Przemówienie prezydenta Komorowskiego z okazji 66. rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu wzbudziło moje wątpliwości. Słowa o radości i pięknie życia kontrastują z moimi uczuciami. Jeden z moich stryjów został zabrany z ulicy Starej, wyrwany z rąk córki i żony. Zginął w Gross-Rosen. Moja matka była tam parę lat po wojnie. Opowiada, że widziała ściany zbryzgane krwią. Kiedy patrzyła na sterty ubrań i włosów, zastanawiała się, czy były tam też rzeczy stryja... Zetknąłem się w moim życiu z wieloma osobami, które odsłaniały rękaw i pokazywały numer obozowy. Każdy numer to inna historia, inny dramat. Oświęcim - to wciąż boli.
Zaskoczyło mnie dzisiaj to, że w tych uroczystościach nie biorą udziału prezydenci innych państw, tylko polski i niemiecki. Dlaczego nie ma prezydenta Rosji, Ukrainy, Czech, Słowacji, czy nawet Portugalii? Czy świat uznał, że Oświęcim to tylko nasza sprawa? Świat pozwala nam płacić za utrzymanie muzeum oświęcimskiego, jakby to była należna nam kara? Nie rozumiem intencji Komorowskiego, gdy w tym szczególnym miejscu zapewniał Wulffa o tym, że jego ojciec Niemców nie zabijał. Wy, Niemcy, zabijaliście tu nas, Polaków, masowo, bez skrupułów, a my nie! My staralismy się Was nie zabijać, my strzelaliśmy w krzaki?
Myślę o kłamstwie oświęcimskim, które ciagle funkcjonuje i zakorzenia się w głowach ludzi odbierających zachodnie media. Myślę o przemilczeniach i przeinaczeniach w niemieckich szkołach. Myślę o rosyjskich podręcznikach szkolnych, zatwierdzonych przez Kreml, w których Polacy są przedstawiani na równi z hitlerowcami.
Myślę o książkach Grossa. Nie czytałem jego książki "Złote żniwa", znam ją tylko z przekazów. Nie jestem historykiem i nie potrafię potwierdzić ani zanegować zdecydowanie opisywanych przez niego zdarzeń. Poza - jak powszechnie uznano - jednostronnością jego przekazu, co podważa jego rzekomo naukowy warsztat, jest jeszcze coś, co mnie zdziwiło. Zdziwienie pochodzi stąd, że mam w pamięci, iż pomiędzy wagonami bydlęcymi a łaźniami wszystkich nowo przybyłych do obozu pozbywano od razu walizek, pieniędzy, biżuterii i nawet złotych zębów. Pamiętam, że wszystkie te rzeczy były oddzielnie sortowane, od razu były selekcjonowane z niemiecką dokładnością. Skąd by miało się nagle znaleźć złoto u obdarciucha w pasiakach, który miał za największy skarb kuleczkę chleba schowaną na czarną godzinę? Jak to możliwe, by Polacy przeszukiwali jak hieny cmentarne prochy i szczątki ofiar na polach wokół obozów zagłady? Jak to możliwe, by ktokolwiek mógł liczyć na to, że znajdzie tam jakieś żydowskie złoto- przecież wszystko Niemcy zabierali? Zabierali i odsyłali wagonami, ciężarówkami do Rzeszy! Dlaczego żydowskie złoto? Dlaczego nie polskie złoto, dlaczego nie rosyjskie złoto, dlaczego nie złoto Cyganów? Jak to możliwe, by Polacy grzebali w szczątkach zmarłych, nie myśląc o tym, że wśród nich moga być kości ich krewnych, przyjaciół, znajomych?
Fala kłamstwa zmywa ze świadomości opinii międzynarodowej obraz bohaterskiego, samotnego oporu Polski przeciw hitleryzmowi, obraz poświęcenia największej części swego narodu na wszystkich frontach II wojny światowej. Obraz ten zastępują podłe karykatury, a głos sprzeciwu władz polskich jest niemal niesłyszalny. Dlaczego prezydent Komorowski nie wykorzystał swego przemówienia do odkłamania choćby części z tych fałszywych stereotypów?
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka