LPP, właściciel marek Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay, samo zawiadomiło prokuraturę po raporcie Hindenburg Research dotyczące pozornego wyjścia z Rosji. Raport w marcu 2024 roku zbił kurs polskiej spółki o ponad 35 procent. Ale śledztwo, wszczęte z zawiadomienia trójmiejskiej firmy, grzęźnie z winy samego zawiadamiającego. LPP nie potrafi wskazać osoby kompetentnej do złożenia kluczowych zeznań o wyjściu z Rosji. Paradoks, który pachnie nie tylko chaosem, ale i strachem przed odpowiedzialnością. O sprawie informuje Mariusz Kowalewski.
Raport Hindenburg Research wywołał jedno z największych trzęsień na polskiej giełdzie. Znana amerykańska wywiadownia (rozwiązała się w styczniu 2025 – red.) – grająca na spadki – opublikowała rezultat swojego wielomiesięcznego śledztwa, z którego miało wynikać, że jedna z największych polskich spółek – trójmiejskie LPP - kłamało w sprawie wyjścia ze swojego biznesu w Rosji. Firma zaprzeczyła i złożyła doniesienie do prokuratury. Wspomnienia tamtych wydarzeń odżyły za sprawą niedawnej publikacji innego amerykańskiego short-sellera, funduszu Ningi Research, który uderzył w CCC, zarzucając spółce Dariusza Miłka kreatywną księgowość i pompowanie wyników. Wróćmy jednak do LPP.
Hindenburg oskarża LPP
15 marca 2024 roku Hindenburg Research opublikował raport, w którym oskarżył polską spółkę odzieżową o pozorne wyjście z Rosji po jej inwazji w lutym 2022 roku na Ukrainę. Trójmiejska firma odpierała zarzuty i twierdziła, że raport Hindenburga to dezinformacja obliczona na zarobienie na spadku kursu akcji. Zarząd LPP nigdy jednak nie pozwał amerykańskiego short – sellera, ale członek zarządu spółki, Sławomir Łoboda, skierował zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez Amerykanów do prokuratury.
Początkowo wszystko szło dobrze, co przyznają sami prokuratorzy. - Przyjęto do protokołu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa od wiceprezesa zarządu LPP S.A. Sławomira Józefa Łobody i przesłuchano go w charakterze świadka. Prokuratura podjęła współpracę z Departamentem Infrastruktury i Obrotu Giełdowego UKNF w zakresie działaniach podjętych przez Urząd w związku z manipulacją informacyjną dotyczącą LPP S.A. i poczynionych na ich podstawie ustaleniach – informuje redakcję SALON24 prok. Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
LPP torpeduje śledztwo
Jak ustalił SALON24, prokuratorzy skompletowali obszerną dokumentację, m.in. tłumaczenie umowy dotyczącej sprzedaży udziałów w spółce rosyjskiej przez LPP S.A. oraz – dostępne publicznie – raporty bieżące tej spółki. - Podejmowane czynności procesowe mają zatem na celu weryfikację okoliczności wskazanych w raporcie opublikowanym przez Hindenburg Research– mówi prokurator Skiba.
Im dalej posuwali się śledczy , tym dziwniej zaczęła zachowywać się trójmiejska spółka. Policjanci z Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej KSP w Warszawie, którzy razem z prokuraturą wyjaśniają sprawę raportu Hindenburga, już czterokrotnie prosili pełnomocnika LPP o wskazanie osoby, która mogłaby zostać przesłuchana na okoliczność szczegółów wyjścia trójmiejskiej spółki z Rosji. Za każdym razem policja odbiła się jednak od ściany.
- Od dłuższego czasu tok postępowania jest torpedowany przez niezrozumiałe stanowisko przedstawicieli LPP S.A. związane z niemocą ustalenia osoby kompetentnej do złożenia istotnych zeznań w sprawie na okoliczności związane z okolicznościami wyjścia z rynku rosyjskiego, co przekłada się na wydłużenie postępowania przygotowawczego – pisze nam prokurator Skiba i dodaje: - Brak współpracy z organami ścigania ze strony LPP w przedmiocie przesłuchania świadków na pewno wydłuża czas trwania postępowania wszczętego w związku z zawiadomieniem tego podmiotu.
Dlaczego LPP przestało zależeć na wyjaśnieniu raportu Hindenburga? W co gra ze śledczymi trójmiejska spółka? Tego nie wiemy. LPP proszone o komentarz do słów prokuratury o torpedowaniu śledztwa przysłało nam taką wiadomość: „Zapewniamy, że od początku postępowania w pełni współpracujemy z organami prowadzącymi śledztwo i pozostajemy do ich stałej dyspozycji zarówno w zakresie udzielania niezbędnych wyjaśnień, jak i przekazywania wymaganych dokumentów.”
LPP zataiło informacje?
Wyjściem polskiej spółki z Rosji zajmowała się też Komisja Nadzoru Finansowego. W oddzielnym postępowaniu regulator ustalił, że LPP miało sprzedać 100 procent udziałów w swojej rosyjskiej spółce Re Trading OOO już 10 maja 2022 roku. Tego dnia zakończono negocjacje i podpisano umowę przenoszącą własność podmiotu odpowiadającego za działalność LPP w Rosji. Od tego momentu spółka dysponowała informacją poufną w rozumieniu rozporządzenia MAR – taką, którą powinna niezwłocznie ujawnić rynkowi. Szkopuł w tym, że LPP takiej informacji nie opublikował. Spółka zrobiła to dopiero dziewięć dni później.
19 maja 2022 roku LPP opublikowało raport bieżący, w którym poinformowało o zawarciu umowy sprzedaży Re Trading OOO z „podmiotem spoza Grupy LPP”, zastrzegając przy tym możliwość odkupu udziałów w przypadku zmiany sytuacji geopolitycznej. W komunikacie spółka podkreślała, że transakcja ma charakter ostateczny, a nowy właściciel prowadzi działalność w pełni niezależnie. Jednocześnie nie ujawniono żadnych szczegółów dotyczących ceny ani nabywcy, powołując się na klauzulę poufności. W kolejnych tygodniach LPP konsekwentnie utrwalało wizerunek firmy, która „całkowicie wycofała się z Rosji”, mimo że – jak wskazuje KNF – samo opóźnienie ujawnienia tej informacji stanowiło naruszenie art. 17 ust. 1 i 4 rozporządzenia MAR. Według nadzoru spółka nie tylko nie przekazała informacji o sprzedaży w odpowiednim terminie, ale też nie poinformowała rynku o decyzji o jej czasowym utajnieniu. Za to naruszenie Komisja nałożyła na LPP karę w wysokości 1,8 mln zł – ostatecznie obniżoną o 40 procent w ramach ugody administracyjnej.
Zarabianie na spadkach
Short selling, czyli sprzedaż krótka, to jedna z najbardziej kontrowersyjnych strategii na rynku finansowym. W najprostszym ujęciu chodzi o zarabianie na spadkach kursów akcji. Inwestor pożycza akcje od brokera, sprzedaje je po aktualnej cenie, a następnie – jeśli kurs spadnie, odkupuje je taniej i oddaje właścicielowi. Różnica między ceną sprzedaży a odkupu to jego zysk. Gdy jednak kurs rośnie, traci i to często dużo, bo teoretycznie cena akcji może wzrosnąć bez ograniczeń. Choć mechanizm short sellingu jest w pełni legalny i stanowi naturalny element rynku kapitałowego, jego aktywni uczestnicy od lat budzą kontrowersje.
Chodzi o tzw. fundusze short-sellerów, które nie tylko grają na spadki, ale też publikują własne raporty o spółkach. W takich analizach, często przygotowanych z dużą precyzją, pojawiają się zarzuty o manipulacje księgowe, fikcyjną sprzedaż, ukryte długi czy fałszywe raportowanie wyników. Zwolennicy takiego podejścia nazywają je „oczyszczaniem rynku”, bo fundusze ujawniają nieprawidłowości, zanim zrobią to organy nadzoru. Przeciwnicy uważają je za formę finansowego sabotażu, czyli ataki, które niszczą reputację firm i wprowadzają panikę wśród inwestorów. Niektóre fundusze zarabiają miliardy w ciągu godzin od publikacji raportu, co rodzi pytania o etykę ich działań. Najbardziej znanym graczem tej branży był Hindenburg Research, który zasłynął raportami o Adani Group w Indiach i o LPP w Polsce. Wśród innych globalnych gigantów short-sellingu wymienia się Muddy Waters Research, Citron Research, Iceberg Research, Wolfpack Research, Blue Orca Capital i Ningi Research.
Adwokat Rafał Wojciechowski, specjalista prawa w zakresie rynku kapitałowego, kancelaria Filipak Babicz Legal:
Należy mieć na względzie, że postępowanie prowadzone jest w sprawie. W związku z powyższym wszelkie możliwe kwalifikacje stanu faktycznego są możliwe. Złożenie zawiadomienia do prokuratury nie determinuje roli procesowej w późniejszym postępowaniu, w tym również przesłuchanie członka Zarządu w charakterze świadka nie determinuje, że dana osoba może mieć status pokrzywdzonego. W późniejszym toku postępowania mogą ujawnić się okoliczności, które uniemożliwią uzyskanie tego statusu, a nawet potencjalny zawiadamiający może być przedmiotem zainteresowania organów ścigania. Oczywiście nie znam sprawy i trudno mi zgadywać jaki jest cel takiego zachowania, jeśli ma miejsce – jednak wskazanie osoby „kompetentnej do złożenia istotnych zeznań w sprawie” może determinować potencjalną i przyszłą odpowiedzialność takiej osoby za określone działania. To jednak czyste spekulacje.
Mariusz Kowalewski
Fot: Pokaz kolekcji zaprojektowanej przez aktorke Martę Żmudę Trzebiatowską dla marki Mohito/PAP
Inne tematy w dziale Gospodarka