(zapiskizpiwnicy) (zapiskizpiwnicy)
24
BLOG

TVN24. Koniec człowieka rozumnego?

(zapiskizpiwnicy) (zapiskizpiwnicy) Polityka Obserwuj notkę 2


Staram się być wnikliwym obserwatorem sceny politycznej. Ktoś może uznać, że to absurdalne, ale od tego, co robią politycy, zależy w dużej mierze moje życie, przyszłość moich dzieci, może zależeć moja praca.

Ponieważ mam ostatnio trochę wolnego czasu, oglądam sobie tak od rana do popołudnia TVN24. Oczywiście, jest to męczące, czasem oglądanie tego programu tak boli, że chce się wybiec z domu i wyć.

Nie wiem, czy jest to tylko moja obserwacja, czy też ktoś jeszcze to zauważył, jak niesamowicie wzrosła ilość konferencji prasowych transmitowanych przez TVN24? Z moich obliczeń przeprowadzonych w ostatnich tygodniach wynika, że jest ich średnio 36 tygodniowo. Za rządów Belki, było chyba tych konferencji dużo, dużo mniej.

Konferencje zaczynają się najwcześniej o 10 rano. Trzech, to ważne, musi być trzech, przedstawicieli partii XY siada za zastawką i informuje społeczeństwo, że 10+10 = 11. To ważna informacja dla Polski. I tylko ta partia, zna wynik tego dodawania. Oczywiście panowie nie omieszkają też poinformować nas, że pan VY z partii MY to jest zły człowiek i należy się go wystrzegać. Nie pozwolić mu dojść do władzy. Już o 10.30 mamy odpowiedź. Trzech przedstawicieli partii MY siada za zastawką i informuje społeczeństwo, że 10+10 = 21. Oczywiście panowie mówią też o Polsce, ich wizja jest jedynie słuszna, a inni się mylą. O 11.00 trzech przedstawicieli partii ZY siada za zastawką i informuje społeczeństwo, że 10+10 = 19. Tylko oni mają rację. Z innymi partiami nie mogą rozmawiać, bo to nie ma sensu. Inni się mylą. A oni są samowystarczalni. I tak trwa to do 15.00. Nie wiem, dlaczego, ale po piętnastej już nie. Umówili się czy co? Wszyscy lecą na obiad? Po piętnastej mają pakt o niekonferencyjności?

Jak to wszystko oglądam, to przypomina mi to teatr absurdu Eugene Ionesco. W jego sztukach bohaterowie mają problemy z komunikacją. Mówią, ale nie komunikują. Mówią bez sensu. Mówią bardziej, żeby mówić, niż żeby tym mówieniem coś przekazać. I jak oglądam TVN24, to mam wrażanie, że zarówno dziennikarze, jak i politycy zatracili się już w tym mówieniu. Ile razy można mówić, że pan CY jest naszym kandydatem na marszałka? Raz? Dwa? Dziesięć? A może 123? Za pierwszym razem, to jest informacja. Ale za 123? Nową informacją było by to, że tym marszałkiem został. Ile razy rządzący mogą rozwiązywać parlament i ogłaszać przyśpieszone wybory? Raz? Dwa? Dziesięć? A może 148? Każda taka kolejna groźba wywołuje delikatny uśmiech na twarzach coraz większej liczby obserwatorów sceny politycznej. Nie można tylko mówić dziecku, że jak coś zrobi, to dostanie w dupę. Za którymś razem, trzeba mu niestety w tę dupę wlać. Inaczej nasze puste groźby nie będą robiły już na dziecku żadnego wrażenia.

Dramatyczny jest też poziom dziennikarstwa w TVN24. Nie wiem, skąd oni się biorą, ale muszą być bardzo tani. A jak coś jest tanie, to wiadomo, że nie ma, co się czepiać, że złej jakości. Dziennikarze TVN24 robią tak koszmarne błędy językowe, że czasem bolą od tego zęby. Pamiętam takie czasy, kiedyś jak ktoś się źle wysłowił, popełnił błąd językowy czy też zdarzył mu się jakiś lapsus, to natychmiast się poprawiał. W TVP i w Polskim Radiu w latach osiemdziesiątych dziennikarze mówili piękną polszczyzną. To, z czym mamy do czynienia teraz, to istny dramat. Ci ludzie, nie dość, że robią koszmarne błędy, to jeszcze nie mają świadomości tych błędów. Co gorsze, ich szefowie i koledzy z redakcji, też im chyba o tym nie mówią? Może tych błędów nie widzą?

Odrębną kwestią jest poziom inteligencji dziennikarzy TVN24. Kiedy wybuchła sprawa profesora Miodka, byłem świadkiem wywiadu telefonicznego przeprowadzonego z szefem wrocławskiego IPN przez gwiazdę TVN24. Pytanie: „Czy w zasobach wrocławskiego IPN jest teczka Miodka?” Odpowiedź: „NIE.” Pytanie: „Ale czy są jakieś dokumenty świadczące o współpracy Miodka z SB?” Odpowiedź: „NIE.” Pytanie: „Czy wiadomo panu coś o współpracy Miodka z SB?” Facet zbaraniał. Już odpowiadając na pierwsze pytanie, powiedział, że teczki nie ma i nic mu o niej nie wiadomo. Ale najbardziej zdziwił się, kiedy dziennikarka zapytała go, czy w Warszawie może być taka teczka? Bo skąd on niby miałby to wiedzieć? Musiałby biedak mieć w głowie katalog teczek warszawskiego IPN. Ten wywiad to był dziennikarski majstersztyk. 5 minut rozmowy, z której nie musiało nic wynikać (widać w TVN24 muszą po prostu rozmawiać, żeby rozmawiać, a nie żeby zdobyć jakąś ciekawą informacje). Dziennikarka po prostu chyba musiała zapełnić 5 minut programu, a że nie potrafiła pytać o nic innego jak teczka Miodka, to pytała w kółko o to samo.

I co tu się dziwić, że posłowie mówią jak mówią. I tylko tego Miodka żal. Agent nie agent, ale po polsku facet umie mówić jak mało kto.

sentymentalny, emocjonalny, błyskotliwie inteligentny, no i oczywiście skromny. zapiskizpiwnicy@interia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka