Przestudiowałem stenogram z 83. posiedzenia Sejmu w dniu 19 stycznia 2011 r. - Informacja prezesa Rady Ministrów dotycząca działań rządu zmierzających do ustalenia przyczyn i okoliczności katastrofy samolotu TU-154M. Niestety, nic w nim na ten temat nie ma. Chociaż sam premier zapowiedział swoją wypowiedź jako informację "na temat okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej", to nie powiedział o tym ani słowa. Same ogólnikowe frazesy o dobrych chęciach i poczuciu sukcesu oraz satysfakcji.
Premier Tusk deklaruje raz po raz, że bierze na siebie całą odpowiedzialność. Wreszcie pod presją posłów przyznaje, że to on stoi na czele międzyresortowej komisji, o której działaniach nikt niczego nie słyszał przez te 9 miesięcy. Zapowiada jednak pociagnięcie do odpowiedzialności tylko urzędników niższego szczebla, być może też kogoś z jego ekipy... Nikt przecież nie domagał się jego dymisji, kilku posłów ledwie zwróciło uwagę na odpowiedzialność ministra Klicha. Trudno to uznać w sytuacji totalnej kompromitacji po publikacji raportu MAK, zwłaszcza na forum międzynarodowym, za przejaw jakiejś krwiożerczości opozycji.
Dowiedzieliśmy się, że na razie komisja Millera jeszcze jest daleka od zakończenia prac. Przyjęła ona tę samą strategię, co tzw. komisja hazardowa, tzn. sięga w swoich badaniach nawet 10 lat wstecz, niemal do historii Adama i Ewy! Będzie więc zmierzać do wykazania odpowiedzialności wcześniejszych rządów PIS i SLD, a umywać swoje ręce.
Tusk potwierdził, że badania rządowej komisji nie dają podstaw do podważania któregokolwiek z ustaleń MAK. Na dodatek powtórzył on jeszcze przed posłami w Sejmie wersję MAK, że "samolot spadł, bo pomylili sie piloci, którzy byli pod naciskiem czy działali w atmosferze nacisku związanego z polityczną potrzebą głównego pasażera". Mimo reakcji posła Dorna, nie wycofał się w sposób wyraźny z tej wypowiedzi. Nie podając żadnych informacji merytorycznych czy technicznych, rząd pozostawił posłom i opinii publicznej szerokie pole do dalszych domysłów. Palikot może sobie dalej używać!
W wypowiedzi premiera Tuska o tym, że jak zostanie ujawniona całość dokumentacji, to "ci, którzy dzisiaj tak głośno krzyczą, będą tego słuchali w milczeniu i w skupieniu, i bez satysfakcji" można chyba odczytać czającą się groźbę. Co to będzie? Nie wiadomo! Tusk grozi, że ma to mocno zaboleć rodziny ofiar i środowisko PIS.
Tusk nadal utrzymuje, wbrew publicznie znanym deklaracjom o gotowości pomocy ze strony NATO, UE, kongresmenów USA, że nie ma mowy o jakiejkolwiek międzynarodowej komisji. Wbrew znanym faktom, twierdził, że rząd zwracał się o pomoc w tej sprawie, nie wiadomo jednak, do kogo.
Premier raz mówił, że mamy wpływ na stronę rosyjską, a innym razem tłumaczył, że jesteśmy "w rzeczywistości, jaka w stosunkowo niewielkim stopniu jest zależna od Polaków". Nie umiał też przedstawić żadnego planu dalszych działań wobec strony rosyjskiej. Nie potrafił także wyjaśnić, dlaczego nie przystał na propozycję Miedwiediewa wspólnego polsko-rosyjskiego postępowania, na współpracę opartą na zawartych porozumieniach, tylko przyjął z miejsca narzuconą nam przez Putina konwencję chicagowską. Wbrew słowom Tuska i jego ministrów nie mogła być ona podstawą prawną do rozpatrywania sprawy samolotu państwowego, wojskowego i nie daje nam możliwości odwołania od raportu MAK.
Tusk chwalił ponad miarę swój rząd, który jawnie zlekceważył Sejm RP, bo nie przedstawił de facto informacji, o którą był proszony. Prowokował do "politycznej bijatyki", a jego partyjni koledzy, a nawet ministrowie, zakrzykiwali wypowiedzi posłów opozycji. Prym w tych chamskich pokrzykiwaniach wiódł marszałek Niesiołowski (np. "I co pobijesz mnie?" lub "szaleju sie pani objadła?"), poseł Rzymełka, minister Sikorski, minister Graś, minister Pitera. Posłowie PO podgrzewali atmosferę. Rzeczywiście, nie było innego wyjścia, jak tylko awanturą zakryć brak wyjaśnień, brak konkretów, brak informacji rządowej. Tusk prowokował: "Musicie jednak przyznać, że to rząd polski podejmował decyzje, a nie banda zdrajców!" Naprawdę nie jakaś banda ...?
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka