Kompromis PSLi Lewicy w sprawie związków partnerskich nie kończy sporu on go dopiero otwiera. To „umowa cywilnoprawna” porządkująca kwestie majątkowe i spadkowe osób w związkach nieformalnych, ale bez nomenklatury małżeńskiej. Lewica mówi o „pierwszym kroku”, prawica o „kopiowaniu małżeństwa”. W wideokaście Salon24 Jacek Protasiewicz i Mariusz Kowalewski pokazali, że ten projekt jest zapalnikiem większej gry: ustawienia osi politycznej i przywództwa po 2027 r.
„Ta inicjatywa nie zadowoli wyborców lewicowych… prawica nie ma interesu, żeby znaleźć porozumienie z obozem rządzącym” – zauważył Jacek Protasiewicz.
„To temat ważny dla ok. 6% wyborców KO. Świetny do mobilizacji emocji, ale nie najważniejszy społecznie” – mówił Mariusz Kowalewski.
Związki partnerskie: test lojalności, nie finał reform
W tle cały czas możliwe orzeczenie TSUE w sprawie uznawania związków zawartych za granicą przez polskich obywateli. Obecny projekt ma być „półśrodkiem” uprzedzającym ten konflikt.
„Jeśli TSUE orzeknie, że muszą być uznawane, otworzy się puszka Pandory” – Mariusz Kowalewski.
Według Protasiewicza i Kowalewskiego to papier lakmusowy: kto z kim po 2027 r., kto blokuje, kto negocjuje.
Trzy scenariusze dla prezydenta Karola Nawrockiego
Prezydent Nawrocki w czasie wizyty na Litwie odniósł się do projektu ustawy. Z jego wypowiedzi wynikało, że choć nie podpisze dokumentu, który zbliża związek do małżeństwa, nie wyklucza dyskusji na temat innych rozwiązań.
Obejrzyj dyskusję Jacka Protasiewicza z Mariuszem Kowalewskim:
"Jeżeli możemy pomóc ludziom, niezależnie od ich płci, niezależnie od ich relacji, związków, wieku, załatwiać niektóre sprawy w Polsce, to jestem do takiej dyskusji otwarty. Natomiast jeżeli chcemy dyskutować o jakichś paramałżeństwach czy ideologicznych sprawach, które mają uderzać w konstytucyjny porządek Rzeczpospolitej, to do tego gotowy nie jestem" - oświadczył Karol Nawrocki.
Co zrobi prezydent Karol Nawrocki?
Weto + pivot do Konfederacji (scenariusz bazowy)
Twarde „nie” wobec rozwiązań zbliżonych do małżeństwa konsoliduje prawicę i czyni z prezydenta „ostatnią tamę”. To buduje jego rolę architekta porozumienia PiS–Konfederacja po 2027.
„Nawrocki musi być spoiwem porozumienia, w szczególności PiS-u z Konfederacją. Widać, że chce tę rolę wypełnić” – J. Protasiewicz.
Warunkowe „tak” dla wersji stricte cywilnej (mało prawdopodobne)
Podpis pod rozwiązaniami technicznymi (spadki, wspólność, informacja medyczna) bez semantyki małżeństwa. Polityczny zysk minimalny. Lewicy „za mało”, prawica krzyczy „kopiowanie”.
„Czy to jest kopiowanie małżeństwa? Wejdą analizy polityczne, nie prawne” – J. Protasiewicz.
Gra na czas + przerzucenie ciężaru na TSUE (wariant taktyczny)
Utrzymywanie wysokiej temperatury sporów unijnych, maksymalna elastyczność po stronie Pałacu, a narracja „obrony konstytucji” po stronie prawicy.
Prawicowa układanka: Nawrocki i Konfederacja
W ocenie rozmówców Salon24, prezydent Karol Nawrocki coraz wyraźniej pozycjonuje się jako patron przyszłego porozumienia na prawicy. Nie tylko między PiS a Konfederacją, ale także w szerszym kontekście, jako polityk, który może spoić środowiska konserwatywne po 2027 roku.
– Nawrocki musi być spoiwem porozumienia, w szczególności PiS-u z Konfederacją. Widać, że chce tę rolę wypełnić – mówi Jacek Protasiewicz.
Według niego prezydent świadomie buduje profil twardego obrońcy wartości, który z czasem może stać się naturalnym punktem odniesienia dla całego prawego skrzydła.
– To nie jest przypadek, że jego decyzje i komunikaty są tak konsekwentne światopoglądowo – dodaje Protasiewicz. – Weto w sprawie związków partnerskich, jeśli do niego dojdzie, nie będzie tylko gestem ideowym, ale czytelnym sygnałem politycznym dla Konfederacji: jestem po tej stronie barykady, możecie mi zaufać.
Zdaniem Mariusza Kowalewskiego taki ruch może mieć duże znaczenie w perspektywie następnych wyborów:
– Twarda postawa Nawrockiego to dziś najprostszy sposób, by stać się liderem zaufania na prawicy. Jeśli PiS i Konfederacja po wyborach będą musiały się dogadać, prezydent może być naturalnym łącznikiem, kimś w rodzaju gwaranta wspólnej agendy.
W tej logice Nawrocki nie tylko wzmacnia własną pozycję, ale też obniża koszty przyszłej koalicji, już teraz cementując wspólne wartości i język. Jak ujął to Protasiewicz:
– Koalicja prawicowa, PiS z Konfederacją, rządząca Polską po 2027 roku to scenariusz całkowicie realny. I Nawrocki może być tym, który ją umożliwi.
Co na to Tusk? Gra emocjami i walka o centrum
Po drugiej stronie sceny politycznej Donald Tusk próbuje tę układankę rozbić, sięgając po tematy światopoglądowe jako narzędzie mobilizacji. Projekt ustawy o związkach partnerskich, jak uważa Mariusz Kowalewski, mógł być celowo wyciągnięty z szuflady, by „odkurzyć emocje” i pobudzić uśpionych wyborców centrum oraz lewicy.
– Tusk specjalnie to wywołał – ocenia Kowalewski. – Nie miał jak wzbudzić emocji w społeczeństwie zmęczonym polityką, więc sięgnął po temat, który działa jak iskra. To strategia przypominająca 2020 rok – wtedy też emocje światopoglądowe rozgrzały kampanię.
Ale Jacek Protasiewicz studzi ten optymizm. – Zgniły kompromis nikogo nie cieszy – mówi. – Dla lewicy to zbyt mało, żeby świętować, dla prawicy to wciąż „kopiowanie małżeństwa”. Efekt? Polaryzacja bez nagrody.
Protasiewicz dodaje, że Tusk równolegle prowadzi inną grę – osłabianie Trzeciej Drogi i rozbrajanie Polski 2050.
– Dla niego idealny byłby „wariant ambasadorski” Szymona Hołowni – mówi. – Gdyby Hołownia wyjechał, na przykład do USA, zniknęłaby osoba, która spaja ten projekt, a jego posłów łatwiej byłoby „rozebrać”. To scenariusz idealny dla Tuska, bo pozwala mu domknąć centrum i przejąć elektorat umiarkowany.
Według Kowalewskiego i Protasiewicza, obóz Tuska wchodzi więc w grę o dwa fronty, emocjonalny (światopoglądowy) i strukturalny (rozmontowanie konkurencji w środku sceny). Problem w tym, że oba wymagają narracyjnej energii, a tej, jak zauważa Protasiewicz, obecnie w Platformie brakuje.
– Nie widać opowieści, która mogłaby scalić centrum. Są ruchy taktyczne, ale bez „efektu wow” – mówi.
A co na to Kaczyński? Dwie gry naraz
Jarosław Kaczyński gra w zupełnie inny sposób. Jego strategia przed 2027 rokiem to polaryzacja i walka o to samo skrzydło, które kusi Konfederacja. Stąd coraz ostrzejszy język wobec młodszych, wolnorynkowych polityków i próby odzyskania symbolicznego przywództwa na prawicy.
Jednocześnie prezes PiS musi myśleć o dniu po wyborach. Jeśli układ sił po 2027 roku zmusi jego partię do szukania partnera, Konfederacja będzie jedyną realną opcją. Wtedy o wszystkim zdecyduje relacja z Karolem Nawrockim, który jak podkreślają rozmówcy, może stać się kluczem do zbudowania koalicji.
– Kaczyński nie chce silnego Nawrockiego. Chce mieć prezydenta jak Dudę, lojalnego, ale kontrolowanego – mówi Protasiewicz. – Problem w tym, że Nawrocki nie wygląda na kogoś, kto daje się kontrolować. Ma własną agendę, otoczenie, i coraz więcej sygnałów, że myśli o sobie jako o liderze prawicy, nie tylko głowie państwa.
Kowalewski dodaje, że to konflikt pokoleniowy i stylowy:
– Kaczyński jest politykiem instynktu, Nawrocki, projektu. Jeden buduje narrację przez wrogów, a drugi przez symbole. Prezes PiS buduje emocje, prezydent pozycję.
W tym sensie obaj grają o przyszłość, tylko różnymi metodami. Kaczyński, by zachować kontrolę nad obozem, Nawrocki – by po wyborach tę kontrolę przejąć.
„Jeśli prezydent skutecznie zwiąże się z Konfederacją, może po 2027 roku przyprowadzić ją do stołu i zostać patronem całego układu. Dla Kaczyńskiego to ryzyko, dla prawicy – szansa na nowy początek” – podsumowuje Protasiewicz.
red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo