W moim dość długim życiu nie spotkałem jeszcze przywódcy kraju, który zadałby sobie trud poszukania źródeł naszej wewnętrznej siły.
Lat temu 10, w ramach konsultacji społecznych ustawy o klastrach przedsiębiorstw rodzinnych, posłanka Halina Murias wydreptała nam ścieżkę do Ministerstwa Rolnictwa. Chodziło o zainicjowanie akcji promującej nową formułę biznesową, o której napisałem już tyle notek, że nie chciałbym zanudzać. Ministrem Rolnictwa wtedy był ś.p. Andrzej Lepper a człowiekiem od roboty Sekretarz Stanu Krzysztof Ardanowski. Przyjechaliśmy do Warszawy, odczekaliśmy w kolejce swoje i doszło do rozmowy.
Wtedy jeszcze o Międzynarodowym Standardzie Sprawozdawczości Finansowej nr 11 – wspólne ustalenia umowne nikt nie słyszał więc wszystko musieliśmy unormować od początku do końca. Napisaliśmy projekt ustawy, który miał uszczęśliwić wszystkich razem i każdego z osobna.
Wiceminister Ardanowski był zorientowany w sprawie, gdyż z niczego nie robiliśmy tajemnicy. Z tamtego okresu pamiętam dwa dziwienia.
Pierwsze to to, że nie przyjechaliśmy po żadne pieniądze, tylko po rozwiązania, które mogłyby podnieść kapitał strukturalny.
Jeśli ktoś prowadził działalność gospodarczą ten wie ile jest wart lojalny kontrahent, jakie są koszty wymuszenia kontraktu drogą sądową i ile jest warta stabilność pozwalająca uporządkować procesy inwestycyjne.To daje grube dziesiątki miliardów złotych rocznie. Chyba nasza argumentacja była przekonującą: można zdynamizować gospodarkę obniżając próg inicjatywy gospodarczej i równomiernie rozkładając ryzyko biznesowe. Stanęło na tym, że podporządkowany ministerstwu Podkarpacki Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Boguchwale pod Rzeszowem został zobowiązany do zorganizowania ogólnopolskiej konferencji pod tytułem „Klastry gospodarcze w branży rolno-spożywczej”. Do konferencji doszło a ja znowu zaryzykowałem karierą. Ktoś uznał, że chcę wyrosnąć ponad powiatową normę. Więcej pikanterii tutaj: http://nikander.salon24.pl/330634,klastry-grona-gospodarcze-tajemnice-kuchni
Drugie zdziwienie jest sensem tej notki.
Otóż po pozytywnym załatwieniu sprawy, wiceminister Ardanowski wziął głowę w dłonie, długo milczał i zwrócił się do mnie – mniej więcej - w te słowa: panie inżynierze, ja mam pod swoim nadzorem ponad 80 uczelni i innych instytutów, które zajmują się rolnictwem, a tu nagle przyjeżdża jakiś gostek z Rzeszowa i mówi, że jest od nich wszystkich mądrzejszy. Jak ja mam w to wierzyć, jak ja mam panu wierzyć...
Wiceminister zaryzykował, przyjechał do Boguchwały i bardzo rzeczowo otworzył konferencje. Byłem na niej ale już w charakterze bezrobotnego. Nie żałuję, kolejny raz nie dałem d.... Więcej pod dołączonym linkiem
Po co to wszystko piszę? - ano po to, bo w moim dość długim życiu nie spotkałem jeszcze przywódcy kraju, który zadałby sobie trud poszukania źródeł naszej wewnętrznej siły. Ta wewnętrzna siła tkwi w otoczeniu instytucjonalnym gospodarki. To nic nie kosztuje z wyjątkiem – być może – konieczności przeciwstawienia się okupacyjnym doktrynom ekonomicznym.
Sorry, ale jeśli ktoś mówi, że mamy usypać dywan kwiatowy przed „inwestorami strategicznymi” to niebezpiecznie podnosi mi się poziom adrenaliny.
Mamy szansę na to, aby w kraju nad Wisłą zatańcowały dwa kapitały: kapitał strukturalny z kapitałem finansowym. To byłby nasz nowy polonez mogący świat zadziwić.
Zanosi się na nowy „marsz na Warszawę” i to w sprawie podobnej jak 10 lat temu. To efekt naszego krakowskiego spotkania. Jednak każda decyzja w tej sprawie musiałaby być podjęta wbrew naszym wyobrażeniom o gospodarce i jej sprężynach. Nie wierzycie to popatrzcie co mówi ankieta.

Tak myśli typowy polski ćwok i piszę to także po to, aby "przetrzeć nasze patriotyczne szyby". Jak mawiała, bowiem, nasza wielka poetka Maria Konopnicka: ...aby coś dobrego zrobić dla Polaków należy ich jednocześnie bardzo kochać i szczerze nienawidzić...
A jeśli to znowu będzie powtórka z rozrywki….
Inne tematy w dziale Gospodarka