekonująco , ale później stawałem się coraz bardziej sceptyczny, aż sceptycyzm przerodził się w kartki na mięso i ten wspomniany spirt. Tak myślałem: co teraz mój profesor ekonomista na to, bo wykłada dalej i ma się dobrze.

Zapewne teraz mówi, że podstawą emisji banknotów jest „baza monetarna” w skład której wchodzą: aktywa zagraniczne banku centralnego, obligacje skarbowe, przyjęte do dyskonta weksle i kredyty w rachunku otwartym. Ani słowa o tym, że istnieje jakaś gospodarka, że ktoś na pewno na ten papierkowy nominał przygotował dla mnie filety z kurczaka i coś jeszcze: jedno papier pleśniejacy, drugie papier(dług) trzecie papier(dług) i czwarte też papier(dług). Aż biję się w głowę, czy na półce sklepowej nie zastanę towaru z napisem „DŁUG”.

Przyjrzyjmy się pierwszemu składnikowi rządzącemu emisją banknotów. Rezerwy walutowe NBP na koniec stycznia 2009 (za; http://pl.wikipedia.org/wiki/Rezerwy_walutowe) wyniosły 204 mld zł co dawało 46 mld euro lub 59 mld USD.

Po co te rezerwy były nam potrzebne? Ano, zgodnie z logiką „bazy monetarnej” pozwalają nam na „wyprodukowanie” papierków na kwotę 204 mld zł. Gdyby tej rezerwy nie było, to spora część ludności nie mogłaby niczego kupić, bo nie byłoby „papierków”. To nieważne, że półki uginałyby się pod ciężarem towarów w pocie i znoju wyprodukowanych. Wujek Sam kupić by ich nie pozwolił.

Musieliśmy zatem wpierw zawieźć trybut do USA w wysokości tych 59 mld dolarów.

Każdy polski obywatel, łącznie z oseskami musiał oddać wujowi Samowi ponad 5370 zł, aby można było uruchomić w tym polskojęzycznym kraju wytwórnię papierów wartościowych! Te pieniądze nie poszły na żłobki, szkoły czy papu dla dzieci. One pojechały budować dobrobyt kmiotków z Teksasu i pedałów z Hollywood.

Niezła sumka i jak łatwo można było ją zdobyć: wystarczyło znaleźć kilku „patriotów inaczej” jak Wałęsa, Balcerowicz i tych co obecnie przy władzy i sypnąć trochę jurgieltem. Oczywiście wszystko w duchu krzewienia wolności gospodarczej.

Chyba jednak pójdę do sklepu, bo krew mnie zaczyna zalewać, a nie wiadomo czy jutro na półkach nie zastanę octu i dziwnego towaru z napisem „Dług”. Kupię coś ostrzejszego i - „bazie monetarnej” na pohybel!

ps.

Wszystkie firmy samochodowe oferują kredyty na samochody. Zastanawiam się, czy czasem w świecie już nie ćwiczą jakiejś nowej metody emisji pieniądza. Czy czasem nie mamy do czynienia z procesem rozbijania monopolu banków komercyjnych na wtórną jego emisję. Przecież: jeśli jest produkt znajdujący nabywcę, to natychmiast powinien być wyemitowany pieniądz umożliwiający proces wymiany. Pierwszeństwo do emisji powinna mieć fabryka a nie bank! Powie ktoś, że u nas nie ma fabryk tylko montownie. Ale o tym w następnej bajce.

nikander
O mnie nikander

Józef Kamycki - obecnie na emigracji wewnętrznej

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Gospodarka