Prezes NBP odebrał nadzór nad departamentami trzem członkom zarządu, którzy złożyli projekt ograniczający jego kompetencje. Oficjalny powód: „utrata zaufania i nienależyte wykonywanie obowiązków".
Ustalenia Salon24 potwierdzone. Buntownicy z zarządu NBP ukarani odebraniem władzy
Narodowy Bank Polski opublikował we wtorek nowy schemat organizacyjny, który potwierdza to, o czym pisaliśmy w ostatnich dniach: konflikt w zarządzie NBP wszedł w fazę otwartej wojny. Marta Gajęcka, Rafał Sura i Piotr Pogonowski, troje z pięciu członków „zbuntowanej" frakcji, zostali pozbawieni nadzoru nad departamentami merytorycznymi.
Tym samym już czworo z dziewięciorga członków zarządu NBP nie sprawuje realnej władzy w banku. Wcześniej bez przypisanych departamentów pozostawał Paweł Mucha, od lat skonfliktowany z prezesem Glapińskim.
Konflikt w NBP. „Utrata zaufania"
Jak podaje PAP, powołując się na źródło zbliżone do banku centralnego, powodem zmian była „utrata zaufania przez prezesa NBP i nienależyte wykonywanie obowiązków". To oficjalne uzasadnienie, które jednak trudno oddzielić od kontekstu politycznego.
Przypomnijmy: Pogonowski, Sura i Soboń (ten ostatni na razie zachował nadzór nad departamentami) złożyli na początku grudnia projekt uchwały, która miała ograniczyć władzę prezesa NBP. Proponowali między innymi, by o nagrodach dla Glapińskiego i wiceprezesów decydował kolegialnie zarząd, a nie sam prezes. Chcieli też likwidacji kilku departamentów, w tym kierowanego przez bliskiego współpracownika Glapińskiego.
Autorzy projektu domagali się rozstrzygnięcia w ciągu trzech dni. Prezes wyznaczył termin na 20 stycznia. Gdy w poniedziałek próbowali wymusić dyskusję, Glapiński przerwał obrady zarządu NBP. Teraz odpowiedział w jeszcze ostrzejszy sposób, odbierając im narzędzia władzy.
RPP po stronie prezesa NBP
Równolegle z publikacją nowego schematu organizacyjnego NBP upublicznił stanowisko Rady Polityki Pieniężnej z 3 grudnia, o którym informowaliśmy wczoraj. Dokument, podpisany przez Glapińskiego i sześcioro członków RPP, apeluje o „nieeskalowanie działań" i ostrzega przed destabilizacją banku centralnego.
Co istotne, stanowisko poparło siedmioro z dziesięciorga członków Rady — zabrakło podpisów senackich członków RPP. To pokazuje, że nawet w Radzie nie ma pełnej jednomyślności w ocenie sytuacji.
Sytuacja jest paradoksalna. Z jednej strony Glapiński skutecznie pozbawił „buntowników" nadzoru nad departamentami. Z drugiej, w dziewięcioosobowym zarządzie nadal mają oni pięcioosobową większość. Mucha, Gajęcka, Sura, Pogonowski i Soboń mogą teoretycznie przegłosować prezesa w kluczowych sprawach.
Pytanie brzmi: czy pozbawienie ich nadzoru nad departamentami zmieni dynamikę konfliktu, czy tylko go zaogni?
Decyzja Glapińskiego może być odczytana dwojako. Jako zdecydowana obrona autorytetu prezesa i integralności banku lub jako próba marginalizacji większości zarządu NBP, co w dłuższej perspektywie może prowadzić do paraliżu instytucji.
Stabilność kontra chaos
Jak pisaliśmy w poprzednich publikacjach, niezależnie od oceny poszczególnych graczy, każdy dzień otwartego konfliktu w NBP uderza w wiarygodność banku centralnego. Inflacja dopiero wróciła w okolice celu. Złoty wymaga stabilności. Rynki patrzą.
Tymczasem w banku centralnym trwa wojna okopowa. Prezes broni się stanowiskami RPP i zmianami organizacyjnymi. „Buntownicy" mają większość, ale tracą realne narzędzia władzy. Rozstrzygnięcie, jeśli w ogóle nastąpi, może przyjść dopiero 20 stycznia, gdy zarząd NBP zbierze się, by rozpatrzyć kontrowersyjny projekt uchwały.
Do tego czasu NBP będzie funkcjonował w stanie wewnętrznego rozłamu. I to jest chyba najgorsza wiadomość dla wszystkich, którym zależy na stabilności polskiej gospodarki.
na zdjęciu: Wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley oraz członek zarządu NBP Artur Soboń (P). fot. PAP/Leszek Szymański
red.
Inne tematy w dziale Gospodarka